Martin Smolinski w chorwackim Goričan zajął dziesiątą lokatę, ale gdyby nie jedna sytuacja, Niemiec byłby bardzo blisko awansu do elity. Wypowiedział się o tym krótko, zaraz po zakończeniu turnieju.
Dziesięć punktów – tyle wystarczyło, aby być o krok od przyszłorocznego cyklu Speedway Grand Prix. Martin Smolinski w Challenge zdobył ich siedem. Lecz gdyby nie jedna literka „W”, miałby ich tyle, ile potrzeba, aby wystartować w wyścigu dodatkowym. Jak pisaliśmy już w relacji (dostępnej TUTAJ), w biegu siódmym doszło do kuriozalnego zdarzenia. Kierownik startu pokazał czarno-białą chorągiewkę nie po czwartym, a po trzecim okrążeniu. Na bezpiecznym, niezagrożonym prowadzeniu jechał wówczas Smolinski. Sędzia nakazała powtórzyć bieg jeszcze raz, ale tym razem Niemiec upadł na trzecim okrążeniu. Decyzja zapadła, by go wykluczyć, a wyniki zaliczyć.
– Wszyscy jesteśmy ludźmi, ale wszystko rozegrało się przez kierownika startu, który pokazał niewłaściwą flagę. Powiedziałbym, że sędzia zrobiła nie do końca satysfakcjonujący start, gdyż kierownik startu stał tam, gdzie nie powinien, kiedy ruszał bieg. Zawsze jest ciężko, gdy zapalone jest już zielone światło, a ludzie poruszają się obok ciebie – komentował sobotnie wydarzenia Martin Smolinski w rozmowie z naszym korespondentem.
– Jest to trudne, kiedy pracuje się ciężko po takim upadku, jaki zaliczyliśmy już w pierwszym biegu zawodów. Byłem cały obolały, nie mogłem za bardzo się ruszać. Musiałem udać się do lekarza, gdyż myślałem, że mam 2 rozdarcia na plecach po tym zdarzeniu, a jak się rozebrałem okazało się, że było ich sześć czy siedem, a to sprawiało spory ból – mówił Niemiec. Smolinski był awizowany do startu w Zlatej Prilbie SNP w Żarnovicy na dzień później po GP Challenge. Miał być tam największą gwiazdą w stawce, jednak z uwagi na wydarzenia z Chorwacji, do Słowacji nie przyjechał.
– Pracowałem cały czas na dobry wynik w tych zawodach. Później patrzysz na rezultat, a tu się okazuje, że trzy punkty i mogłem być w Grand Prix 2020, ale… kierownik startu pokazał złą flagę. W tej chwili jest to bardzo smutne dla mnie. Zobaczymy co będzie dalej. Jeśli ciężka praca nie pójdzie na marne, to może uda się w przyszłym roku i powrócę do Grand Prix, gdyż myślę, że pokazuję swój potencjał – zakończył rozczarowany Martin Smolinski.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!