Cykl Grand Prix wkracza w decydującą fazę. W sobotę będziemy świadkami turnieju na gorzowskim „Jancarzu”. Z tej okazji porozmawialiśmy z Marcinem Kuźbickim, który wypowiedział się w kontekście swoich przewidywań na nadchodzące zawody, a także wielu innych kwestii związanych z – jakby nie patrzeć – nową erą Indywidualnych Mistrzostw Świata. Zapraszamy do lektury!
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Przed nami 5. runda Grand Prix w Gorzowie. Jakie są twoje przywidywania? Zmarzlik Faworytem?
Marcin Kuźbicki (Prowadzący studio GP w Eurosport, komentator Eleven Sports): – Ciężko uważać za głównego faworyta kogoś innego niż Bartka Zmarzlika (śmiech). Chociaż jak popatrzymy w statystyki, to na cztery rundy w tym sezonie, wygrał tylko jedną. Bardzo pewnie prowadzi jednak w klasyfikacji generalnej, a ponadto będzie jechał na własnym torze. Nawet jeśli będzie przygotowany ciut inaczej, niż na ligę – bo tak się często zdarza – Bartka nie jest w stanie nic zaskoczyć. Faworyt jest zdecydowany, ale żużel oglądamy po to, żeby mieć niespodzianki, więc różnie może być. Weźmy pod uwagę jego kolegę klubowego – Martina Vaculíka, który też ma jedno zwycięstwo i… też będzie jechał u siebie, na torze gdzie zna każdy jego kąt. Trzymamy kciuki również za innych Polaków. Patryk Dudek przebudził się w Teterow i być może na fali tamtego sukcesu, będzie w stanie go powtórzyć. Maciej Janowski na pewno będzie zmotywowany, żeby pokrzyżować mu szyki na jego domowym torze. Turniej zapowiada się baaardzo interesująco.
– Z „dziką kartą” pojedzie Szymon Woźniak, który w tym sezonie jest naprawdę w mocnym gazie…
– Tak. Szymon Woźniak jest rzeczywiście bardzo mocno napędzony. Odbywa aktualnie naprawdę świetny sezon, czego nie do końca oddają statystyki. Szymon zazwyczaj w meczach ligowych startuje pod „dziewiątką”, albo pod „jedynką”, więc ma biegi z liderami drużyny przeciwnej. Zazwyczaj dysponuje zdecydowanie trudniejszym układem startów, niż chociażby Anders Thomsen. Nie dość, że średnia Szymona Woźniaka sama w sobie jest imponująca, to jeszcze mam wrażenie, że nie oddaje w pełni jego obecnej formy. Natomiast czy on będzie kandydatem aż do zwycięstwa w GP? Podejrzewam, że nie. Tego doświadczenia na poziomie GP jeszcze mu brakuje. Może oczywiście sprawić niespodziankę i nawet awansować do biegu finałowego – co byłoby bardzo miłe – ale jego potencjalne zwycięstwo byłoby dużym zaskoczeniem.
– Pozostając przy Szymku, widać u niego progres w wielu aspektach, w tym także w samej technice jazdy. Obserwowałem go w Debreczynie podczas eliminacji do cyklu Grand Prix i jechał tam, kolokwialnie mówiąc – jak poparzony. Śmiem twierdzić, że jest w stanie powalczyć o czołową trójkę w turnieju Challenge…
– Oczywiście, progres u Szymka jest ewidentny. Ja nie jestem jednak aż takim optymistą, jak ty, pod kątem występu Polaków w Grand Prix Challenge. Mimo, że zarówno Dominik Kubera, jak i Szymon Woźniak jadą naprawdę świetny sezon, to wydaje mi się, że akurat na torze w Glasgow inni zawodnicy mogą odnaleźć się nieco lepiej. Mam tu na myśli głównie Anglosasów, wychowanych na brytyjskich torach, czyli przede wszystkim Roberta Lamberta i Dana Bewleya, również Maxa Fricke’a czy Jacka Holdera. Woźniak i Kubera na każdym torze ulokowanym w Europie kontynentalnej byliby mocnymi faworytami do awansu. Akurat tor w Glasgow niekoniecznie może im sprzyjać. Niemniej chciałbym się mylić.
– Woźniakowi może przydać się doświadczenie z Anglii, bo jak wiemy, startował swego czasu w barwach Leicester Lions…
– Tak, natomiast tego doświadczenia nie zebrał aż tyle, jak chociażby Bewley czy Lambert, którzy jeździli tam od młodości. Robert wychowywał się co prawda na torach niemieckich, natomiast brytyjskie – jak wiadomo – bardzo mu pasują. Chciałbym, żeby Polakom poszło jak najlepiej, ale tak zupełnie szczerze, gdybym miał typować faworytów do awansu z GP Challenge, to byliby to Bewley, Lambert i Fricke.
OGLĄDAJ SPEEDWAY GRAND PRIX POLSKI W GORZOWIE WIELKOPOLSKIM W EUROSPORT EXTRA W PLAYER.PL!
– Właśnie. Grand Prix Challenge odbędzie się w Glasgow. Czy są plany, aby ten turniej również był transmitowany? Jest to jakby nie patrzeć, swoista część walki o tytuł mistrza świata…
– Ostatnie dwie edycje Grand Prix Challenge były transmitowane przez Eleven Sports, natomiast nie wiem, jak to będzie w tym roku. Wszelkie decyzje w takich sprawach zapadają wysoko nade mną.
– Wracając do samego cyklu… Pierwsza runda w Goričan to świetne ściganie. Trzy kolejne już nie dostarczyły tak dużych emocji. Czy gorzowski tor jest w stanie przełamać tę nie do końca dobrą passę?
– Myślę, że jest nadzieja. Liczę na to, że ta runda będzie tak samo dobra, jak wspomniany przez ciebie turniej w Goričan. Z tych czterech poprzednich rund najgorsze do oglądania dla mnie były zawody w Pradze. Bezdyskusyjnie. Tam się nie działo dosłownie nic. W Warszawie nie był to najlepszy w historii turniej, natomiast było kilka fajnych wyścigów, jak chociażby fantastyczna walka Zmarzlika z Frickiem w biegu dwudziestym. Teterow to były bardzo specyficzne zawody. Tor niezwykle wymagający. Przyznam jednak, że jedna właśnie taka runda w sezonie bardzo się przydaje, bo to był tor który nie tylko weryfikował spasowanie zawodników ze sprzętem, ale też odwagę i umiejętność radzenia sobie na dziurawym, przyczepnym i dość niebezpiecznym owalu. To też jest jakąś wartością. Żużel od paru lat rozgrywany jest na torach bardzo twardych. Co do zasady jest to dobry kierunek, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze, natomiast raz na jakiś czas zawody w takich warunkach mi nie przeszkadzają. Ale, oczywiście, wolę takie klasyczne Grand Prix z dużą ilością mijanek, jak chociażby słynny turniej we Wrocławiu w 2019 roku. Liczę, że runda w Gorzowie do tego nawiąże. Co prawda w tym roku w zawodach ligowych na „Jancarzu” nie ma tych mijanek jakoś porażająco dużo, mimo że tor został przebudowany. Teoretycznie powinien więc sprzyjać walce bardziej niż kiedyś. Pierwszy łuk został poszerzony, wierzchołek krawężnika na drugim łuku spłaszczony, a do tego oba łuki podniesione. To są zmiany, które powinny umożliwiać lepsze ściganie. W lidze póki co tego nie widać, ale trzymam kciuki za to, żeby w Grand Prix było przeciwnie i aby turniej był bardzo atrakcyjny.
– Niebawem będziemy świadkami SGP w Cardiff, a także SGP2, czyli walki o Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów. Czy to dobre dla tych młodych zawodników, że powalczą na tak wielkiej i prestiżowej arenie?
– Tak, myślę że jest to bardzo dobry pomysł. Po pierwsze – jak sam stwierdziłeś – będzie to bardzo duże wydarzenie dla tych młodych zawodników, aby ścigać się na tak wielkim stadionie. Po drugie, bardzo podoba mi się w tegorocznym SGP2, że każdy z trzech torów, na którym zostaną rozegrane zmagania, jest skrajnie odmienny od pozostałych. Mieliśmy długi i bardzo wymagający tor w Pradze. W Cardiff będzie kompletne przeciwieństwo, czyli krótka „agrafka”. Ciężko powiedzieć, że tor typowo brytyjski, bo jednak jest to owal tymczasowy. Będzie tam wymagana zupełnie inna technika jazdy, niż w Pradze. Na samym końcu Toruń, czyli coś takiego – można powiedzieć – pomiędzy tymi dwoma. Te trzy areny będą bardzo zróżnicowane. Da nam to gwarancję, że tegoroczny Mistrz Świata Juniorów będzie rzeczywiście najlepszy i też najbardziej uniwersalny i wszechstronny, bo będzie umiał sobie radzić na każdym rodzaju toru.
– Czy tor w Cardiff wytrzyma jednak tak dużą porcję ścigania? Znamy doświadczenia z przeszłości, gdzie tamtejszy owal potrafił „rozwalić się” po trzeciej serii startów. Teraz będziemy mieć kwalifikacje do GP, turniej GP, trening przed SGP2 i później kolejne zawody…
– To jest bardzo dobre pytanie. Trzymam kciuki, żeby wytrzymał. Juniorzy nacierpieli się wystarczająco w Pradze. Jestem przekonany, że ekipa, która będzie układać ten tor, sprosta temu wyzwaniu. Nie będą robić tego po raz pierwszy, bo GP w Cardiff mamy od 2001 roku, z przerwą ostatnio spowodowaną koronawirusem. Tych rund było jednak bardzo wiele. Tak jak sam wspomniałeś – nie będzie to łatwe. Jest ryzyko, że ta nawierzchnia będzie się rozrywać. Liczę, że jednak tak się nie stanie.
– Jak pracuje się tobie przy turniejach GP? Dobrze czujesz się w prowadzeniu studia, czy jednak lepsze dla ciebie jest komentowanie?
– Bardzo dobrze mi się pracuje. Ciężko mi stwierdzić, czy lepsze jest prowadzenie studia, czy komentowanie. To i to tak samo lubię. Zyskałem doświadczenie przy prowadzeniu studia zimą podczas transmisji ze skoków narciarskich. W żużlu wcześniej tego nie robiłem, ale mam bardzo dużą frajdę z tej pracy. Dodatkowo uważam, że stacja zatrudniła bardzo dobrych ekspertów. Piotr Protasiewicz i Grzegorz Walasek to są bardzo pozytywni i przede wszystkim – dysponujący ogromną wiedzą i doświadczeniem ludzie. Oglądanie Grand Prix w takim towarzystwie to jest bardzo duża przyjemność. W zasadzie ciężko to nawet nazwać pracą.
– Czy towarzyszył ci jakiś stres przy debiucie dziennikarskim w światowym cyklu?
– Nie, nie bardzo. Akurat do Goričan pojechałem w roli reportera, którą znam z meczów Ekstraligi, 1. ligi czy Mistrzostw Świata Juniorów. No dobra, może delikatny stres był, bo jednak to moje pierwsze „dziennikarskie” Grand Prix. Ale w chorwackim parku maszyn było bardzo miło. Największym minusem pracy reportera jest to, że zawodnicy często odmawiają i nie chcą przychodzić do wywiadów. W Goričan nie było jednak tego problemu. Co poprosiłem kogoś o wywiad, to się godził. Bardzo miłym dodatkiem było to, że otrzymałem pozwolenie, żeby nie robić tych wywiadów na tzw. ściance. Nie trzeba było zawodników wyrywać z boksu i iść z nimi w inne miejsce, tylko wystarczyło złapać ich w „naturalnym” środowisku, czyli tuż przy ich boksie z pracującymi mechanikami w tle. Myślę, że i dla widza to było bardziej atrakcyjne i też dla mnie samego, łatwiejsze.
– Jest to z pewnością jakaś pozytywna odmiana, bo w Ekstralidze macie jasno sprecyzowane, że wywiady można przeprowadzać tylko na ściance…
– Tak, w Speedway Ekstralidze musi być to robione na ściance. Rozumiem, że to wszystko ze względów sponsorskich. Jak wiemy, w tych rozgrywkach kręcą się naprawdę ogromne pieniądze i każdy sponsor chce mieć swoją ekspozycję, także jest to zrozumiałe. Ale bardzo podoba mi się, że podczas GP możemy robić wywiady bezpośrednio w parku maszyn.
– Podejrzewam, że mam dokładnie takie same zdanie, jak nowi promotorzy. Chciałbym zobaczyć Grand Prix w nowych lokalizacjach. Wiem, że takie plany są. Teraz jest dopiero pierwszy sezon pod rządami Discovery, dlatego tych nowych miejsc jeszcze nie ma. Mieliśmy powrót do Gorican, ale mam świadomość, że jest w zamiarach to, aby otworzyć cykl na nowe kierunki. To jest rzecz, której obecnie brakuje najbardziej. Osoby decyzyjne też tak uważają, także na pewno będą starania w tym celu, aby to się spełniło. Celem jest z pewnością wyjście poza Europę.
– Pójdźmy więc o krok dalej. Gdzie Marcin Kuźbicki widziałby Grand Prix w nowych lokalizacjach. Ja osobiście chętnie ujrzałbym turniej w węgierskim Nagyhalász…
– Nagyhalász to jest świetny tor. Bezdyskusyjnie. Brakuje tam jednak troszeczkę infrastruktury. Jest to bezsprzecznie, bardzo ciekawa kandydatura, zgadzam się. Z torów naturalnych, być może, że nawet najciekawsza. Mnie osobiście marzy się od zawsze Grand Prix na Monmore Green w Wolverhampton, natomiast tam jest ten sam problem, co w Nagyhalász. Mamy tam świetny tor, bardzo techniczny, który przyniósłby na pewno sporo niespodzianek, natomiast infrastruktura na owalu w Wolverhampton jest niestety – mało reprezentacyjna.
– W Wolverhampton problemem byłoby nawet same oświetlenie, które nie daje wieczorem zbyt dobrej widoczności…
– Trzeba by tam było wpompować gigantyczne pieniądze w remont tego stadionu. Realnie patrząc, podejrzewam więc, że to się nie stanie. Co do lokalizacji na torach tymczasowych, gdzie można byłoby usypać nawierzchnię, myślę że numerem jeden byłaby runda w Stanach Zjednoczonych. To niewątpliwie można byłoby traktować jako nawiązanie do czasów sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie finał finały jednodniowe były rozgrywane chociażby w Los Angeles. Nie musiałoby to być konkretnie to miejsce, ale mam na myśli ogólnie rynek amerykański. Może w niedalekiej przyszłości Argentyna, która gościła niegdyś Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów. W zasadzie każdy nowy kierunek byłby fajny i atrakcyjny, nawet Azja. Nie wiem jednak, czy byłoby tam zainteresowanie tamtejszych federacji motocyklowych, żeby zorganizować takie wydarzenie. Gdyby jednak się udało, byłoby to ciekawe. Brakuje dosyć mocno tych nowych rynków. Wydawał się najbardziej obiecującym rynek rosyjski, ale w obecnych okolicznościach obecny rozwój dyscypliny jest absolutnie wykluczony. Trzeba szukać nowych lokalizacji. Może na przykład Grand Prix Francji? W ostatnich latach rozwój żużla jest tam bardzo widoczny. Jest rozgrywana liga, pojawili się nowi zawodnicy i mają już swojego przedstawiciela na poziomie PGE Ekstraligi.
– No właśnie. Argentyna i Francja to moim zdaniem kraje, gdzie w przeciwieństwie do innych żużlowych nacji, żużel rzeczywiście się rozwija. Argentyna dostała dwa miejsca w eliminacjach SGP oraz SGP2, a nowy tor zbudowany w Bahía Blanca był właśnie stawiany z myślą o wielkich imprezach. We Francji z kolei pomalutku widać coraz więcej zawodników, którzy mimo chodem załapują się nawet do polskich rozgrywek…
– No tak. Łatwiej byłoby promować żużel w krajach, w których już istnieje. Chociażby dlatego, że można dać „dziką kartę” lokalnemu zawodnikowi, który mógłby przyciągnąć więcej kibiców na trybuny – jak David Bellego we Francji. Ale uważam, że warto próbować różnych kierunków i każdy nowy mnie ucieszy.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!