„Żużlowy Real Madryt”, „gwiazdozbiór”, „dominatorzy” – to tylko część określeń używanych pod adresem Fogo Unii Leszno w ostatnich latach. Klub z Wielkopolski od trzech lat nie schodzi z pierwszego miejsca Drużynowych Mistrzostw Polski i wszyscy zadają sobie pytanie – jak będzie w 2020 roku?
Nie ulega wątpliwości, że podopieczni Piotra Barona zasłużyli sobie jak nikt inny na tego typu określenia. Wszak ostatnim zespołem, który obronił mistrzostwo Polski była Unia Tarnów w latach 2004-2005. Leszczyńskie Byki poszły krok naprzód i dokonały tego dwukrotnie. Apetyty w tym ponad 60 tysięcznym mieście wciąż jednak rosną. Z roku na rok presja i skala trudności jednak wzrasta, a rywale mogą jedynie czekać w myśl powiedzenia, że każda passa kiedyś się kończy.
Kto sprzeciwi się Unii Leszno? Kontrkandydatów do złota niby nie brakuje. Silny zespół zbudował Eltrox Włókniarz Częstochowa, który w składzie posiada m.in. Leona Madsena, Fredrika Lindgrena i Jasona Doyla. O sile drugiej linii stanowią Rune Holta i Paweł Przedpełski, a i juniorzy – zwłaszcza Jakub Miśkowiak, powinni dorzucać cenne „oczka”. Z kolei we Wrocławiu nie myślą teraz o zdetronizowaniu „Byków”. W stolicy Dolnego Śląska wszyscy żyją casusem Maksyma Drabika i tym jaka czeka go przyszłość. Wyjąć 22-latka z ekipy Betard Sparty, to jak wyrwać przedni ząb i z uśmiechem pozować do zdjęć.
W PGE Ekstralidze panuje truizm, iż każdy może wygrać z każdym, ale doczekaliśmy się czasów, w których nawet pojedyncza porażka Unii Leszno jest szeroko komentowana i kategoryzowana jako wielka sensacja. I tutaj należy dojść do wniosku, że jeżeli ktoś miałby odebrać tytuł leszczynianom, to właśnie oni sami. W jaki sposób? Poprzez coraz większą presję i oczekiwania, poprzez tzw. wypalenie się, bo nawet w najlepiej działającym zespole potrzebny jest czasami powiew świeżości, nowy bodziec. A jaki jest limit Unii? Przejechać sezon bez porażki? Zakończyć rozgrywki wygrywając z każdym 60:30? Jeżeli sami zawodnicy będą w stanie odeprzeć zewnętrzną presję, odciąć się od medialnych spekulacji, wówczas mogą być pierwszym klubem od Stali Gorzów, która w latach 1975-1978 zdobyła cztery mistrzostwa z rzędu.
Nieuniknione jest, że prędzej czy później ktoś zdetronizuje Unię, bo sport, a zwłaszcza ten o kolorze czerni jest bardzo nieprzewidywalny i wystarczy jeden słabszy trybik, aby całość przestała działać. Siłą Leszna jest kolektyw i znikome roszady w składzie. W 2020 roku znowu ujrzymy w jej barwach przecież Emila Sajfutdinowa, Piotra Pawlickiego, Janusza Kołodzieja czy Jarosława Hampela. Istotną zmianą jest brak na pozycji juniora Bartosza Smektały, która dołączył do seniorskiego grona. Wydaje się, że partnerem Dominika Kubery będzie zatem Szymon Szlauderbach. O tym jak juniorzy Unii potrafili przesądzać o losach meczów wiemy bardzo dobrze. Czy wymienione nazwiska znowu są w stanie stworzyć maszynkę do zdobywania punktów? W Lesznie działają w myśl zasady „jeżeli coś działa, to po co to zmieniać?”.
Rola faworyta w każdym meczu zobowiązuje. Unia nie musi już nikomu nic udowadniać, ale nikt przecież nie chce schodzić z placu boju pokonany. Sezon 2020 pokaże nam czy w Lesznie wyciśnięto już cytrynę do granic możliwości, a może jeszcze zostało kilka kropli rezerw i znowu będziemy zadziwiać się postawą tego zespołu. W samym klubie z pewnością panuje spokój, ale im dłużej ktoś zasiada na tronie, tym bardziej się do niego przyzwyczaja i nie chce z niego zejść.
W pierwszej kolejce leszczynianie wybiorą się do Gorzowa na starcie z truly.work Stalą . – Dobrze, że pierwszy mamy wyjazd bo to może by korzystne. Następne mecze u siebie to nie jest dla mnie zły kalendarz. Na wyjeździe jedzie się z mniejszą presją i po pierwszym meczu można skorygować pewne błędy. Ten pierwszy mecz wyjazdowy to dla nas dobry wariant – przyznał Piotr Baron w rozmowie z nSport+. Konfrontacja z gorzowianami zapowiada się ciekawie ze względu na postać Bartosza Zmarzlika. Ale Indywidualny Mistrz Świata nie jest w stanie samotnie rozprawić się z „Bykami”. Gospodarze mogą mieć nadzieję, że leszczyńska lokomotywa będzie rozpędzać się w tym sezonie bardzo powoli. Ale jeżeli już się rozpędzi, to znowu będzie nie do zatrzymania.
Jeżeli żużlowcy Unii nadal mają w sobie głód sukcesu i nie są nasyceni tym, co już osiągnęli, to kto lub co może zatem powstrzymać Unię od kolejnego mistrzostwa? To pytanie zadają sobie wszystkie kluby w ekstralidze, no może poza Lesznem. Jedno jest pewne. Każde zwycięstwo nad czempionami kraju będzie wielkim wydarzeniem dla danego ośrodka, ale kompania Barona w ostatnich latach może przegrała kilka bitew, ale z wojen zawsze wracała z tarczą.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!