Niedawno poznaliśmy szczegóły dotyczące zawodów, które odbędą się w marcu w Tomaszowie Mazowieckim. Z "dziką kartą" w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy pojedzie Michał Knapp - bratanek ś.p. Grzegorza Knappa, najlepszego polskiego zawodnika na ice speedwayu. Lodowy rajder udzielił wywiadu serwisowi speedwaynews.pl.
Michał Knapp dostał dużą szansę. Start w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy w Polsce to jedno. Drugie, że kibice przyjdą na stadion w Tomaszowie Mazowieckim kibicować jemu, jako jedynemu "biało-czerwonemu" w stawce. Bratanek ś.p. Grzegorza Knappa może swoim występem zachęcić innych do uprawiania ice speedwaya. Jak wypadnie impreza? Czego potrzeba do większej popularności tego sportu w naszym kraju? I czego potrzebuje sam Michał Knapp, aby z powodzeniem wystartować w turnieju? O tym wszystkim opowiada w poniższym wywiadzie, specjalnie dla portalu speedwaynews.pl.
Damian Kuczyński, speedwaynews.pl: – Jak wyglądało powołanie na zawody, które odbędą się w Polsce? Poproszono pana o start, czy sam się pan zgłosił?
Michał Knapp, reprezentant Polski w finale IME w Tomaszowie Mazowieckim: – Szczerze mówiąc, jak tylko dowiedziałem się, że w Tomaszowie Mazowieckim będzie odbywała się impreza ice racingowa, to od razu z bratem – Arkiem – poszukaliśmy kontaktu do organizatora tych zawodów i zgłosiłem się sam jako chętny do startu w nich. Z racji tego, że nie było innych chętnych, którzy potencjalnie mogliby wystartować, jako „dzika karta”, organizatorzy i później Polski Związek Motorowy, zgodzili się, abym to właśnie ja wystartował w tym finale IME.
– Jak będą wyglądać przygotowania do startu w prestiżowej bądź co bądź imprezie, jaką jest finał mistrzostw Europy?
– Przygotowania trwają już dobre trzy-cztery miesiące. Tak naprawdę, to od razu, gdy przeczytałem reportaż o tym, że w Polsce odbędą się Mistrzostwa Europy, to od tego momentu zacząłem się przygotowywać. Razem z bratem i moim ojcem ruszyliśmy z pracami przy motocyklu. Nie jest chyba tajemnicą, że ice speedway to jest bardzo drogi sport. A w moim przypadku jest tak, że nie mam nikogo z zewnątrz, kto pomoże finansowo, chociażby przy naprawie silnika. Trudno jest samemu przygotować wszystko na „tip-top” w krótkim czasie. Dlatego u mnie trwa to dość długo i będzie się ciągnęło prawie że do daty zawodów. Cały czas staramy się działać ze sprzętem. Jednocześnie ciągle szukamy sponsora i mamy nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie mógł nas w tym chociaż odrobinę wspomóc.
– Czy będzie pan trenował na torze? W Polsce raczej będzie z tym ciężko, przez panującą pogodę…
– Na chwilę obecną niestety każdy widzi, jaką mamy pogodę. W Polsce nie ma szans na jazdę na otwartych akwenach, bo po prostu nie ma mrozów, które wytworzyłyby na nich lód. Na torach sztucznych, takich jak chociażby w Sanoku, czy Tomaszowie Mazowieckim też nie ma fizycznej możliwości treningu, gdyż są tam tafle przystosowane do łyżwiarstwa. Pod taki sport ta tafla jest ograniczona do minimum, powiedzmy do pięciu centymetrów. A same kolce od motocykla do ice speedwaya mają prawie 3 centymetry. Włodarze tych obiektów nie zgodzą się więc na treningi, bo wytworzenie dużej warstwy lodu potrzebnej do jazdy na motocyklu to duże przedsięwzięcie. To trwa co najmniej kilka dni.
– W takim razie możliwe jest, że pojedzie pan w Tomaszowie Mazowieckim „z marszu”, bez wcześniejszej jazdy treningowej?
– Mam nadzieję, że uda mi się zorganizować jakiś krótki wyjazd na trening na Skandynawię, albo gdzieś na zachodnią Europę, gdzie mają kryte tory i będą organizowane jakieś zawody. Czytałem na waszym portalu o tym, że w Austrii zawody się nie odbędą, bo nawet tam nie ma odpowiednich temperatur. Nie stać mnie, ani PZM-otu, aby wysłać mnie na treningi do Rosji. Liczymy, że aura się jeszcze zmieni i uda się gdzieś pojeździć.
– Jak pan wspomina poprzednie swoje występy na arenach ice racingowych?
– Zawsze zostają jakieś wspomnienia. Były chwile lepsze i gorsze. Towarzyszyły przy tym różne emocje, które są raczej ciężkie do opisania. Przeważnie pamięta się te gorsze, które były przy okazji jakichś upadków. W Sanoku pamiętam kilka takich zdarzeń, gdzie po jednym z nich miałem rozcięty i złamany nos. Ale są też te pozytywne momenty, jak na przykład z Assen, gdzie jeszcze do niedawna odbywały się zawody. Może nie było dobrego wyniku sportowego, ale mimo że jeździłem na defektującym motocyklu, to wspomnienia są miłe z jazdy w towarzystwie światowej klasy zawodników.
– Czy impreza w Tomaszowie Mazowieckim może pociągnąć polski ice speedway w dobrą stronę i sprawić, że sport ten stanie się bardziej popularny w naszym kraju?
– To jest trudne do ocenienia. Wszystko na dobrą sprawę okaże się już po rozegraniu zawodów w Tomaszowie Mazowieckim. Jeżeli one wypadną na naprawdę dobrym, wysokim poziomie – na co liczę – jeżeli wszystko organizacyjnie wyjdzie zgodnie z planem, to myślę że w Polsce pójdzie rozgłos. Wtedy może to jakoś pójdzie do przodu i jakoś to się odbuduje w naszym kraju. Do osiągnięcia sukcesu tej dyscypliny potrzebny jest właśnie rozgłos. To musi się stać bardziej popularne. Wiadomo, że nie aż tak, jak klasyczny żużel.
– Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!
– Również dziękuję.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!