Mariusz Cieśliński jest jednym z wielu w naszym kraju kick-bokserów, a zarazem także zawodnikiem boksu tajskiego. Na jego koncie jest cała masa medali mistrzostw świata, Europy, Polski. Odpowiada także za przygotowanie do sezonu żużlowców Sparty Wrocław.
Jest pierwszym zawodnikiem reprezentującym Polskę, który został zawodowym mistrzem świata w boksie tajskim (22 sierpnia 2005, Nowy Jork), pokonując Taja Faphimaia Bunkerda. Skąd więc jego obecność w czarnym sporcie? – Współpraca ze Spartą Betard Wrocława zaczęła się w 1999 roku i trwa, z przerwami, do dziś. W kadrze Polski zajmowałem się przygotowaniem ogólnorozwojowym żużlowców, a w klubie także suplementacją i konsultingiem szkoleniowym. Bazę mamy na wrocławskim Stadionie Olimpijskim, gdzie znajduje się świetnie wyposażona salka do sportów walki, a poza tym każdy zawodnik dostaje własną rozpiskę treningową. Są świadomi swych obowiązków, poza tym podczas rozmaitych testów sprawdzamy co zrobili, jakie są aktualne parametry itd. Niektórzy żużlowcy mają bardzo dobre wyniki podczas tych sprawdzianów, zresztą bardzo dobrze radzą sobie w innych sportach, np. piłce nożnej czy snowboardzie – przyznaje Mariusz Cieśliński w rozmowie z serwisem pzkickboxing.
Zapytany czy żużlowcy przejawiają predyspozycje do kickboxingu i innych sportów walki potwierdza, że tak. – Jednym z najbardziej uzdolnionych w temacie sztuk walki jest Maciek Janowski – kopie, boksuje, klinczuje, potrafi zrobić z miejsca salto w tył. Sprawnością mógłby zaskoczyć niektórych kickboxerów. Czasem zakłada rękawice i powalczymy, oczywiście typowo rekreacyjnie, ale i tak nie ma ze mną szans, mimo że skoczyłem 46 lat. Indywidualnie pracuję m.in. z innym utytułowanym żużlowcem Jarkiem Hampelem i nie tylko jemu, ale i wszystkim polecam kickboxing i boks tajski. To nie jest tak, że są to sporty tylko dla młodych i wyczynowo uprawiane. Przeciwnie, bardzo fajnie wpływają na nasz ogólny rozwój i każdy może spróbować obydwu dyscyplin. Moim zdaniem to podobne zajęcia do biegów czy jazdy rowerem, ale pod warunkiem, że pod okiem wykwalifikowanych trenerów.
Choć wielokrotnie Cieślińskiemu było dane rywalizować z żużlowcami na matach, to nigdy nie miał okazji dosiąść maszyn na których na co dzień jego podopieczni ścigają się w lewo. – Nigdy nie jechałem na sprzęcie wyczynowym i nie zamierzam. Zwykły człowiek nie potrafiłby odpalić takiej maszyny, nie sposób przejść tzw. procedury startowej. Motocykl żużlowy to nie motor typu ścigacz czy do crossu itd. To przede wszystkim bardzo duża moc i brak hamulców. Sprzęt tylko dla zawodników profesjonalnych, nie na okazjonalną przejażdżkę.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!