Maria Przybyłek to jedyna kobieta w Polsce, która postanowiła rozpocząć swoją przygodę z amatorskim żużlem. Co ciekawe, zawodniczka pasjonuje się również nordic walking, zdobywając 2 lata z rzędu mistrzostwo Polski w tej dyscyplinie.
W rozmowie z naszym serwisem opowiedziała między innymi o tym, dlaczego postanowiła spróbować swoich sił w czarnym sporcie oraz jakie miała wspomnienia ze swojego pierwszego treningu.
Wiktoria Sztuka, speedwaynews.pl: – Na wstępie warto zapytać o początki z amatorskim żużlem. Co skłoniło Panią do podjęcia decyzji o spróbowaniu swoich sił w tym sporcie?
Maria Przybyłek: – Na żużlu jeździć chciałam zawsze od najmłodszych lat i to było nieuniknione, że kiedyś wsiądę na motor. Kiedy nadarzyła się okazja, to nie zwlekałam z tym. Szybciutko poszukałam motocykla i zaczęłam swoją przygodę. Motocykl dostałam za bardzo dobre wyniki w nauce. Do jazdy na żużlu trzeba dojrzeć, być gotowym, opanowanym – z zimną i spokojną głową. Trzeba się skupić na jeździe i dlatego, kiedy te wszystkie warunki zostały spełnione, to pojechałam na trening. To była tylko moja i świadoma decyzja.
– Nie przeszło Pani kiedyś przez myśl, aby „zasmakować” profesjonalnego żużla?
– Oczywiście, fajnie byłoby jeździć zawodowo na żużlu, ale… Całe dnie trzeba poświęcić na treningi, przygotowanie i podróże. Na pracę nie byłoby wtedy czasu, a pieniądze na to wszystko muszą być. Nikt na piękne oczy nie zasponsoruje, szczególnie kobiety. A chciałabym bardzo. Kto, jak nie ja!
– Kiedy pojawił się pomysł, by trenować czarny sport, był ktoś, kto okazywał największe wsparcie?
– Pomysł o treningach padł zaraz, jak zdałam egzaminy w szkole policealnej. Miałam sobie coś wybrać za bardzo dobre wyniki w nauce, więc wybrałam! Mąż trochę marudził, ale nie miał wyjścia. Słowo się rzekło! Powiedział tylko: „Wiesz, że jak się przewrócisz, to będzie bolało” – i tyle. Potem pojechaliśmy po motocykl do Smyka i się zaczęło. Największe wsparcie, oczywiście, było ze strony mojego męża i pomoc we wszystkim. Zaczynałam od zera, więc trzeba było wszystkiego szukać, kupować, dzwonić. Z dnia na dzień stał się moim mechanikiem, kierowcą i menadżerem. a z racji tego, że jestem niską, małą osobą, było ciężko dopasować ubranie i buty. Wspierali mnie też niektórzy koledzy z parku maszyn, trener i wiele osób ze środowiska żużlowego.
– Jak wyglądała kwestia pozyskania sprzętu? Należało to do łatwych rzeczy, czy wręcz przeciwnie?
– Z kupnem sprzętu było ciężko, bo był to środek sezonu. Nie było motocykli na sprzedaż. Nie miałam też ani busa, ani przyczepki do motocykla. Wszystko trzeba było kombinować. Pamiętam, jak jechaliśmy po pierwszy motocykl. Musiałam poprosić kolegę, bo miał większy samochód. Jak jechaliśmy, cała się trzęsłam z wrażenia i szczęścia! Potem kupno ubrania – też ciężki temat. Rozmiar butów, mała kobieca stopa, nawet nowe buty trzeba było zamawiać w takim rozmiarze. Kask mały, rękawiczki małe. W tamtych czasach z wszystkim był problem. Teraz amatorstwo się rozwinęło i jest większy wybór. Do tego dochodziła jeszcze wiedza o sprzęcie, przecież zaczynałam od początku. Co z tego, że była mi znana budowa motocykla, jak żużlowy jest specyficzny. Trzeba się było wszystkiego nauczyć od początku.
– Pani pierwszy trening odbył się na Stadionie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie. Jakie wspomnienia pozostały z tego przełomowego dnia?
– Z pierwszego treningu mam cudowne wspomnienia. Wsiadłam i pojechałam, i nic sobie nie zrobiłam, z czego koledzy byli zdziwieni. Wszystko było tak, jak sobie wyobrażałam. Przecież marzyłam o tym od dziecka! Ale ja wiedziałam, że sobie poradzę, bo wcześniej jeździłam przecież ścigaczem. Koledzy myśleli, że raz się przejadę i na tym skończę. Jakie było ich zdziwienie, jak na treningach pojawiałam się regularnie.
– Jest coś poza żużlem, czym wypełnia Pani chwilę wolnego czasu?
– Po sezonie trzeba było przygotować swoją formę fizyczną na sali. Dodatkowo wymyśliłam sobie jeszcze trening z kijkami – i tu zaczyna się kolejny rozdział mojej historii. Chodziłam, chodziłam, aż pewnego dnia zapragnęłam spróbować swoich sił na zawodach. Ku mojemu zdziwieniu, przy bardzo kiepskim sprzęcie, ale z dobrą kondycją, stanęłam na podium. Potem pojechałam na kolejne zawody, na których szło mi doskonale. Wtedy zapadła decyzja, że muszę wybrać, bo tych dwóch sportów nie da się pogodzić. Ciało musi być sprawne, jeżeli chce się zdobywać laury w nordic walking, więc teraz żużel zszedł na drugi plan. Byłam 2 lata z rzędu mistrzynią Polski. Jestem instruktorem i sędzią. Jeżeli tylko zima na to pozwala, to jeżdżę z kolegami na lodzie i tam mogę się wtedy wyszaleć. Tęsknię bardzo za jazdą i nieuniknione jest to, że wrócę prędzej, czy później. Zresztą nie wiem, co mi jest przeznaczone i dlatego nic nie planuję. Zaplecze żużlowe mam, kondycję mam, więc wystarczy tylko odpalić motor i jechać na trening.
– Nieciężko zauważyć, że kobiety na żużlu nie mają łatwo. Pomimo tego, warto wsiąść na motocykl i brnąć po marzenia?
– Marzenia są po to, żeby je spełniać – nieważne, czy to kobieta, czy mężczyzna. Ważne, jakim jest się człowiekiem i jakie ma się podejście do sportu. Ja nie żałuję, że zaczęłam jeździć. Zwiedziłam Polskę, przy tym poznałam wielu wspaniałych ludzi i miałam możliwość jeździć po wielu torach. Byłam zapraszana na zawody w całej Polsce. Jeżeli chce się tylko gwiazdorzyć i robić zdjęcia, żeby je wrzucać na portale społecznościowe, to nie tędy droga! Jazda była moim marzeniem, a nie próbą zaimponowania komuś. Wkładałam w to całe serce i swój wolny czas. Nigdy nikt nie dał mi odczuć, że jestem gorsza, bo jestem kobietą, chociaż mieli ciężki orzech do zgryzienia, kiedy stawali ze mną pod taśmą i przegrywali.
– Czy odczuwalny jest fakt, że Pani jako jedyna kobieta ściga się wśród żużlowych amatorów?
– Jako że jestem jedyna w żużlu amatorskim, to jestem rozpoznawalna. Wystarczy słowo: „Marysia”’ i już każdy wie, o kogo chodzi. Kiedy pojawiałam się na nowych torach, miałam wielu kibiców i musiałam z nimi rozmawiać, pozować do zdjęć i rozdawać autografy. To było miłe i pokazywało, że kobiety są potrzebne w tym sporcie. Zawsze miałam specjalne traktowanie i nieraz dostałam kwiaty na prezentacji. Bardzo dobrze wspominam występy na zawodach. Przy okazji pozdrawiam wszystkie osoby które mnie wspierają. Wracam niebawem!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!