Dziś obchodziłby 42. urodziny i całkiem prawdopodobne, że byłby teraz jednym z czołowych ice racerów świata. Grzegorza Knapp wspomina jego bratanek, jedyny aktualnie polski zawodnik - Michał Knapp.
Grzegorz Knapp urodził się 18 marca 1979 w Wąbrzeźnie. Był wychowankiem GKM-u Grudziądz, a licencję żużlową uzyskał w 1997 na torze w Ostrowie Wielkopolskim. W rozgrywkach ligowych zadebiutował 24 marca tego samego roku podczas meczu ze Stalą II Rzeszów. W trakcie swojej kariery na klasycznym żużlu reprezentował prócz GKM-u barwy klubów z Lublina, Gdańska, Rawicza i Krosna.
– Grzesiek był moim najbliższym wujkiem. Od czasów dziecięcych chodziłem do niego często po lekcjach w szkole. Wtedy od najmłodszych lat miałem możliwość obserwowania, jak pracował przy sprzęcie – wówczas jeszcze tym od klasycznego żużla. Nie ukrywam, że już wtedy mi się to bardzo spodobało. Obserwowałem cały proces przygotowania motocykla do zawodów, później to, co działo się z nim po zawodach. Szybko „złapałem bakcyla” – wspomina Michał Knapp w rozmowie z nami dziecięce lata u boku wujka.
Grzegorzowi nie szło nadzwyczaj dobrze w klasycznym żużlu. Znalazł jednak w sobie to, co bardzo szybko pokochał. Ice speedway – to właśnie w tej dyscyplinie piął się bardzo szybko do góry. Zaczynał na jeziorze, na niezbyt profesjonalnej maszynie, a niedługo później załapał się do mistrzostw Europy, a potem do Grand Prix. – Jeśli chodzi o ice speedway, to Grzesiu zaczynał na – można powiedzieć – motocyklu prehistorycznym. Jego pierwsza maszyna, tzw. „babka”, to był taki motocykl, który nawet z tyłu nie miał amortyzatora. W tym samym czasie reszta zawodników jeździła już na profesjonalnych sprzętach. To mnie wówczas zafascynowało, że na tak starej maszynie można robić taką dobrą robotę, jaką robił Grzesiek. Potem, z czasem nabył nowy, lepszy sprzęt – jeden, później drugi. Motocykl, który ja obecnie posiadam, to jest właśnie po Grześku – dodaje Michał Knapp.
Po imprezach w Sanoku, turniejach za granicą, Grzegorz zdobywał coraz więcej doświadczenia, aż w końcu awansował do Grand Prix. W ślady za wujkiem poszedł również Michał. Niedługo po jego rozpoczęciu przygody z lodowym ściganiem przyszła okazja do wspólnego startu. I to nie byle gdzie, bo na finale Drużynowych Mistrzostw Świata. Było to w 2014 roku w rosyjskim Togliatti. – To przyszło tak naprawdę niespodziewanie. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że przyjdzie taka chwila, w której będę mógł startować razem z Grzesiem – tym bardziej w takich zawodach, jak Drużynowe Mistrzostwa Świata, z orzełkiem na piersi. Był to piękny moment w moim życiu. Gdy trenowałem wcześniej na zamarzniętym jeziorze, nie spodziewałem się, że tak szybko nadejdzie taki moment. Bardzo miło to wszystko wspominam. Grzesiek bardzo dużo mnie nauczył. Podpowiadał co robić, jak robić. Jego wiedza i umiejętności okazały się nieocenione. Ogromna szkoda, że już więcej nie staniemy razem pod taśmą – wspomina Michał.
Nasuwa się pytanie, po co Grzegorz wrócił do klasycznego żużla, gdy w ice speedwayu ścieżka już była dość dobrze sprecyzowana. W tym samym roku, latem, pojechał do Belgii na zawody ligi holenderskiej, z których niestety już nie wrócił. Zginął tragicznie po upadku w bandę bez "dmuchawca", mimo podjętej próby reanimacji. – Wyjazd na zawody do Heusden-Zolder to była jego prywatna decyzja, wiedziała wcześniej o tym możliwe, że tylko jego żona i on sam. Grzesiek kursował między Polską i Holandią, woził busem różne rzeczy. Akurat tak się złożyło, że przy okazji jego wyjazdu, odbywały się zawody, w których zdecydował się wziąć udział. Miał miejsce w busie, zapakował motocykl i pojechał. Wiadomość o jego śmierci to był straszny szok dla wszystkich, bo znaczna część rodziny nie wiedziała nawet o tym, że on pojechał nie tylko do pracy, ale i również na zawody. Niestety ostatnie, bo co było dalej, to wszyscy wiemy…
Dziś Grzegorz Knapp skończyłby 42 lata, czyli jak na zawodnika ice speedwaya, jeszcze dużo byłoby przed nim. W sporcie tym bowiem nie ma żadnej granicy wieku. Cześć Jego Pamięci!
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!