Sezon zakończony. Nadchodzi zima, czas pewnych przemyśleń i refleksji. Z tego tytułu Redakcja speedwaynews.pl pragnie przedstawić nowy cykl pt. "Kadra przyszłości". Będziemy w niej prezentować sylwetki młodych i utalentowanych speedrowerzystów, którzy potencjalnie za jakiś czas mogą znaleźć swoje miejsce w szeregach reprezentacji narodowej.
Mniej więcej od początku 2018 roku w kadrze TSŻ-u Toruń można było zaobserwować nowe twarze przy okazji wszelakich imprez młodzieżowych. Oczywiście, początki zawsze bywają trudne i ciężko jest wygrywać wyścigi już w trakcie pierwszych zawodów. Zawsze bowiem trzeba sobie przetrzeć szlaki, które w przyszłości mają pozwolić walczyć o wyższe lokaty. Co jednak zdumiewające, młodzi reprezentanci klubu z Grodu Kopernika w ekspresowym tempie poczynili ogromny postęp. Szymon Rząd potrzebował raptem 1,5 roku, aby znaleźć się w czołowej szesnastce juniorów na świecie. Jakub Sawiński – dwóch (!) miesięcy, aby zostać indywidualnym wicemistrzem Polski do lat 14. Z czego to wynika? – Łatwo to można wytłumaczyć. Czego mogli się nauczyć dzieląc między swoją czwórkę czy piątkę dwa rowery? Z chwilą jak każdy dosiadł swojego rumaka, na dodatek wyprofilowanego do ich potrzeb, zaczęły się inne treningi i inna jazda. Właściwie w ciągu dwóch miesięcy zrobili postęp jaki obserwujemy u niektórych przez dwa lata. Na pewno na początku chcą słuchać, uczyć się, z czasem jest to trudniejsze, bo zaczyna dochodzić do głosu ich ego oraz własne, nie zawsze dobre, przemyślenia. Dla przykładu Kuba zrobił największy postęp, którego akurat nie widzimy w wynikach, ale ja widzę na torze. Wystarczyło że stał się agresywniejszy i nagle jego repertuar zagrań na owalu się rozwinął – mówi Paweł Cegielski, który w Toruniu jest odpowiedzialny za rozwój młodzieży. Dziś jednak chciałbym skupić swoją uwagę na najmniejszym wzrostem spośród tej ekipy, ale kto wie czy nie z największym sercem do walki. Bohaterem dzisiejszego odcinka jest Kosma Syrkowski.
Jesień 2017 roku. Kameralny obiekt przy ulicy Bielańskiej odwiedza pewien niziołek. Na pierwszy trening przyprowadza go tata Sławomir, który wcześniej zasięgnął informacji o dniach treningowych od Adama Bożejewicza. 12-latek wsiadł na rower, spróbował swoich sił i najwidoczniej mu się spodobało, bo już potem na teren MotoParku przyjeżdżał regularnie. Pierwsza próba sił Kosmy w zawodach ogólnopolskich miała miejsce w Lesznie, raptem tydzień po odjechaniu pierwszego treningu. W Indywidualnych Mistrzostwach Polski Żaków młody zawodnik zajął 8. lokatę, w tyle zostawiając jedynie swojego klubowego kolegę, Macieja Mrowca. "Pierwsze koty za płoty" – jak to zwykło się mówić. A walecznością nie ustępował bardziej doświadczonym rywalom.
Nowy sezon, nowe nadzieje. Pierwsze klubowe treningi dały sygnał, że w 13-latku drzemie większy potencjał, niż na początku przypuszczano. Byli i tacy, którzy ze względu jazdę zaczęli go porównywać do jednej z legend miejscowego zespołu – Marcina Paradzińskiego. A styl jak na nieopierzonego młokosa był i w dalszym ciągu jest bardzo agresywny. Pierwszym poważniejszym testem umiejętności były Drużynowe Mistrzostwa Polski do lat 16 w Żołędowie. Raczkujący na krajowym podwórku toruńscy kadeci świata nie zwojowali, ale za nieustępliwość i przeprowadzanie ataków zza pleców jednego zawodnika można było wyróżnić – i był nim właśnie popularny "Kosmita". Z resztą ten występ był dla niego w pewien sposób przełomowy, bo dał się poznać szerszej publiczności jako prawdziwy walczak. W pewien sposób było to nawet intrygujące. Bo jak to tak – taki mały, a bez żadnego pardonu przeprowadza dzidy na wyższych i starszych rywali?
Wkrótce przyszedł czas na pierwszy duży sukces. Indywidualne Mistrzostwa Polski do lat 14, rozgrywane na świeżo oddanym do użytku torze w Poczesnej, zgromadziły najlepszych zawodników tej kategorii z całego kraju. Syrkowski z dorobkiem 14 punktów awansował do finałowego wyścigu rozstrzygającego medalowe pozycje. Po minięciu linii mety na 3. pozycji mógł ostatecznie cieszyć się z pierwszego brązowego i w ogóle pierwszego medalu mistrzostw Polski.
Do końca sezonu 2018 Kosma zdobył jeszcze srebrny medal Mistrzostw Polski Par Klubowych Młodzików wraz z Jakubem Sawińskim i Filipem Kowalskim, zaliczył ligowy debiut na torze w Świętochłowicach oraz awansował do półfinału Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów, które były jego inauguracyjnym występem na międzynarodowej arenie.
Rok 2019 obfitował w wiele występów utalentowanego rajdera. Celem nadrzędnym było oczywiście zaatakowanie tytułu Indywidualnego Mistrza Polski Młodzików z racji kończenia tej kategorii wiekowej. Założenie udało się wykonać na rodzimym torze w Toruniu i dzisiaj to właśnie Kosma dzierży miano najlepszego w kraju do lat 14. Ponadto młodzieniec na stałe zadomowił się w ligowym składzie TSŻ-u Toruń, najczęściej dzieląc pozycję juniora z Jakubem Sawińskim. Póki co nie zdobył jeszcze oszałamiającej ilości punktów. Miewał natomiast przebłyski w postaci kilku dobrych akcji, jak chociażby te w Gnieźnie, gdzie m.in. dzięki jego dobrej dyspozycji TSŻ dość sensacyjnie wyrwał bonus gospodarzom. Nie da się ukryć, że nabywanie doświadczenia w ogólnopolskich rozgrywkach w tak młodym wieku z pewnością zaprocentuje w przyszłości. Już teraz można zauważyć, że charyzmatyczny 14-latek na tle swoich rówieśników cechuje się inteligencją i aż strach pomyśleć w jaki sposób będzie przestawiać rywali na torze za tych kilka sezonów.
Wart odnotowania jest także awans tego małego wojownika do swojego pierwszego międzynarodowego finału do lat 16 w Lesznie. W nim co prawda dopiero 15. pozycja. Ambicje torunianina były wyższe, ale kto wie, być może szansa na poprawę rezultatu pojawi się już w przyszłym roku w Australii. – W kwestii Kosmy zadziorność i technika były praktycznie od początku. Brakuje szybkości, kondycji i głowy. Czyli wszystkiego co pcha dalej talent. Sam talent niestety zaprowadzi go tylko do połowy drogi. Kosma jest niepokorny co jest dobre i powinno cechować sportowca, ale tylko na torze, już nie w parkingu czy po zawodach. Jeśli zrozumie gdzie są niedociągnięcia, TSŻ czekają tłuste lata w juniorce i lidze – kwituje Paweł Cegielski.
Kosma Syrkowski to dziś jeszcze śpiew przyszłości. Warto mu się jednak przyjrzeć. To utalentowany zawodnik i choć pozornie może wydawać się niegroźny to najpewniej jeszcze nie raz zajdzie komuś za skórę. Starsi zawodnicy nie powinni go lekceważyć, bo już parę razy pokazał, że zadziornością i nieustępliwością można nadrobić warunki fizyczne i pokonać niejednego rywala.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!