36 dni – tyle trwała przerwa między dwoma kolejnymi występami Marcela Kajzera w barwach Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań. Kapitan „Skorpionów” powrócił na przegrany mecz ligowy z OK Bedmet Kolejarzem Opole.
„Dziki Kajzer” wypadł ze składu po tym, gdy Power Duck Iveston PSŻ zakontraktował Roberta Miśkowiaka. Zapewne nie oglądalibyśmy go jeszcze dłużej, gdyby nie uraz obojczyka, którego nabawił się David Bellego. Co 29-latek robił w przerwie od ścigania w 2. Lidze Żużlowej? – Szczerze? Nie pamiętam – śmieje się Marcel Kajzer. – Na pewno nie odpoczywałem za dużo, czas spędziłem przy pracy. Ale nie odjechałem żadnych zawodów od mojego poprzedniego meczu ligowego z Wilkami. W tym okresie nie było nawet żadnych turniejów towarzyskich. W innych krajach też nic się nie działo – zdradza.
W swoich pierwszych od końcówki czerwca zawodach Kajzer zdobył 6 punktów i bonus w 5 startach. Jak ocenia swój występ? – Nie jestem zadowolony. Zabrakło tego czternastego wyścigu. Po poprzedniej serii byłem świetnie spasowany. Tam mój motocykl rozpędzał się od startu do mety, co chyba było widać, i wygrałem tamten bieg. W tej gonitwie też się napędzałem pod bandą, ale Oskar Polis wjechał z pierwszego pola… no, praktycznie można powiedzieć, że we mnie. Ale nie mam pretensji, bo taki jest żużel. Gdyby tego nie zrobił, pewnie by tego wyścigu ze mną nie wygrał. Popełniłem błąd, bo myślałem, że uda mi się przejechać pod bandą przed nim. Nie zdążyłem i taki jest efekt – relacjonuje kapitan „Skorpionów”.
Żużlowiec twierdzi, że nie było też szans na odrobienie tych strat w dalszej części wyścigu. – W tej sytuacji lepiej byłoby przyciąć pod niego piką, bo wtedy nie wytraciłbym prędkości. Motocykl miałem ustawiony jest tak, że musiał się cały czas napędzać po prostej ścieżce. Po tym, jak odbiłem się od bandy, żeby nie wjechać w Oskara, obroty spadły i było już po zabawie. Wtedy już się nie dało ścigać, bo to tak, jakbym chciał z trzeciego biegu w samochodzie wrzucić szósty – zdradza Kajzer.
Ostatecznie OK Bedmet Kolejarz Opole pokonał poznaniaków na Golęcinie, co sprawia, że w półfinale „Skorpiony” trafią właśnie na swoich ostatnich pogromców. Nic dziwnego, że w obozie ze stolicy Wielkopolski panują dosyć kiepskie nastroje. – Boli ta porażka. Niestety, będziemy musieli powalczyć o awans trochę trudniejszą drogą. Na szczęście na play-offy ma już wrócić nasz lider. David na pewno nam pomoże – mówi kapitan Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!