Już w sobotę 18 maja Leon Madsen zadebiutuje w cyklu Grand Prix jako pełnoprawny uczestnik. Duńczyk wystąpi na PGE Stadionie Narodowym w Warszawie, na którym w piątek odbył sesję treningową. Jakie wrażenia towarzyszą zawodnikowi forBET Włókniarza Częstochowa przed najbliższymi zmaganiami?
Krystian Natoński: Jak wrażenia po sesji treningowej na PGE Narodowym?
Leon Madsen: – Bardzo fajne. To było dla mnie coś nowego. W trakcie kwalifikacji czułem się trochę jak na Formule 1, ze względu na mierzenie czasów. Nie jestem w stu procentach zadowolony ze swojego czasu, jaki uzyskałem, ponieważ zazwyczaj jestem jednym z najszybszych zawodników…
– Ale to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia.
– Zgadza się. Trening to trening.
– Nie dostajesz pole position z racji najlepszego czasu, jak to ma miejsce w Formule 1.
– Może i nie, ale jednak trochę cię uwiera ta myśl jak widzisz swoje nazwisko gdzieś pomiędzy (śmiech). Każdy chce być jak najwyżej. Tym bardziej, że masz wówczas przywilej jako pierwszy wybrać numer startowy. To z pewnością jakaś przewaga, gdy możesz wybrać pole np. z dwoma startami przy krawężniku. Uważam jednak, że mam solidny numer z dwoma stratami z drugiego pola. Myślę, że będzie w porządku.
– Jesteś w stanie porównać ten tor do jakiegokolwiek innego w Polsce?
– To kompletnie inny owal. Jest bardzo mały i wymaga dużych umiejętności technicznych. Jest na pewno bardzo gładki, bardzo dobrze przygotowany, lecz myślę, że i tak będą decydować starty w sobotnich zawodach. Jeżeli nie wyjedziesz dobrze spod taśmy, wówczas będziesz miał problem z wyprzedzaniem. To nie jest tak duży tor jak w Częstochowie.
– Angielski typ.
– To tor do ścigania, ale na pewno nie możesz na nim rozwinąć takiej prędkości jak w Częstochowie lub we Wrocławiu. Tak jak wspomniałem, starty będą kluczowe, trudno będzie wyprzedzać. Trzeba będzie dobrze dopasować się na starcie, wygrać jak najwięcej wyścigów i zgromadzić jak najwięcej punktów. Jestem nastawiony pozytywnie, ponieważ to jest to miejsce, gdzie chciałem być. I wreszcie udało się, jestem tutaj.
– Pamiętam co powiedziałeś jak rozmawialiśmy rok temu. "Jestem tu jako kibic, ale pewnego dnia tu wystartuję". Marzenie się spełniło.
– Mam nadzieję, że uda mi się spełnić inne marzenie i zostać mistrzem świata. Ale spokojnie, kroczek po kroczku. Nie muszę być czempionem globu w tym roku. Przede mną jeszcze wiele lat startów, więc w tym roku chcę zebrać jak najwięcej doświadczenia, ile tylko można. Dotyczy to także tych torów, na których jeszcze nie startowałem i są dla mnie nowe. Piątkowy trening był dla mnie pozytywny. Udało się zebrać sporo informacji dotyczących ustawień motocykli. Miejmy nadzieję na udany turniej.
– Przechodząc się po parku maszyn zebrałem kilka opinii, między innymi od Hansa Nielsena, czy Petera Adamsa. Wszyscy jako czarnego konia wskazują Leona Madsena, mówiąc "to jest ten facet, który może sporo namieszać". To chyba miło słyszeć takie słowa.
– Dlaczego nie? (śmiech). Skoro mogę być w czołówce PGE Ekstraligi, skoro mogę być mistrzem Europy, to czy dziwne będzie jak znajdę się w czołówce Grand Prix? Inni zawodnicy, którzy startują w tym cyklu nie są Supermenami. Jedyna różnica jest taka, że tutaj nie masz partnera na pierwszym łuku.
– Tym bardziej, że nie jesteś młodzieniaszkiem. Masz naprawdę bardzo duże doświadczenie jak na debiutanta.
– Myślę, że znalazłem się w cyklu w dobrym dla mnie momencie w życiu. Tak jak powiedziałeś, mam doświadczenie, mam za sobą także trudne chwile. Towarzyszy mi dobry team. Wiemy jak odpowiednio reagować, tak jak z pewnością widziałeś w Manchesterze.
– Zgadza się. Oglądałem te zawody w telewizji i po dwóch, trzech twoich występach pomyślałem sobie "co jest grane?".
– No właśnie (śmiech). I jeszcze pięć lat temu pewnie bym spanikował po takim początku zawodów tej rangi. Nie byłbym w stanie uspokoić emocji i odwrócić złej karty. Teraz czuję się komfortowo. Wierzę w siebie i mój team, że mamy na tyle doświadczenia, że potrafimy dobrze zareagować w złych momentach.
– Na Grand Prix poczujesz się jak na meczu w Ekstralidze. Spójrzmy na niedzielę, gdzie do Częstochowy zawita Unia Leszno. Kibice obejrzą w sumie sześciu uczestników sobotnich zawodów.
– Dokładnie. Jedyna różnica jest taka, że jak jesteś na pierwszym łuku, to nie masz kolegi z zespołu. W meczach ligowych, jadąc parą, twój partner nie zamyka ci drzwi, nie wpycha cię w ogrodzenie. Tutaj, czy w jakichkolwiek innych zawodach indywidualnych każdy jedzie przeciwko każdemu. To jest ta różnica. Jestem jednak na to gotowy i mam zamiar ostro zapierniczać, dać z siebie sto procent.
– Mówią o tobie Lion Madsen, więc nie wątpię, że tak będzie.
– Dokładnie (śmiech).
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!