Prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa, Michał Świącik wypowiedział się w mediach na temat niesatysfakcjonującej dotacji, którą ma otrzymać jego klub. Ten rzekomo znalazł się w trudnej sytuacji. Można przypuszczać, patrząc w przeszłość, że to kolejna gierka sternika Włókniarza, który bez miejskich pieniędzy nie umie zarządzać klubem.
"Nie ukrywam, że zamierzam prowadzić jeszcze rozmowy z miastem. Wierzę, że miasto zrozumie trudną sytuację, w jakiej znalazł się klub. Temat nie został jeszcze zamknięty, a nam bardzo zależy na zwiększeniu wsparcia. Argumentów jest naprawdę sporo. Cały czas wierzę, że dojdzie do przełomu. Ciągle mamy czas, żeby wypracować rozwiązanie, które będzie dla wszystkich satysfakcjonujące i pomoże klubowi się rozwijać. Na razie te możliwości zostały bardzo ograniczone" – to wypowiedź prezesa Eltrox Włókniarza Częstochowa, Michała Świącika na łamach portalu WP Sportowe Fakty. Dotyczy ona dotacji, która zdaniem sternika Lwów nie jest satysfakcjonująca.
Eltrox Włókniarz ma dostać od miasta 1,5 mln złotych dotacji z tytułu promocji miasta poprzez sport. Prezes Świącik spodziewał się większej kwoty, gdyż klub ma na utrzymaniu stadion.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy Michał Świącik zaczyna publicznie lamentować na temat kwot dotacji. Najwidoczniej to jest jego strategia działania i sposób na bycie przedsiębiorczym. To chyba pokazuje, że prezes Świącik bez gigantycznego wsparcia ze strony magistratu po prostu nie umie zarządzać klubem oraz jego finansami. To o tyle ciekawe, że co chwila sam zainteresowany chwali się w mediach społecznościowych podpisywaniem umów ze sponsorami lub ich przedłużaniem. Ponadto doszło przecież do dwóch całkiem głośnych i z pewnością nietanich transferów w postaci Bartosza Smektały i Kacpra Woryny. Zatrzymanie Jakuba Miśkowiaka też nie należało do najłatwiejszych, a i Jonas Jeppesen nie będzie startował za czapkę gruszek.
Działania prezesa Świącika są po prostu niesmaczne i bardzo nietaktowne. Magistrat na każdym kroku tłumaczy się trudną sytuacją finansową. Władze miasta nie potrafiły wesprzeć nawet kwotą siedmiu tysięcy złotych częstochowskiej Skry, która zorganizowała turnieje dla dzieci. I nagle ten sam magistrat ma wesprzeć Włókniarza kwotą niewyobrażalnie większą? Gdyby do tego doszło, bylibyśmy świadkami absolutnej bezczelności i hipokryzji ze strony magistratu.
Ktoś może powiedzieć, że przecież Raków też narzekał na niską dotację i obrażał się na magistrat. To prawda. Różnica polega na tym, że dla RKS-u dotacja stanowi jedynie dodatek dla działalności klubu, a nie fundamentalną część egzystencji. Raków bez miejskich pieniędzy radzi sobie, co widać w 2020 roku, bardzo dobrze, a kwota z miasta prawdopodobnie zostałaby przeznaczona m.in. na obchody stulecia klubu. Sam prezes RKS-u, Wojciech Cygan podkreślił, że brak dotacji nie zachwieje budżetem klubu.
W przypadku Eltrox Włókniarza sytuacja jest zupełnie odwrotna. Od wielu, wielu lat jesteśmy świadkami szopki w wykonaniu prezesa Świącika, który narzeka, gdy dotacje są za niskie. Co to za sztuka zarządzać klubem i dokonywać głośnych transferów za miejskie pieniądze? Jeżeli Michał Świącik uważa się za przedsiębiorcę, niech zarządza klubem tak, jak na prywatny podmiot przystało, bo dotacja miejska powinna być jedynie dodatkiem, co zostało już wcześniej wspomniane.
I jeszcze jedno. Czy Michał Świącik dokonał głośnych transferów bez pokrycia? Bo jak tłumaczyć jego słowa, że "klub znalazł się w trudnej sytuacji"? Czy prezes nie miał świadomości, że dotacja może być mniejsza w dobie pandemii? Czy nie powinien był mierzyć siły na zamiary? Czy wcześniejsza 3,5 milionowa, rekordowa dotacja została już kompletnie roztrwoniona? Być może prezes Świącik działał na zasadzie "a jakoś to będzie, ponarzekam, ponarzekam, przycisnę miasto i w końcu ulegną". Polityka klubu wydaje się zaskakująca, a zależność finansowa Włókniarza od miasta jest zatrważająca.
Jaki interes ma miasto, aby wesprzeć klub dodatkowymi pieniędzmi? W jakim świetle będzie magistrat w kontekście innych klubów, które przecież też mogą za chwilę upominać się o swoje. Ktoś może powiedzieć – "Włókniarz w Częstochowie to religia, to coś więcej niż sport, więc miasto powinno przychylnym okiem patrzeć na klub i nie doprowadzić do jego upadku". Ale czy ewentualny upadek klubu byłby wówczas winą miasta czy ludzi, którzy nim zarządzają? Miasto może lub nawet powinno pomagać na miarę swoich możliwości, ale nie powinno utrzymywać żadnego klubu, a tak niestety dzieje się w przypadku Włókniarza. Poza tym, stwierdzenie, że miasto przyczyniłoby się do upadku klubu, w momencie rekordowych dotacji w latach ubiegłych, brzmi co najmniej groteskowo.
Ciekawe jak Michał Świącik poradziłby sobie jako zarządca klubu, gdyby miejskich dotacji nie było w ogóle? Z roku na rok wydaje się, że mit wielkiego zbawiciela nabiera trochę innego oblicza, bo jeżeli ktoś zbawił Włókniarz kilka lat temu i dał mu drugie życie, to bardziej radny Łukasz Banaś i magistrat, który wspierał klub na olbrzymim poziomie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!