Łukasz Zimny już od ponad roku jest prezesem zarządu RKS Kolejarz Rawicz. W rozmowie z naszym korespondentem opowiada o ubiegłym sezonie, planach na kolejny rok i współpracy z Fogo Unią Leszno.
Miniony sezon był dla rawiczan pełen trudnych przejść. Kontuzja kapitana, słabsze występy poszczególnych zawodników, a w ostatecznym rozrachunku przedostatnie miejsce w tabeli i tylko trzy zwycięstwa. Prezes liczy na poprawę sytuacji, ale zaznacza, że w Rawiczu nikt nie ma parcia na wynik. Łukasz Zimny w rozmowie z naszym portalem mówi też o pracach na stadionie im. Floriana Kapały i o tym, jak układa się współpraca z leszczyńską Unią.
Joachim Piwek (speedwaynews.pl): – Ubiegły sezon był dla Pana klubu trudny, zakończony na przedostatnim miejscu w tabeli. Czy spodziewaliście się, że 2019 rok może przysporzyć wam aż tylu kłopotów, czy też słabsze w porównaniu ze wcześniejszym sezonem wyniki były jednak zaskoczeniem?
Łukasz Zimny, prezes Kolejarza Rawicz: – Ten rok był taki, jaki był. Od połowy sezonu z kontuzją zmagał się Damian Baliński, co miało bardzo duży wpływ na nasze wyniki. Niczego więcej nie mogę tu dodać. Co prawda myśleliśmy przed sezonem, że uda nam się zakończyć go gdzieś w połowie tabeli, ale się nie udało. To się zdarza, taki jest żużel. Niczego nie da się przewidzieć, takie są prawa tej dyscypliny.
– Czy w klubie stawia się cele przed nadchodzącym sezonem? Priorytetem będzie poprawa wyniku sportowego, a być może nawet awans do I ligi?
– Nie, nie. Jedziemy bez presji, podobnie jak w poprzednich latach i zobaczymy, co przyniesie nadchodzący rok. Nie napinamy się, nie musimy robić niczego, aby za wszelką cenę awansować czy znaleźć się w play-offach. Musimy poczekać i zobaczyć, jak ułoży się sytuacja.
– Jest Pan prezesem Kolejarza od jednego sezonu, ale doskonale Pan wie, jak zmieniała się sytuacja „Niedźwiadków” w ostatnich latach. Czy Pana zdaniem wszystko zmierza w dobrym kierunku? Kolejarz rozwija się i jest na dobrej drodze?
– Z pewnością nadal mamy nad czym pracować. To jasne, że chcielibyśmy w pewnym momencie nawet awansować, ale na tę chwilę to może być zbyt trudne. Mogę powiedzieć tylko, że istniejemy dzięki Fogo Unii Leszno i bez ich wsparcia nie byłoby nas w ogóle na mapie krajowego speedwaya. Ciężko jest dzisiaj ze sponsorami, a przecież wszystko opiera się o budżet, o pieniądze.
W Rawiczu nie ukrywają, że ligowy żużel istnieje tylko dzięki Unii Leszno
– No właśnie. Bez wsparcia leszczynian w Rawiczu trudno byłoby utrzymać speedway. Jak ocenia Pan na teraz funkcjonowanie fuzji z Unią? Przed wami trzeci sezon współpracy. Jej założenie było takie, aby w Rawiczu działała drużyna rezerw leszczyńskiego klubu. A w chwili obecnej jaka jest Pana zdaniem podstawowa funkcja Kolejarza w relacjach z leszczyńskim klubem? Do klubu dołączył przecież doświadczony Max Dilger.
– Nasza rola we współpracy z Unią się nie zmienia. Nadal jesteśmy nastawieni na szkolenie młodzieży. Dobrym przykładem działania jest Szymek Szlauderbach, który w tym roku jest przymierzany do podstawowego składu Unii Leszno. Jest też Kacper Pludra, który przecież także aspiruje do jazdy w PGE Ekstralidze. Mamy też Jaimona Lidsey'a, który świetnie radzi sobie w Polsce i u siebie, w Australii. Jaimon u nas ma pewne miejsce w składzie i świetnie się rozwija.
– Oprócz korzyści dla Unii fuzja oznaczała ratunek dla „Niedźwiadków”. W jaki jeszcze sposób poprawiła się sytuacja rawiczan dzięki współpracy z leszczyńskim klubem?
– Zyskaliśmy też wizerunkowo. Mamy przy sobie mistrza Polski, który korony nie zdejmuje już od trzech sezonów. Do Leszna mamy trzydzieści kilometrów, to nie jest żadna wielka przepaść. Uczymy się od najlepszych także pod względem organizacyjnym, więc nasza współpraca układa się wyśmienicie i w Rawiczu wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jesteśmy bardziej rozpoznawalni. No i tak jak pan mówi: gdyby nie Leszno, to nie byłoby Kolejarza. Rola Rawicza w krajowym żużlu ograniczałaby się do paru turniejów młodzieżowych w roku i to wszystko.
– Czyli z jednej strony mamy Unię, która może w Rawiczu swobodnie szkolić swoich juniorów, a z drugiej Kolejarza, który dzięki współpracy nieustannie się rozwija. Na fuzji zyskał każdy.
– Tak, dokładnie. Profitem dla Leszna jest to, że ich młodzieżowcy mogą zdobywać doświadczenie, startując w naszych barwach i wszyscy widzimy tego efekty. No a dla nas fajny jest fakt, że kibice nadal mogą przychodzić na speedway do Rawicza.
– Zawiązanie współpracy z „Bykami” miało wyraźny, pozytywny wpływ na frekwencję na meczach, bo przed kilkoma laty był z tym pewien problem. Na trybunach pojawia się wielu fanów m.in. właśnie z Leszna. Czy obecne wyniki sprzedaży biletów są w pełni satysfakcjonujące dla zarządu?
– Powiem tak: im więcej ludzi będzie przychodzić na mecze, tym lepiej. Z tym, że my nie jesteśmy w stanie przyciągnąć nikogo na stadion siłą. Kibice wiedzą, czy chcą przychodzić na stadion czy nie. Fani są tacy, jacy są. Gdy się wygrywa, to frekwencja automatycznie jest większa, a po porażkach maleje. Taki mechanizm działa wszędzie. Dawniej na stadionie było do pięciuset osób, a później, po fuzji, momentalnie weszliśmy na pułap ponad tysiąca widzów.
Szymon Szlauderbach (żółty) jest najlepszym przykładem, że fuzja Unii z Kolejarzem przynosi bardzo dobrze efekty
– Czy w Rawiczu coś oprócz wyników przyciąga na stadion widzów? Z tego, co zauważyłem, to na stadionie nie brakuje zazwyczaj kibiców przyjezdnych.
– Tak, mieliśmy dawniej mecze jak na przykład z Ostrowem – naszymi, można powiedzieć, sąsiadami. Wówczas na trybunach pojawiało się nawet ponad półtora tysiąca ludzi. Do Rawicza przyjeżdżają też kibice z Poznania czy Opola. Na stadionie gościmy wielu kibiców z miast, które leżą w promieniu 200 kilometrów od nas, choć największym „boomem” był dla nas zawsze Ostrów.
– Mówiąc o frekwencji muszę też spytać o ewentualną rozbudowę stadionu, co na pewno jest ważną informacją dla kibiców. W zeszłym sezonie na „Florku” pojawiły się nowe trybuny. Czy w najbliższym czasie jest szansa, aby pojemność stadionu znów się nieco powiększyła?
– Rozmawialiśmy na temat stadionu z OSiRem, który jest właścicielem obiektu. Ośrodek wymienia stare, uszkodzone siedziska na przeciwległej prostej. Na tę chwilę nie wiemy jednak nic o dostawieniu nowej trybuny. Reszta stadionu, oprócz uszkodzonych siedzisk, pozostaje bez zmian. To co mamy w zupełności wystarcza przy obecnych wynikach frekwencyjnych. Jeśli coś się zmieni, to wtedy będziemy mogli myśleć o jakichś zmianach w pojemności obiektu.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!