Przed kilkoma dniami wyjaśniła się przyszłość Piotra Reszki. Mimo ofert klubów z PGE Ekstraligi podpisał umowę z ROW-em Rybnik i to właśnie ich barwy będzie reprezentować przez najbliższe lata.
W ostatnich sezonach tyszanina mogliśmy oglądać na mniejszych owalach. Tam notował konsekwentny progres, czym wzbudził zainteresowanie Mikkela Michelsena oraz innych klubów. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o swoich początkach, współpracy z różnymi trenerami, nowych wyzwaniach w klasie 250cc, a także podsumował dotychczasowe starty.
Rafał Drabiniok (speedwaynews.pl): Jesteśmy w Tychach, czyli mieście, które ma niewiele wspólnego z żużlem. Jak się dowiedziałeś o tym sporcie, bo przecież tu się liczy głównie piłka nożna i hokej.
Piotr Reszka (INNPRO ROW Rybnik): Tak jak mówisz, Tychy to bardziej te dyscypliny. Ja kiedyś też próbowałem grać w piłkę, ale nie wyszło. Od dzieciństwa towarzyszyły mi motocykle. Na początku jeździłem po ogródku, a dopiero potem udaliśmy się na tor w Przecławicach blisko Wrocławia. To tor pana Kończyło no i już później skończyłem w Rybniku, gdzie zdałem licencję.
RD: No właśnie, do Rybnika jest trochę kilometrów. Sport w połączeniu z dojazdami i szkołą nie jest łatwym połączeniem. Jak sobie z tym radzisz?
PR: Do Rybnika mamy godzinę drogi, więc jest to trochę. Gdy w poprzednim sezonie jeździłem trenować na ROW, to po prostu się zwalniałem z ostatniej lekcji. Zadania domowe robiło się w aucie, a potem znajdowałem chwilkę czasu i nadrabiałem zaległości. Nauczyciele też to rozumieją, których z tego miejsca chciałbym pozdrowić.
RD: Rodzice gdzieś tam nie próbowali cię odciągnąć od pomysłu jazdy na żużlu? To dość niebezpieczny sport.
PR: Z tego co pamiętam, to na początku mama się trochę stresowała i nie była zachwycona, ale po czasie zrozumiała i zgodziła się na treningi. Tata jeździ na motorach od lat, więc od razu zaakceptował i mu się spodobało. To właśnie on w ogóle mnie zaciągnął do tych motorów, no i się wciągnąłem.
RD: Na pierwszy trening musiałeś jednak trochę poczekać. Do Rybek Rybnik trafiłeś akurat, gdy w naszym kraju panowała pandemia COVID-19. Pamiętasz swoje początki?
PR: No była wtedy ta przerwa. Pamiętam na pewno, moment gdy zdawałem licencję. Jeszcze trzeba było chodzić w maseczkach. Fajne czasy, a i coś pamiętam z pierwszych zawodów. To był Toruń, ale nie pamiętam, ile zdobyłem punktów. Na pewno dobrze mi się wtedy jeździło i miałem fajne biegi z Krystianem Grędą.
RD: Przez te 4 lata w Rybniku miałeś dość liczne grono trenerów. Pierwszym był Antoni Skupień, a w kolejnych sezonach współpracowałeś z Robertem Chmielem, Krzysztofem Basem i Adamem Pawliczkiem. Z którym Ci się najlepiej pracowało?
PR: Pana Antoniego znam najdłużej, więc to oczywiste, że z nim. Z panem Krzysiem Basem uczęszczam dalej na treningi ogólnorozwojowe na sali. Z Robertem natomiast mamy bardziej taki koleżeński kontakt, a o panu Pawliczku nie powiem też niczego złego. Podczas gościnnych treningów we Wrocławiu pomagali mi Wojciech Kończyło i Robert Ruszkiewicz, a w Częstochowie Józef Kafel i Bartek Świącik.
PR: Po zimowych treningach czułem, że mam więcej siły. Nabrałem też więcej pewności siebie. Pamiętam, że gdy usiadłem na motocyklu po zimie, to czułem się o wiele pewniej, czułem, że mogę coś osiągnąć. Jakbym był na poziomie wszystkich, a może nawet lepszy. Z takim nastawieniem podszedłem też do sezonu.
RD: W ostatnim sezonie poradziłeś sobie świetnie, gdzie z Rybkami zgarnęliście praktycznie wszystko, co się dało. Miałeś sporo jazdy, ale przez ubiegłą zimę strasznie urosłeś. Czułeś pewien niedosyt, że gdyby nie on, to mogłeś jeździć jeszcze lepiej?
PR: I tak, i nie. Nie tylko wzrost się liczy, ale też i waga. Nie czułem jakby niedosytu, bo wzrost odpychał mnie wręcz od mini żużla i nie skupiałem się tak jakby na sezonie. Chciałem tylko go odjechać, by jak najszybciej zakończyć ten etap.
RD: Trenowałeś zdecydowanie częściej na dużym torze. Jak nieraz rozmawialiśmy, to też można było wyczuć, że mini żużel traktujesz bardziej jako zabawę, bo po prostu regulamin nie pozwalał ci przejść do klasy 250cc.
PR: Nie pamiętam dokładnie, na ilu treningach byłem na mini żużlu. Chyba trzy albo cztery na początku sezonu, a potem skupiliśmy się już na większych maszynach. Ten ostatni sezon starałem się traktować dość luźno, ale przy problemach z motorami nie dało się tego brać dla zabawy, człowiek się tylko wkurzał.
RD: W ostatnim roku przy sporej części stawki wyglądałeś jak taki „starszy brat”. Cztery lata jednak szybko minęły, więc czy masz jakieś zawody, które szczególnie utkwiły ci w pamięci?
PR: Jeśli chodzi o najgorsze to zdecydowanie kwalifikacje do Mistrzostw Europy w Gdańsku. Byłem jednocześnie mocno wkurzony i smutny, bo nie wiedziałem do końca, co się dzieje. Nagle tak motor po prostu przestał jechać. Dobre wspomnienia mam natomiast z MPPK, gdzie z Wiktorem (dop.red. Klechą) zająłem drugie miejsce. Na pewno też dużą dumę czułem przy złocie DMP.
RD: Duży potencjał w Tobie zauważyły też inne kluby. Możemy bowiem zdradzić, że miałeś kilka ofert, z tym z drużyn z Ekstraligi.
PR: Tak, były oferty, ale finalnie podaliśmy sobie ręce z prezesem INNPRO ROW-u, Krzysztofem Mrozkiem i teraz w Rybniku wraz z chłopakami będziemy walczyć o jak najwyższe cele, ale najpierw muszę zdać licencję. Musiałem wziąć też pod uwagę też odległość od domu. Tata wozi mnie na treningi, ale też pracuje, ja mam szkołę, gdzie przez to bym miał duże zaległości. Nie byłoby czasu, by dojeżdżać nawet na treningi.
PR: Bardzo się cieszę z podpisania kontraktu. Mam tutaj trenera, który uczył mnie wszystkiego od podstaw. Pan Antek (dop.red. Skupień) to naprawdę super trener, najlepszy, z którym dotychczas miałem do czynienia. Znajomi też mieli wpływ, Paweł Wyczyszczok, Nikodem Leśnik, Wiktor Klecha, wszystkich po prostu znam.
RD: Teraz przechodzisz do nowej klasy, więc czekają cię też nowe wyzwania. Te motocykle jednak nie są dla ciebie nowością, gdzie na treningach zdarzało ci się wygrywać z bardziej doświadczonymi zawodnikami.
PR: Tak, w poprzednim sezonie spędziłem wiele czasu na dużych torach. Trenowałem głównie w Rybniku, ale zwiedziłem też wiele torów w całej Polsce – Wrocławiu, Toruniu, Ostrowie czy Częstochowie. Cieszę się jazdą, jestem dobrej myśli, więc myślę, że będzie dobrze.
RD: Troszkę się już znamy i wiem, że jesteś też bardzo ambitnym zawodnikiem. Wobec tego, jakie masz cele na klasę 250?
PR: Na pewno Indywidualne Mistrzostwo Polski. Chciałbym się też dostać do kadry Polski, by móc uczestniczyć w międzynarodowych zawodach i ogólnie objechać dobry sezon, zdobywać punkty, bo to jest najważniejsze.
RD: Widzę sporo zdjęć Mikkela w twoim pokoju. Jest to twój idol i go najmocniej podpatrujesz, ale czy jest jeszcze inny zawodnik, którego „podglądasz”?
PR: Tak szczerze, to pod względem jazdy podpatruje najmocniej właśnie Mikkela. Podoba mi się jego sylwetka, styl jazdy. Próbuję, a przynajmniej staram się jechać podobnie do niego. Ogólnie staram się podpatrywać wszystkich, by widzieć jak się zachowują w różnych sytuacjach.
RD: Mamy już luty, więc zaraz początek sezonu. Jak ci minęła w ogóle zima? Głód jazdy już się pojawił?
PR: Szczerze? Przerwa minęła mi bardzo szybko. Czuję jakby sezon dopiero się zakończył, a teraz mamy jest luty, za niedługo marzec i początek treningów. Mam jednak głód jazdy. Chcę już wejść na motor, naprawdę. Człowiek uzależnił się od tego sportu.
RD: Widziałem, że próbowałeś je zwalczyć jazdą na innych maszynach. Zdarzyło ci się pojeździć na motocrossie i pitbike’ach.
PR: Jak jest lepsza pogoda, to najczęściej właśnie jedziemy na crossa. Pojedzić, oswoić się z prędkością, czy z ogólnie motorem. To też mi sprawia frajdę.
RD: Czyli przez cały rok masz kontakt z motocyklem. Jaki wpływ może to mieć też na twój późniejszy sezon?
PR: Mi to pomaga. Ogólnie po długiej przerwie człowiek musi się z powrotem do wszystkiego przyzwyczaić. Cross to też jest motor, manewrowanie gazem, sprzęgło, prędkość czy ból mięśni po długiej jeździe, po hopkach i dziurach. Ręce wtedy też pracują i przyzwyczają się do trudów sezonu.
RD: Została już ostatnia prosta, do powrotu na tor, czyli też najważniejszy czas dla zawodników. Twoje tegoroczne przygotowania różnią się jakoś od tych z wcześniejszych lat?
PR: W garażu na przykład wsiadam na motor i na nim tam pracuję nad sylwetką i pozycją. Z chłopakami z ROW-u jeździmy na treningi do pana Igora Fojcika z Ninja Warrior. Te treningi są intensywne i czuję, że dają dużo. Tak jak mówiłem wcześniej, chodzimy też do Pana Basa (dop.red. Śląsk Świętochłowice).
PR: Na koniec chciałbym podziękować tym, którzy mnie wspierają, bym mógł się rozwijać. Na szczególne podziękowania zasługują Mikkel Michelsen, Dziadek i Babcia oraz firmy: Sanmar, Deltatrans i Proving. Jeśli któraś firma chciałaby dołączyć do mojego teamu, to zapraszam do kontaktu.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!