Kiriłł Lejman to świeża krew w Fogo Unii Leszno. 16-latek z Bałakowa przed tygodniem podpisał kontrakt z wielkopolską drużyną i został zgłoszony do startów w barwach Metalika Recykling Kolejarza Rawicz. Kim jest ten młodzieniec i czy zobaczymy go na polskich torach jeszcze w 2020 roku
Joanna Krystyna Radosz (speedwaynews.pl): Jak zaczęła się twoja przygoda z żużlem? Kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś ten sport?
Kiriłł Lejman: Moja przygoda zaczęła się w 2017 roku, kiedy zapragnąłem spróbować się przejechać na żużlowym motocyklu. Miałem mieszane uczucia po tej próbie. Nie umiałem stwierdzić, czy mi się podobało. Ale potem zacząłem jeździć na pięćsetce, na dużym torze i już jednoznacznie się spodobało. Natomiast pierwsze zawody zobaczyłem jako, zdaje się, pięciolatek i od razu mnie zafascynowały.
– Przez długi czas uprawiałeś motocross. Na czym twoim zdaniem polega główna różnica między nim a żużlem?
– Uprawiałem wyczynowo motocross przez dziesięć lat. Jeśli chodzi o różnice, trudno powiedzieć o jednej. Jest ich kilka. Po pierwsze, to zupełnie inna technika jazdy i inne motocykle. Poza tym to także różne tory, w końcu na motocrossie potrzebne są wały i hopki.
– Przed sezonem słyszałam w Rosji głosy, że planujesz ostatecznie zająć się wyłącznie motocrossem. A ty zostałeś żużlowcem. Jak do tego doszło?
– To dziwne, że ktoś tak mówił, bo już wcześniej zdecydowałem się zakończyć karierę na crossie. W roku 2018 zrozumiałem, że ten sport nie cieszy mnie już tak, jak wcześniej. Nie widziałem dla siebie dalszych perspektyw, w Rosji nie mogłem się już rozwijać. To zabrzmi banalnie, ale koszty były po prostu większe niż ewentualne zyski, nie tylko finansowe.
– Jesteś w składzie Turbiny Bałakowo, ale na razie z powodu wieku (Kiriłł 8 sierpnia skończył 16 lat – dop. red.) nie brałeś udziału w meczach. Wiesz już, kiedy zadebiutujesz w dorosłym żużlu.
– Tak, jestem wpisany do składu, ale nie wiem, kiedy wystąpię w meczu. Powiem obiektywnie, że na razie nie ma na to szans: brakuje mi prędkości i chyba także doświadczenia. Uważam, że powalczyć o skład mogę dopiero w przyszłym sezonie. W tym trzeba jeszcze dużo pracy, podobnie jak w przerwie między sezonami.
– Masz doświadczenie startów w kategorii 250cc, w tym także na mistrzostwach świata i Europy. Ale jeździłeś też już na „dorosłych” motocyklach. Jakie masz wrażenia? Widzisz różnicę?
– Niby to taka sama rama, takie same koła, ale zupełnie inne silniki. Na dwieście pięćdziesiątkach jest też zupełnie inna specyfika jazdy. Te motocykle wymagają większej płynności i bardzo prostej sylwetki na łukach, żeby koło stale łapało przyczepność i, w efekcie, maszyna mogła jechać szybciej. Raczej nie wyłamuje się ich na łukach. Pięćsetka to szybka maszyna. Prościej na niej jechać, ale i trochę straszniej.
– W jakich zawodach zobaczymy cię na torze w tym dziwnym roku?
– Tak, ten rok faktycznie jest dziwny. Nie wiem, w jakich zawodach to będzie, sytuacja jest bardzo nieprzewidywalna. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wystąpię w Mistrzostwach Rosji Juniorów. Być może uda mi się też przyjechać do Polski, ale z takimi prognozami na razie się wstrzymuję. Cały ten sezon jest bardzo skomplikowany…
– No właśnie, Polska. Niedawno podpisałeś kontrakt z Unią Leszno. Jak do tego doszło?
– W ubiegłym roku przyjechałem do Leszna na trening. Wypadłem całkiem nieźle i umówiliśmy się z przedstawicielami klubu, że kiedy skończę 16 lat, podpiszemy kontrakt. Potem utrzymywaliśmy kontakt i obie strony dotrzymały słowa. Bardzo się z tego cieszę. Podoba mi się ten zespół, podoba mi się, że to zgrana drużyna. Mam nadzieję, że za jakiś czas stanę się jej częścią.
– Miałeś okazję już być w naszym kraju, prawda?
– Tak, i w 2018, i w 2019 roku. Przebywałem głównie w Bydgoszczy, wynajmowałem garaż blisko siedziby Speed Products Rafała Lewickiego. Stamtąd jeździłem na treningi. W roku 2018 byłem też na jednym treningu w Gdańsku i na mistrzostwach Europy w klasie 250cc, gdzie zdobyłem siedem punktów i zająłem dziesiąte miejsce. Ale tam też było trudno. Na treningu przed mistrzostwami wybiłem bark, nastawiono mi go w szpitalu i ledwo co przejechałem całe zawody. Było bardzo ciężko, ale myślę, że siedem punktów z taką kontuzją to dobry wynik.
– Wiesz już, kiedy zadebiutujesz w polskiej lidze?
– Niestety, mam problemy z wizą. Unia Leszno pomaga mi jak może, ale w związku z pandemią bardzo trudno jest uzyskać możliwość przejazdu. Staramy się zrobić wszystko, co możliwe, żebym trafił do Polski jeszcze w tym sezonie i chociaż potrenował. O trafieniu do składu Rawicza nawet nie mówię. Mam nadzieję, że coś wymyślimy, dostanę wizę i przyjadę do Polski w tym roku, żebym mógł oswoić się z moim nowym klubem.
– Masz żużlowych idoli?
– Nawet dwóch. Pierwszym jest Grigorij Łaguta. Podpatruję jego sylwetkę, styl jazdy, sposób wyprzedzania i pokonywania łuków. Jesteśmy w końcu podobnego wzrostu. Podoba mi się też stylistyka kevlarów i obszyć Griszy, i jeszcze to, jak on się zachowuje w parku maszyn. Lubię z nim rozmawiać, mamy dobry kontakt. A drugi idol to Emil Sajfutdinow. To bardzo profesjonalny zawodnik, więc staram się go naśladować w niektórych kwestiach.
– A co robisz w życiu poza motosportem?
– Nie mam za dużo wolnego czasu, a wszystko, co robię, jest dla motosportu. Biegam, jeżdżę na rowerze, dbam o sprzęt. Kiedyś lubiłem skakać na trampolinie, ale po wszystkich kontuzjach, jakie odniosłem, wolno mi to robić bardzo rzadko. Od czasu do czasu więc wykonuję salta i kilka sztuczek.
– Czego można ci życzyć na ten i kolejne sezony?
– Przede wszystkim zdrowia. Poza tym jak najmniej niebezpiecznych sytuacji na torze i dobrych wyników.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!