Polski żużel w kobiecym wydaniu to obecnie trzy reprezentantki płci pięknej. Niewykluczone, że niedługo dołączy do nich podopieczna Indywidualnego Mistrza Polski – Janusza Kołodzieja. Kto taki i skąd u niej miłość do speedwaya?
Obecnie certyfikaty żużlowe posiadają trzy dziewczyny – Monika Nietyksza, Weronika Burlaga oraz Wiktoria Garbowska. Na torze jednak oglądamy tylko tę ostatnią, która startowała w rozgrywkach o Drużynowe Mistrzostwo Polski Juniorów. Z kolei Niemka – Sindy Weber zapisała się w historii polskiego sportu żużlowego jako pierwsza kobieta, która zadebiutowała w meczu ligowym.
Konrad Cinkowski (speedwaynews.pl): – Bardzo się cieszę, że ostatecznie zdecydowałaś się ze mną porozmawiać. Powiedz nam coś o sobie na początek.
Martyna Mróz (adeptka Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja): – Mam 15 lat i od września br. rozpoczęłam naukę w II Liceum Ogólnokształcącym w Tarnowie. Wolny czas staram się spędzać aktywnie ze swoimi przyjaciółmi. Lubię jazdę na rowerze, na rolkach. Dużą frajdę sprawia mi jazda konna, a szczególnie rajdy po lesie. Lubię też sporty wodne, np. pływanie czy windsurfing.
– Skąd u Ciebie zainteresowanie żużlem i czy pamiętasz pierwsze zawody, na których było dane Ci zasiąść na trybunach, domyślam się, że tarnowskiego obiektu?
– Zgadza się. Pierwsze zawody, na których byłam, odbyły się na stadionie w Tarnowie – Mościcach, był to najprawdopodobniej mecz Unii Tarnów z Włókniarzem Częstochowa. A skąd zainteresowanie? Pewnego dnia pojechałam na tor Esta w Nowodworzu i wtedy udało mi się zobaczyć trening jednego z adeptów Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja i tak byłam zafascynowana, że już wtedy przez głowę przeszła mi myśl, że też chciałabym spróbować swoich sił w tym sporcie.
– Jak zareagowali rodzina, znajomi, koledzy na to, że Ty chcesz jeździć w lewo? Trudno było przekonać rodziców do tego, by wyrazili zgodę na uprawianie tego sportu?
– Jak już wspomniałam wcześniej, przyglądałam się jeździe na motocrossie. Z racji tego, że mieszkam blisko toru Esta, często przyjeżdżałam tam rowerem. Po pewnym czasie dopiero zapytałam rodziców, czy mogą mnie zapisać do szkółki Janusza Kołodzieja. Odniosłam wrażenie, że ich to zszokowało i dowiedziałam się, że nie ma takiej możliwości. Teraz mnie wspierają, ale bardzo długo ich prosiłam żeby się zgodzili, dopiero na moje 12. urodziny wyrazili zgodę – myśleli pewno, że na tym jednym razie się skończy… (uśmiech – dop. aut.). Jeżeli chodzi o akceptację znajomych i rodziny to powiem tak, że niektóre osoby przyjęły to bardzo dobrze i kibicują mi cały czas, ale większość była i jest temu przeciwna. Głównie słyszę komentarze, że ten sport nie jest dla dziewczyn.
– Widziałem w mediach społecznościowych, że masz trochę zdjęć z jazd na crossie. Nie myślałaś, by spróbować swoich sił w tym sporcie?
– Na crossie zaczynałam swoją przygodę pod okiem Ernesta Kozy, tak jak większość adeptów szkółki. Oczywiście bardzo mi się podobało i aktualnie traktuję tę jazdę jako formę przygotowania do sezonu. Jednak po spróbowaniu jazdy na żużlu, zostałam przy sporcie bez hamulców.
– A jak u Ciebie ze sprzętem? Dysponujesz swoim prywatnym czy jeździsz na motocyklach podstawionych przez Janusza?
– Aktualnie posiadam dwa GM-y. Jeden jest szkółkowy, a drugi mój prywatny.
– Trenujesz w szkółce Janusza Kołodzieja pod okiem Janusza, Ernesta Kozy oraz Stanisława Kępowicza. Co możesz powiedzieć o zajęciach z każdym z nich i jakie podejście ma Janusz do kobiety w swoim zespole?
– Hmmm, co mogę powiedzieć… Na pewno to, że czuję wsparcie każdego z nich, mimo że jestem kobietą. Ważne jest dla mnie to, że nie jestem traktowana jakoś inaczej – gorzej lub lepiej. Nie posiadam taryfy ulgowej ze względu na płeć. Każdy angażował się w treningi i starał się mnie jak najwięcej nauczyć. Pod okiem Ernesta Kozy odbywały się moje pierwsze treningi i zapoznanie z tym sportem. Najpierw jeździłam na crossie i to Ernest mnie wszystkiego uczył. Później zaczęłam treningi na motocyklach żużlowych (kolejno: rama żużlowa z silnikiem pit-bike i motocykl żużlowy) i też w zależności kto miał czas to zajmował się treningami – Ernest albo Pan Janusz. Na uwagę zasługuje fakt, że bycie adeptem szkółki Janusz Kołodzieja to nie tylko treningi na torach żużlowych, ale także inne zajęcia ogólnorozwojowe, o które zabiegał Pan Janusz, np.: z budowy motocykla żużlowego, zajęcia na siłowni, ćwiczenia na sali gimnastycznej, czy nauka języka angielskiego w sezonie zimowym. Teraz moje treningi odbywają się pod okiem Stanisława Kępowicza, który jest bardzo cierpliwy, zaangażowany w nasze treningi i zaraża nas wręcz swoją pasją i miłością do czarnego sportu.
– Czy fakt, że szybko swoją karierę skończyła Klaudia Szmaj czy też nie wiedzie się Weronice Burladze czy Monice Nietykszy nie generuje u Ciebie myśli, że Tobie też może się nie powieść?
– Jestem dobrej myśli, wszystko co do tej pory sobie postanowiłam, to udało mi się zrealizować. Wymieniłeś dziewczyny, którym się nie udało, lub po prostu zabrakło szczęścia, ale z drugiej strony jest Celina Liebmann, która naprawdę bardzo fajnie jeździ.
– Mówisz, że Twoją mocną stroną jest dążenie do zdania egzaminu na licencję żużlową. Czy wiemy już, kiedy będziesz do niego przystępowała? Uda się jeszcze w tym roku czy bardziej nastawiacie się z trenerami na kolejny?
– Myślę, że to temat jeszcze odległy.
– Nie czujesz się mniej kobieco uprawiając typowo męski sport?
– Uważam, że nie mam powodu, aby czuć się mniej kobieco, jeżdżąc na żużlu. W obecnych czasach świat idzie do przodu i chyba już nie ma takiego podziału na sporty męskie i damskie. Myślę, że każdy robi to, co najbardziej lubi i w czym się czuje dobrze..
– Dziękuję bardzo za rozmowę. Chciałbyś dodać coś na koniec od siebie, a może kogoś pozdrowić?
– Na koniec chciałbym pozdrowić trenerów i kolegów z Akademii, a także podziękować za wsparcie właścicielom firmy reklamowej IMPREX z Tarnowa oraz wszystkim, którzy służą nam pomocą.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!