Rok 2020 odszedł już oficjalnie w kategorie przeszłości. Wydarzyło się w nim wiele, a wspomnienia z ostatnich dwunastu miesięcy z pewnością pozostaną z nami na długo. Również w 2020 roku niektórzy z żużlowców postanowili odwiesić już na zawsze swój kevlar na kołek. Kogo z nich nie zobaczymy już na torach w 2021?
Greg Hancock
Nazywany był „ostatnim Mohikaninem”. I w 2020 roku powiedział „stop”. Jedna ze światowych legend speedwaya, aż czterokrotnie udowadniał, że jest najlepszym żużlowcem na świecie – Greg Hancock. Po rocznej przerwie od żużla, po której dostał od organizatorów SGP dziką kartę, w 2020 roku miał powrócić na tor żużlowy. Jednak na początku roku, postanowił ogłosić decyzję, że czynne uprawianie sportu żużlowego jest już dla niego przeszłością. Powodem zakończenia kariery przez 50-letniego Hancocka była sytuacja rodzinna. Zdecydował się on zamknąć rozdział życiowy związany z żużlem i zaopiekować się swoją żoną, którą dotknęła poważna choroba.
Nie byłoby kibica czarnego sportu, który nie znałby sylwetki pochodzącego z Kalifornii żużlowca. Był on wzorem profesjonalizmu i postawy w duchu sportowej fair play rywalizacji na torze, jak i poza nim. Pod kątem sprzętowym był zawsze przygotowany na najwyższym poziomie. Cenili go kibice, cenili go i przeciwnicy. Aż 69 razy, podczas swojej żużlowej kariery, stawał na podium w cyklach Grand Prix, z czego 21 na najwyższym miejscu. Do worka indywidualnych osiągnięć, oprócz czterech złotych krążków, dorzucił również dwa srebrne i trzy brązowe.
W polskich rozgrywkach związany był m.in. z Włókniarzem Częstochową, Unią Leszno, czy Falubaz Zieloną Górą. W sezonie 2020 parafował kontrakt warszawski z klubem Rybnika. W cyklu Grand Prix, w którym dostał dziką kartę, zastąpił go niemiecki zawodnik, Martin Smolinski. Niefortunnie jednak, nabawił się on kontuzji, która wykluczyła go z udziału w cyklu.
Jurica Pavlic
Był ostatnim zawodnikiem pochodzenia chorwackiego, który ścigał się na poziomie międzynarodowym. Podjęcie przez niego decyzji o zakończeniu kariery było i jest niepowetowaną dla speedwaya w rodzimym kraju Pavlica. Informacja nie spotkała się z większym zaskoczeniem ze strony sympatyków żużla. Chociaż w sezonie 2020 związał się z klubem z pierwszej stolicy Polski, nie udało mu się jednak wyjść na prostą w swojej sportowej karierze. Od kilku sezonów Jurica Pavlic nie jeździł regularnie i podpisanie kontraktu z Car Gwarant Kapi Meble Budex Startem Gniezno, było dla niego ostatnią szansą. Niestety, poza składem znalazł się już na początku sezonu.
Dla polskich kibiców Pavlic kojarzyć może się głównie z Unią Leszno, której barw bronił przez sześć sezonów w latach 2007-2012, a następnie w 2017 związał się z klubem jako uzupełnienie składu. Największe swoje tryumfy Pavlica święcił m.in. w 2008 i 2009 roku, kiedy wywalczył odpowiednio brązowy i srebrny krążek w IMŚJ. Drużynowo zaś, wspólnie z Unią Leszno, zdobył cztery medale DMP (złote w 2007 i 2010 roku, srebrne w 2008 i 2011 roku).
Artur Czaja
Wychowanek częstochowskich Lwów, który swoją przygodę z żużlem rozpoczynał w 2011 roku, szybko będąc zauważonym przez środowisko żużlowe i uznanym za zawodnika ze sporym potencjałem. Dla swojego macierzystego klubu punktował przez łącznie pięć lat (2011-204, 2016). Najważniejsze osiągnięcia Czai to m.in. Drużynowe Mistrzostwo Europy Juniorów w 2013 roku, czy pierwsze miejsce w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski Par Klubowych w tym samym roku. Jako członek kadry narodowej do lat 21 brał udział m.in. w dwóch finałach mistrzostw Europy.
W przypadku Czai również mówiło się w środowisku żużlowym o możliwym przerwaniu kariery. Pierwsze takie głosy pojawiły się już po zakończeniu sezonu 2019, którego zawodnik nie mógł zaliczyć do najbardziej udanych. Po słabych występach w ROW-ie Rybnik w 2018, żużlowiec odjechał jeszcze słabsze rozgrywki w tarnowskiej Unii. W trakcie ówczesnego okna transferowego zdecydował się jednak na dołączenie do Polisa i Łęgowika, podpisując kontrakt warszawski z zespołem z Opola. Przejście o jeden stopień niżej w klasie rozgrywek miało oczywiście pomóc wychowankowi Włókniarza w poprawieniu wyników na torze.
Na próżno jednak można było wypatrywać 26-latka na treningach w Opolu. Dopiero przed rozpoczęciem drugoligowych rozgrywek, klub poinformował o zakończeniu kariery przez swojego zawodnika. Ostatecznie były żużlowiec zdecydował się na odejście od ścigania na rzecz pracy w rodzinnym interesie.
Mikkel Bech
W przeszłości uważano go za jednego z większych talentów duńskiego żużla. Decyzję o zakończeniu kariery, w przeciwieństwie do pozostałych żużlowców, kibice przyjęli ze sporym zaskoczeniem. Jak mówił sam zainteresowany po zakończeniu sezonu, chęć odejścia od ścigania podjął już wcześniej. Kierowały nim przede wszystkim motywacja, by podążyć w życiu inną ścieżką, mniej stresującą. Wpływ na Becha miał już też brak takiej pasji do jazdy na żużlu, jaką posiadał w sobie wcześniej.
Duńczyk pierwszy sukcesy w jeździe w lewo zapisywał w swoim żużlowym CV już w klasie 85-125cc. W wieku niespełna 16 lat zadebiutował w cyklu Grand Prix, dzięki otrzymaniu dzikiej karty od organizatorów turnieju. W Kopenhadze zajął ostatecznie 16 miejsce z dwoma punktami przy swoim nazwisku. Już rok później powołany został do kadry Danii, z którą wspólnie walczył w półfinale drużynowego Pucharu Świata w Bydgoszczy. Ze swojej strony dorzucił wówczas siedem punktów do dorobku punktowego.
W polskich rozgrywkach zadebiutował w zielono-czarnych barwach Rybnika. Kolejno związany był z Falubazem i Startem, by ostatecznie trafić do zespołu z Pomorza, z którym podpisał stały kontrakt. W czasie dwóch sezonów był jednym z liderów gdańskiego Wybrzeża, by w minionych miesiącach odjechać w jego składzie tylko dwa mecze, nie dostając szansy ze strony trenera.
Jak się jednak okazuje, duński eskżużlowiec nie porzucił całkowicie tematu sportu żużlowego. W swoich mediach społecznościowych podzielił się informacją o pomaganiu 14-letniemu zawodnikowi, Villadsowi Nagelowi, w jego treningach.
Rafał Okoniewski
Sezon 2020 był dokładnie 25 w karierze sportowej Okoniewskiego. Swoją przygodę ze ściganiem w lewo zaczął w 1996 roku w barwach pilskiej Polonii. Największe sukcesy przyniosły mu czasy w roli młodzieżowca. Przed laty mówiono o nim jako o nadziei polskiego speedwaya. Dwukrotne indywidualne mistrzostwo Europy juniorów, czterokrotny finalista IMŚJ i największy sukces, czyli brązowy krążek IMŚJ z 2001 roku. Na swoim koncie zapisał również wygrane w Złotym, Srebrnym i Brązowym Kasku. Jest więc jednym z niewielu polskich żużlowców, którym udała się ta sztuka.
Antonio Lindbäck
Czy w jego przypadku decyzja o odwieszeniu żużlowego kevlaru na kołek była zaskoczeniem? Po części, tak. Sezon, odjechany pod znakiem pandemii i obostrzeń z nią związanych, nie był dla dwukrotnego Mistrza Szwecji udanym. On sam również nie ukrywał, że ściganie się w tym czasie było dla niego coraz trudniejsze i coraz bardziej uciążliwe. Mimo wszystko kibice spodziewali się, że urodzony w Rio de Janeiro, Lindbäck, spróbuje odbudować swoją formę na zapleczu Ekstraligi w kolejnym sezonie.
Szwed z brazylijskimi korzeniami ma na swoim koncie wiele osiągnięć sportowych. Był stałym uczestnikiem SGP, objeżdżając łącznie 110 wyścigów w jego cyklu. Trzykrotnie stawał na najwyższym podium w turniejach.
Swoją przygodę z żużlem zakończyło w tym roku również kilku Polaków: Sebastian Niedźwiedź, Marcel Kajzer, Jarosław Krzywosz, Dawid Wawrzyniak i Maciej Kuromonow.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!