Dawno w Polsce nie mieliśmy takiej sytuacji, żeby stwierdzić, że "zima trzyma". Minusowe temperatury sprawiły, że Michał Knapp mógł po bardzo długiej przerwie wyjechać motocyklem na taflę zamarzniętego jeziora.
Nasz aktualny jedyny reprezentant Polski w lodowej odmianie speedwaya dawno nie miał okazji, by potrenować swobodnie na motocyklu. Wszystko rzecz jasna przez to, że od dłuższego czasu zimy w Polsce są dość ciepłe i nie było najzwyczajniej w świecie żadnych warunków do wytworzenia się naturalnej lodowej tafli. W tym roku aura jest bardziej łaskawa. Michał Knapp pierwszy raz od stycznia 2017 roku odbył trening na Jeziorze Kneblowo mieszczącym się obok Radzynia Chełmińskiego – jego rodzinnej miejscowości.
– Jezioro zamarzło do tego stopnia, że było około 10-12 centymetrów lodu. Później na tę taflę napadało trochę śniegu, ale mam świetną ekipę, którzy mają sprzęt ze straży pożarnej. Zalali mi oni ten śnieg wodą, dzięki czemu to zbudowało nam kolejną warstwę lodu. U nas w ostatnich dniach było między 6, a 10 stopni na minusie, a w nocy nawet – 17. Także wszystko udało się fajnie przygotować, a ostatecznie grubość lodu wyniosła między 20-22 centymetry – mówi w rozmowie z naszym portalem Michał Knapp.
Jak zaznacza nasz ice racingowy "rodzynek", wydarzeniu towarzyszyła spora ilość miejscowych fanów, którzy z zainteresowaniem obserwowali poczynania na motocyklu z kolcami. – Nikt tego dokładnie nie policzył, ale ponad 100 osób na pewno przybyło poobserwować trening. Wcześniej, przed kilkoma tygodniami, zrobiliśmy taki można powiedzieć pokaz motocykla, żeby ludzie mogli zobaczyć to na własne oczy i zrobić sobie jakieś zdjęcia. Wtedy dowiedzieli się, że gdy przyjdzie porządny mróz i jezioro dobrze zamarznie, to będą mogli poobserwować już normalną jazdę. I teraz naprawdę fajnie to wypaliło, ludzie „złapali bakcyla”.
Jak dodaje, dostawał nawet wsparcie podobne do tego, jakby startował w zawodach, a nie tylko kręcił treningowe "kółka". – Bardzo się cieszę z reakcji ludzi, którzy obserwowali trening. Można powiedzieć, że nawet mi kibicowali. Przybijali mi piątki i mówili „Michał, naprawdę świetna sprawa”. W trakcie jazd zaliczyłem dwa upadki, to gdy się podniosłem, to dostawałem oklaski, prawie jak na zawodach. Jeżeli pojawi się chociaż cień nadziei, że następna impreza w Tomaszowie Mazowieckim odbędzie się z kibicami, to myślę, że co najmniej z 10 samochodów ode mnie przyjedzie obserwować turniej. To pozytywne, że widzę jak ludziom zaczyna się to podobać.
Michał opowiada, że pierwszy trening odbył się na luźnych warunkach. Tor jazdy wyznaczył się sam, po odjechaniu kilku okrążeń. – Owal, na którym trenowałem w niedzielę wyznaczył się na dobrą sprawę samoistnie. Po przejechaniu kilku kółek, lód się kruszy i widać te koleiny, którymi się jedzie. W przyszłym tygodniu, jak pogoda dopisze, to postaramy się już przygotować tor. Mam na myśli, że pozaznaczamy, jakimiś przedmiotami jego krawędzie, żeby od początku było widać, gdzie należy jechać – zapowiada Knapp.
Możliwość odbycia treningu na "własnym podwórku" bardzo cieszy naszego zawodnika. W dalszym ciągu jednak brakuje perspektyw na wyjazd za granicę w celu nabierania doświadczenia. – Potrzebujemy cały czas konkretnego sponsora, który byłby w stanie pomóc w solidnym przygotowaniu sprzętu i zapewnieniu pomocy w wyjazdach na treningi czy zawody do innych krajów. Zaczęli wspierać nas lokalni przedsiębiorcy, za co bardzo im dziękuję, ale to jednak nadal jest za mało, aby w pełni móc realizować się w tym bardzo drogim sporcie – tłumaczy.
Podczas niedzielnego treningu, a właściwie jeszcze przed jego rozpoczęciem zdarzyła się przykra sytuacja. Plany Michała na lepsze przygotowanie drugiego motocykla legły w gruzach. -Teraz, przed pierwszym treningiem zdarzyła się bardzo pechowa sytuacja. Przygotowywaliśmy drugi motocykl – ten, który mam na wypożyczenie z PZM-otu – i niestety uległ on kompletnej awarii. Potrzebny będzie porządny remont silnika. Planowałem aby go przygotować, by na kolejne zawody w Tomaszowie mieć już gotowe dwie maszyny. Niestety tuż po odpaleniu go, można powiedzieć że się skończył.
Co ciekawe sprzęt miał posłużyć nie tylko Michałowi, ale również Miłoszowi – młodszemu bratu polskiego zawodnika. – Pozytywne jest natomiast to, że kilka kółek „pokręcił” mój brat Miłosz. Spodobało mu się to i „załapał bakcyla”. Są szansę, że będę miał z kim potrenować, jeżeli będę miał dwa motocykle sprawne. Może i w przyszłości nawet nie tylko potrenować, ale i pościgać. Z tego względu podwójnie jest mi szkoda, że silnik w drugim motocyklu się zepsuł.
Miłosz Knapp przed pierwszymi okrążeniami w swoim życiu
Michał Knapp na zakończenie pragnie podziękować, wszystkim którzy pomogli w przygotowaniu i realizacji pierwszego od czterech lat treningu. Jeśli nie stanie się nic nieoczekiwanego, w przyszły weekend odbędzie się kolejny. – Wielkie podziękowania przesyłam dla REN-MAR Marcin Kowalski, Auta Witkowski Radzyń Chełmiński, Sebastian Korzeniak usługi Elektro-Instalacyjne, moich mechaników, czyli taty Janusza i brata Arka. Oraz dziękuję wszystkim kibicom, którzy mnie gorąco dopingowali.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!