Dawno, dawno temu, w krainie zielonej, pełnej łąk, lasów i pól, istniało miasto Toporowo. Nie była to wielka mieścinka, a jedynie średnia osada, w której każdy domownik doskonale znał większość swoich sąsiadów. Życie tam płynęło bardzo powoli, jakby odcięte od kupieckiego zachodu i nieco dzikiego wschodu. Wszystko zmieniło się, gdy władza nad regionem dostała się w ręce wielkiego czarnoksiężnika, Petera Wielkogłowego.
Jak na człowieka dysponującego tak potężną mocą przystało, Wielkogłowy był niesamowicie przebiegły. Początkowo udało mu się przekonać wielu mieszczan i chłopów do swoich racji, co zaczęło wywoływać niemałe spory wewnątrz miejskiej społeczności. Po drugiej stronie barykady, wraz z konserwatywną częścią obywateli, stał niejaki Henry the Sausage, zwany też Giętym ze Śląska. W ten sposób naprzeciwko siebie stanęli czarnoksiężnik i wielki mag, który od lat pozwalał chłopom i mieszczanom żywić się i pracować u niego. Jak można się domyślić, doprowadziło to do wielkiej wojny domowej.
Przez wiele lat walki, niewiele się zmieniło. Teren Toporowa został podzielony praktycznie na pół, a lokalna społeczność, jak nigdy, stała się sobie wroga. Wszystkich łączyło tylko jedno – gonitwy na mechanicznych osiołkach na dużym, czarnym placu, oddalonym o około tysiąc łokci od rynku. Kiedy tylko lokalne gwiazdy, nie używające lutni czy harfy, potrafiły prawie każdego dnia Pańskiego zebrać wokół siebie całą społeczność, dostarczając im najlepszą możliwą rozgrywkę. Grupą „Czarnych Rycerzy”, bo tak ich nazywano, dowodzili dwaj Thomasowie. Pierwszy z nich, ważniejszy, na co dzień zajmował się sprzedażą koni, które odpowiadały za kwitnięcie lokalnego handlu. Dlatego też nazywano go Końskim. Drugi był za to niziołkiem, przebiegłym, cichym, pełnym sprzeczności. Mówiło się, że jego korzenie sięgają burgundzkich lasów, dlatego też nazywano go J’ain-tec. Obaj robili wiele, by utrzymać swoje stowarzyszenie, lecz wojna domowa dotknęła także ich.
Obaj magowie, stojący po obu stronach konfliktu, doskonale zdawali sobie sprawę co da im przejęcie władzy bądź otrzymanie wsparcia od Czarnych Rycerzy. Tym samym, przez wiele lat trwała walka o względy dwóch Thomasów. W końcu znaczną przewagę uzyskał Henry the Sausage, co bardzo zdenerwowało Wielkogłowego, który od razu rozpoczął akcję przeciwko Czarnym Rycerzom.
Na samym początku, przebiegły władca postanowił wykorzystać posiadanie placu, na którym odbywały się gonitwy. Poza imprezami był to bowiem teren podlegający czarnoksiężnikowi, co dla Czarnych Rycerzy okazało się zgubne. Musieli bowiem oni zapłacić aż 300 srebrników za możliwość organizacji gonitw, co stało się barierą praktycznie nie do przejścia. Jednocześnie Gięty ze Śląska nie chciał pokrywać tak wielkiej kwoty, poniekąd wycofując się ze wsparcia Rycerzy, dla których była to sytuacja bez wyjścia.
Przez jakiś czas, duet Thomasów starał się walczyć na własną rękę, a w zasadzie prowadzić odpowiednie negocjacje. Niestety, nie przynosiło to większego rezultatu. Wtedy w grupie pojawił się jeden z Rycerzy, który zarabiał na gonitwach w innych miastach i państwach. Mowa o Thomasie di Regarder, który był już w Toporowie swoistą legendą. Jego zaangażowanie w funkcjonowanie grupy było niebywałe. Niestety także z jego pomocą, wszystko chyliło się ku upadkowi.
W tym momencie gwoździem do trumny było działanie niziołka zwanego J’ain-tec. O czym nie wiedział praktycznie nikt, przebiegły hobbit postanowił przywłaszczać sobie srebrniki zebrane przez wszystkich Czarnych Rycerzy, nawet w dzień, gdy miał już stanąć przed sądem, co praktycznie zapieczętowało przejęcie kontroli nad wszystkim przez Wielkogłowego. Jednocześnie lokalna społeczność została pozbawiona wielkiej rozrywki, co też zaogniło wojnę domową.
Na ten moment nie wiadomo, co stanie się dalej. Czarni Rycerze, którzy obu Thomasów już odrzucili, czekają na wybawcę, który nadjedzie na białym koniu. Wydaje się, że może on nazywać się Henry the Sausage, na co liczy zdecydowana większość. Pytanie tylko, czy wielki mag ma jeszcze powód by walczyć o legendarne gonitwy. Jeśli odpuści, nad miastem znów zapanuje mrok, a zebranie drużyny, która będzie chciała reaktywować jedyną społeczność łączącą mieszkańców, może okazać się niemożliwe.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!