Niespodzianki nie było. Rybniczanie pokonali na własnym obiekcie gości z Łotwy 54:36, dzięki czemu umocnili się oni na fotelu lidera Nice 1. Ligi Żużlowej. Widmo baraży o pozostanie na ekstraligowym zapleczu coraz głębiej zagląda zaś w oczy podopiecznym Nikołaja Kokina.
W piątkowy wieczór spotkały się ze sobą ekipy z dwóch przeciwległych biegunów. Rybnicki ROW kroczy w tym sezonie od zwycięstwa do zwycięstwa, notując na swym koncie ledwie dwie porażki, zaś Lokomotiv Daugavpils, mimo sporych ambicji i pokładanych w nim nadziei, nie potrafi w obecnych rozgrywkach wejść na odpowiednie tory i nawiązać do wyczynów z 2015 oraz 2016 roku, kiedy to Łotysze sezony wieńczyli z pucharami za pierwsze miejsce w Nice 1. Lidze Żużlowej. Wydawać by się mogło więc, że „Rekiny” już przed pojedynkiem mogły dopisywać kolejne punkty do tabeli i szykować się powoli do wyjazdowego meczu w Tarnowie. Nic bardziej mylnego.
Spotkanie rozpoczęło się od mocnego uderzenia gospodarzy. Zagraniczny zaciąg rodem z Antypodów w osobach Batchelora i debiutującego w „zielono – czarnych” barwach Nicka Morrisa rozprawił się podwójnie z parą Lahti – Kostygow. Po następnych czterech okrążeniach przewaga miejscowych wzrosła o kolejne dwa „oczka” bowiem w pojedynku najmłodszych aktorów piątkowego spektaklu tryumfowali ci z herbem ROW-u na piersi w stosunku 4:2. Trzecia odsłona dnia i pierwszy sygnał, że goście wcale nie przyjechali po jak najmniejszy wymiar kary. Wadim Tarasienko jak z procy wystrzelił spod taśmy i broniąc się skutecznie przed duetem Sundström – Szczepaniak dowiózł do mety pierwsze dla gości trzy punkty. W biegu wieńczącym premierową serię startów mieliśmy pierwszą dawkę większych emocji, bowiem słabszy start zaliczył Kacper Woryna. Kapitan miejscowych umiejętnie jednak napędzał się po zewnętrznej i minął bardzo szybkiego tego wieczoru Andrzeja Lebiediewa, wprawiając kibiców w stan lekkiej ekstazy. Na tablicy świetlnej po czterech odjechanych biegach widniał zatem wynik 15:9.
Druga seria startów i kolejny znak, że Lokomotiv nie odda żadnego punktu miejscowym bez walki. Osamotniony Sundström zdołał jedynie rozdzielić duet Lahti – Kostygow, w wyniku czego przyjezdni mogli zapisać na swoim koncie pierwszy, mały tryumf nad „Rekinami”. Uśmiech jednak szybko zszedł z twarzy Nikołaja Kokina, bowiem już wyścig później musiał pogodzić się z podwójną porażką swoich podopiecznych, a to za sprawą pary Woryna – Chmiel, która nie dała żadnych szans Tarasience i przeraźliwie wolnemu Puodżuksowi. Biegowy remis w siódmej odsłonie dnia pozwolił kibicom na zapisanie w programach meczowych wyniku 25:17.
Trzecia seria i kolejna dawka emocji sprezentowana kibicom przez ich ulubieńca. Woryna długo po starcie męczył się, by wyprzedzić Kostygowa, który umiejętnie się bronił. Kapitan miejscowych dopiął jednak swego na samej „kresce”, tryumfalnie podnosząc dłoń do góry, i to jeszcze przed minięciem linii. Starszym kibicom z pewnością przed oczami pojawiły się podobne obrazki związane z innym wychowankiem miejscowego klubu – Rafałem Szombierskim, który również miał w zwyczaju w taki sposób celebrować trzy „oczka”. Bieg dziewiąty to kolejna podwójna wiktoria australijskich „Rekinów”, którzy pokonali duet Tarasienko – Puodżuks. Dziesiąta odsłona dnia to bodaj najpiękniejszy pojedynek piątkowego wieczoru. Mateusz Szczepaniak popisał się wyśmienitym startem i przez zdecydowaną większość wyścigu przewodził całej stawce. Tuż za jego plecami jechał jednak jego ubiegłoroczny kolega z pary – Andrzej Lebiediew, który wspaniale ścigał rybniczanina. Łotysz dopiął jednak swego i wyprzedził Szczepaniaka ładnym atakiem na drugim łuku. Panowie stworzyli świetne widowisko na torze przy Gliwickiej, a po minięciu linii mety uścisnęli sobie dłonie, dziękując za sportową rywalizację. Wynik tej gonitwy ustalił rezultat przed biegami z wymieszanymi parami na 36:24.
Jedenasta odsłona dnia i kolejne podwójne zwycięstwo gospodarzy, a to za sprawą Woryny oraz Morrisa. Australijczyk przegrał ewidentnie moment startowy, przez co musiał gonić resztę stawki, jednak atakiem po zewnętrznej na drugim łuku minął obu przeciwników, notując kolejną, lecz nie ostatnią dwójkę z bonusem. Bieg dwunasty pozwolił nieco zmniejszyć przewagę miejscowych, gdyż Timo Lahti nie dał najmniejszych szans Mateuszowi Szczepaniakowi, a Oleg Michaiłow uporał się z Robertem Chmielem, w wyniku czego goście odrobili dwa „oczka”. Jak się później okazało, „odwilż” nie trwała jednak zbyt długo, bowiem w ostatnim biegu przed wyścigami nominowanymi Batchelor zrewanżował się Lebiediewowi za porażkę w siódmej gonitwie, przywożąc go za swoimi plecami. Jedno „oczko” Sundströma skutkowało tym, że kibice wpisywali obsadę dwóch ostatnich odsłon przy stanie 47:31.
Po ostatniej kosmetyce toru miejscowi ponownie pokonali podwójnie Łotyszy, a to za sprawą Sundströma, który wreszcie wygrał start, oraz Morrisa. Australijczyk ponownie „przespał” moment zwolnienia przez sędziego zawodów taśmy i musiał się sporo napracować na trasie, by wyprzedzić parę Kostygow – Michaiłow. Wieńcząca całe spotkanie gonitwa długo zapowiadała się na pierwszą podwójną wiktorię gości, jednak Batchelor desperackim atakiem przy krawężniku na ostatnich metrach zdołał rozdzielić duet Lahti – Lebiediew.
Pierwotnie zaplanowane na niedzielę spotkanie z łotewskim Lokomotivem nie przyciągnęło na rybnicki owal dotąd zazwyczaj spotykanych tłumów. Jednak ten, kto zdecydował się piątkowy wieczór spędzić na stadion przy ulicy Gliwickiej, nie mógł żałować swojego wyboru. Pojedynek, mimo osiemnastu punktów różnicy między dwoma ekipami, mógł się podobać i momentami zapominano, iż mierzą się ze sobą pierwsza z ostatnią drużyną. Ekipa rybnickiego ROW-u kolejny raz udowodniła, że jest kolektywem, w którym jeśli jedno ogniowo notuje słabszy występ, to momentalnie wyskakuje inny „królik z kapelusza”. Chociaż w tym przypadku wypadałoby powiedzieć „kangur” – debiut Nicka Morrisa przed „zielono – czarną” publicznością można uznać za jak najbardziej udany. Dziesięć „oczek” i aż cztery punkty bonusowe pokazują, że mimo braku kontuzjowanego Siergieja Łogaczowa, podopieczni Piotra Żyto wcale nie stracili na sile rażenia. Jedynie Daniel Bewley nie może być zadowolony z takiego obrotu spraw, gdyż Brytyjczyk wyraźnie oddala się w hierarchii rybnickich stranieri. Łotysze zaś zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, a finalny wynik zakrzywia rzeczywisty poziom prezentowany przez zawodników Nikołaja Kokina. Gdyby do dwóch wyraźnych liderów – Lahtiego oraz Lebiediewa, dołożyć solidną drugą linię, to kto wie, czy ponownie nie ruszyłaby ogólnopolska dyskusja odnośnie tego, czy pozwolić wreszcie Łotyszom na starty w PGE Ekstralidze. Dywagacje te jednak muszą pozostać w sferze domysłów i luźnych przewidywań, tym bardziej, że w tym momencie bliżej im do drugoligowych torów niż do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.
Rybniczanie na następne spotkanie udadzą się do Tarnowa, gdzie będą bronić ośmiopunktowej zaliczki z meczu domowego. Lokomotiv Daugavpils czeka z kolei pojedynek w Ostrowie Wielkopolskim, z którego trudno będzie im wywieźć jakiekolwiek ligowe punkty, bowiem na własnym obiekcie ulegli oni podopiecznym Mariusza Staszewskiego 42:48.
PGG ROW Rybnik: 54
9. Troy Batchelor (3,2,2*,3,2) 12+1
10. Nick Morris (2*,1*,3,2*,2*) 10+4
11. Mateusz Szczepaniak (1*,D,2,2) 5+1
12. Linus Sundström (2,2,1*,1,3) 9+1
13. Kacper Woryna (3,3,3,3,-) 12
14. Robert Chmiel (3,2*,0,0) 5+1
15. Przemysław Giera (1,0,0) 1
Lokomotiv Daugavpils: 36
1. Timo Lahti (0,3,1*,3,3) 10+1
2. Jewgienij Kostygow (1,1,2,1,0) 5
3. Wadim Tarasienko (3,1,1,0,-) 5
4. Kjastas Puodżuks (0,0,0,0) 0
5. Andrzej Lebiediew (2,3,3,2,1) 11
6. Artiom Trofimow (2,0,1) 3
7. Oleg Michaiłow (0,1*,0,1) 2+1
Bieg po biegu:
1. Batchelor, Morris, Kostygow, Lahti 5:1 (5:1)
2. Chmiel, Trofimow, Giera, Michaiłow 4:2 (9:3)
3. Tarasienko, Sundström, Szczepaniak, Puodżuks 3:3 (12:6)
4. Woryna, Lebiediew, Michaiłow, Giera 3:3 (15:9)
5. Lahti, Sundström, Kostygow, Szczepaniak (D) 2:4 (17:13)
6. Woryna, Chmiel, Tarasienko, Puodżuks 5:1 (22:14)
7. Lebiediew, Batchelor, Morris, Trofimow 3:3 (25:17)
8. Woryna, Kostygow, Lahti, Giera 3:3 (28:20)
9. Morris, Batchelor, Tarasienko, Puodżuks 5:1 (33:21)
10. Lebiediew, Szczepaniak, Sundström, Michaiłow 3:3 (36:24)
11. Woryna, Morris, Kostygow, Tarasienko 5:1 (41:25)
12. Lahti, Szczepaniak, Trofimow, Chmiel 2:4 (43:29)
13. Batchelor, Lebiediew, Sundström, Puodżuks 4:2 (47:31)
14. Sundström, Morris, Michaiłow, Kostygow 5:1 (52:32)
15. Lahti, Batchelor, Lebiediew, Chmiel 2:4 (54:36)
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!