Wojciech Lisiecki nie będzie musiał jednak zapłacić kary za żółtą kartkę, którą dostał podczas meczu w Poznaniu Szkoda, że taka sytuacja spotkała go tak późno i dopiero po, nie ukrywajmy - medialnym nagłośnieniu.
Na początku lutego Wojciech Lisiecki na łamach naszego serwisu nie ukrywał, że sezon 2019 jest dla niego nie tylko stracony, ale również: – Można powiedzieć, że na bardzo dużym minusie i zobaczymy co dalej z karierą. Chciałem podpisać kontrakt warszawski w jednym z klubów, ale niestety został odrzucony przez Polski Związek Motorowy, ponieważ dostałem żółtą kartkę podczas meczu w Poznaniu. Nie mam z czego zapłacić i nie wiem co dalej, czy zakończę karierę czy cokolwiek z tym zrobię.
Po publikacji tego wywiadu, sprawą zainteresowali się również inni przedstawiciele mediów. Sam zawodnik z kolei wyszedł z prośbą do kibiców uruchamiając specjalną zrzutkę na opłatę kary za żółtą kartkę i przygotowanie do sezonu. Przez kilkanaście dni udało się zebrać półtora tysiąca z zakładanych trzydziestu. Ostatecznie żużlowiec nie będzie musiał płacić potężnej jak dla drugoligowca kwoty, bowiem jak poinformował serwis polskizuzel.pl – centrala to anulowała.
Jak czytamy w serwisie Głównej Komisji Sportu Żużlowego: Wojciech Lisiecki wyjaśnił, że jeździł w Wandzie Kraków za darmo, więc nie ma środków, żeby zapłacić za żółtą kartkę. Zawodnikowi próbowali pomóc kibice. Z tego powodu w internecie ruszyła zbiórka. Zebrane pieniądze miały pomóc zawodnikowi w opłaceniu kary. Rzecz w tym, że całego zamieszania mogło nie być, gdyby Lisiecki wcześniej napisał do GKSŻ pismo i poprosił o zawieszenie kary. W sprawie zawodnika interweniował wprawdzie Krzysztof Cegielski, ale żużlowa centrala potrzebowała oficjalnego dokumentu, żeby podjąć temat – Wcześniej była to dla nas tylko sprawa medialna – wyjaśnia Piotr Szymański.
Lisiecki z zaproszenia do kontaktu skorzystał i w końcu pismo stworzył. Wysłał je do GKSŻ, a centrala od razu pochyliła się nad jego prośbą. – Kara została zawieszona. Wojciech Lisiecki nie musi płacić za żółtą kartkę – tłumaczy Piotr Szymański. – Sytuacja zawodnika jest szczególna, bo wszyscy doskonale wiedzą, co wydarzyło się w Krakowie. Nie chcemy blokować w ten sposób zawodnika, który jest w trudnym położeniu. Uważamy, że powinien wyjechać na tor. Nie ma żadnych przeszkód, żeby tak się stało. Temat jest definitywnie zamknięty – podsumowuje przewodniczący GKSŻ.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!