Za Michałem Knappem start w Rundzie Kwalifikacyjnej do Indywidualnych Mistrzostw Świata w ice speedwayu. Reprezentant Polski zajął piętnaste miejsce z dorobkiem trzech punktów. Jakie są jego wnioski i co ma w planach na najbliższą przyszłość z lodowym żużlem? O tym powiedział w rozmowie z naszym portalem, bezpośrednio po zawodach w Szwecji.
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Michał, wynik nie do końca satysfakcjonujący, ale z pewnością jest to dla ciebie kolejne doświadczenie. Jak możesz podsumować zawody?
Michał Knapp (reprezentant Polski w ice racingu): – Mimo tych zaledwie trzech punktów, ja jestem w miarę zadowolony z tych zawodów. Mogliśmy trochę przetestować sprzęt, który został nieco zmodyfikowany po turnieju w Tomaszowie. Niektóre elementy zostały poprawione, jednak to nadal nie jest „to”. W dalszym ciągu brakuje tym motocyklom czegoś, co zagwarantowałoby szybszą jazdę. Ogólnie jestem zadowolony, to był dobry „trening” dla mnie, szczerze powiedziawszy nie oczekiwałem od siebie zbyt wiele.
– Z dobrej strony zaprezentowałeś się w biegu dwunastym, gdzie dzielnie przez wszystkie okrążenia walczyłeś z Norwegiem, Jo Saetre. Czegoś w końcówce jednak zabrakło…
– No zabrakło. Jeżeli ma się czym pojechać, to wtedy można zawalczyć. Nie wiem do końca, czego jeszcze tutaj mogło braknąć, jeśli chodzi o ten wyścig. Na pewno prędkości. Nie mogę sobie natomiast zarzucić, że walki nie było, no bo robiłem naprawdę co mogłem. Wyszło jak wyszło, co zrobić.
– Co nie zagrało w sprzęcie? Widziałem, że przesiadłeś się na drugą maszynę.
– W ostatnim biegu musieliśmy zmienić motocykl, bo pierwszy motor, na którym startowałem, stracił kompresję. Coś się zaczęło dziać z silnikiem niedobrego. Stąd też zapadła decyzja o przesiadce na drugą maszynę. Jak wiadomo, drugi motocykl, to jednak zawsze ten „drugi”. Gdy wrócimy do domu, musimy porozbierać te silniki i zobaczyć, co z nimi zaczęło się dziać, bo moc ewidentnie została utracona.
– Za tobą start na sztucznym torze w Tomaszowie i teraz na naturalnym w Örnsköldsvik. Jak możesz porównać warunki do jazdy w dwóch tak różnych miejscach?
– Na pewno na naturalnie mrożonym lodzie dużą rolę odgrywa temperatura. Dwa dni temu mieliśmy tutaj wodę na lodzie. Tor trochę się niej „napił”. Później dobrze przymroziło, dzięki czemu wszystko ładnie się ścięło. Podczas zawodów z całą pewnością lód był bardziej miękki, niż chociażby w Tomaszowie. Wiadomo, gdy jest sztuczne mrożenie, wtedy wszystko jest twardsze, nawierzchnia łatwiej się kruszy i szybciej powstają różne wyrwy. Torowi w Örnsköldsvik nie można nic zarzucić. Nawierzchnia była idealna do jazdy. Nie robiły się koleiny, a także przyczepność była bardzo dobra.
– W zawodach startowało wielu zawodników, co w Tomaszowie Mazowieckim. Tym razem zaserwowali oni znakomite widowisko, świetny poziom i co ważne – turniej bez wielu upadków. Chyba się nie pomylę, twierdząc że kluczowe są treningi i odpowiednie przygotowanie do jazdy?
– Zdecydowanie tak. To mówi samo za siebie. Jeżeli ktoś przez rok czasu nie siedział na motocyklu, a później ma bez żadnych treningów wsiąść na maszynę i odjechać zawody, to jest to troszkę karkołomne. Tutaj było widać po zawodnikach, że są już „wjeżdżeni”. My przed tymi zawodami mieliśmy tylko jeden dzień treningowy. Po drodze z Polski do Örnsköldsvik, załatwiliśmy sobie jazdę na jeziorze. Został utworzony tor, na którym można było potrenować. To jednak był tylko jeden dzień. Porównajmy to z ilością startów, jakie mają Rosjanie. To jest zdecydowana przepaść.
– Zatrzymując się przy Rosjanach, to oni jednak są kompletnie nie do „ugryzienia”…
– Przecież Nikita Bogdanow jechał, jakby był w innym świecie. Wyglądał jak człowiek z kosmosu, po prostu fantastyczna postać. To, co on robił na swoim motocyklu, to ludzkie pojęcie przechodzi. Gdybym ja miał podobną sytuację, tak jak jego sponiewierało, to zapewne leżałbym po drugiej stronie bandy. On to natomiast opanował, sprzęt ma tak dopracowany, że poszedł jak gdyby nigdy nic. Normalna sytuacja dla niego.
– Na koniec powiedz proszę, jakie w takim razie są twoje plany na najbliższą przyszłość związaną z ice speedwayem?
– Na najbliższą przyszłość na pewno poszukujemy sponsorów. To jest niezbędne do tego, by uskutecznić coś takiego, jak na przykład wyjazd do Szwecji na treningi. W Polsce nie mamy takiej zimy. Jak sprawdzaliśmy prognozę długoterminową, to nie zanosi się, żeby odpowiednie warunki do nas przyszły. Jeżeli my nie przyjedziemy tutaj na Skandynawię jeździć, to na dobrą sprawę w takich zawodach w Sanoku cudów się zdziałać nie da. Bez tych treningów nie mamy możliwości nawet poustawiać w odpowiedni sposób sprzętu. Taki wyjazd, który teraz uskuteczniliśmy, to jest koszt około dwunastu tysięcy złotych. To nie jest przecież na moją domową kieszeń.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!