Świetne ściganie oglądaliśmy w czwartkowy wieczór w Rybniku. W ramach odrabiania zaległości 6. rundy PGE Ekstraligi, PGG ROW podejmował Eltrox Włókniarza Częstochowa. Wiele ciekawych biegów i kontrowersji stworzyło świetne widowisko dla kibiców speedwaya. Ostatecznie drużyna przyjezdnych triumfowała 41:49.
Eltrox Włokniarz Czestochowa zwyciężył dzięki wspaniałym występom Fredrika Lindgrena (13) oraz Runego Holty (12+1). Pomimo skazywania na porażkę, „rekiny” pokazały moc, a odrodzenie kapitana, Kacpra Woryny, pozwoliło na utrzymanie kontanktu i walkę do ostatnich biegów o punkty meczowe z gośćmi spod Jasnej Góry.
Woryna błyszczał na dystansie, jego jazda była bardzo przemyślana i efektywna. Z pewnością kibice ROW-u mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość. Kapitan gospodarzy do dorobku drużyny dorzucił 14 punktów, wyjeżdżając na tor siedem razy.
– Wróciła prędkość, natomiast jedna jaskółka wiosny nie czyni. Cały czas się skupiam, cały czas pracuje. Lepiej czuję się na motocyklu i czuję tą prędkość. Jedyne czego brakuje do pełni szczęścia to wyniku drużyny. Każdy podpowiada jak jechać, gdzie jechać, na jakich ustawieniach.
– Ja też z Robertem Lambertem mam taki troszkę maraton, bo jeździliśmy w Toruniu, także ciężkie zawody. Gratuluję mu, cieszymy się oczywiście z tytułu Roberta. Punkty każdego są tu ważne. Zwycięża drużyna, a nie jednostka – mówił Kacper Woryna.
W pomeczowej strefie Mix Zone kapitan ROW-u opowiedział także o swoim „odrodzeniu” i powrocie do optymalnej formy – To nie są nowe silniki. To są silniki, na których szukam ustawień od początku sezonu i można powiedzieć, że światełko w tunelu już się zaświeciło i z meczu na mecz jest lepiej. Punkt odniesienia znalazłem i można motor ustawiać w jedną lub drugą stronę. Można było zauważyć, że błędy jednak jakieś popełniałem, ale była przyjemność z jazdy, była prędkość i pomimo tego, że błędy się zdarzały, to jest o nie trudniej, kiedy wiesz, że maszyna ciągnie do przodu i możesz powalczyć na trasie. Bardzo się cieszę, ale już skupiam się na tym, co jest, czyli mecz w Zielonej Górze. Organizm jest na to przygotowany, bo w zimie przygotowuje się do sezonu. Nie robię tego po łebkach, żeby później w cięższym okresie startów nie zwalać winę na siebie. Fizycznie nie mam nic sobie do zarzucenia. Dieta jest wprowadzona tak, żebym nie padł w najważniejszych momentach. Bardzo przyjemnie pojechać sobie 7 biegów i nie ukrywam, że tego brakowało. Cieszę się bardzo – powiedział po meczu z Włókniarzem kapitan rybniczan.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!