Josef Franc był jednym z dwójki Czechów w tegorocznej obsadzie Indywidualnych Mistrzostw Europy. Niestety, doświadczonemu zawodnikowi nie udało się zaskoczyć faworytów czy też kibiców speedwaya.
Awans czeskiego, doświadczonego już żużlowca do tegorocznego grona finalistów TAURON Speedway Euro Championship można było śmiało uznać za olbrzymią niespodziankę. W stawce znalazł się nie dzięki „dzikiej karcie” czy fuksem, ale zapracował sobie na to przechodząc sito eliminacji i kończąc najważniejszy turniej – SEC Challenge na wysokiej pozycji. Jedyne na czym skorzystał to na przepisach, bowiem w węgierskim Debreczynie był on na czwartym miejscu, a przepustkę dalej otrzymał dlatego, iż z jednego turnieju może awansować tylko dwóch przedstawicieli tej samej federacji. Przed sympatycznym Josefem Francem było trzech Duńczyków – Mikkel Michelsen, Peter Kildemand i Nicolai Klindt.
Nim nastąpił turniej SEC Challenge, Franc wygrał jeszcze 1. rundę Indywidualnych Mistrzostw Czech i udał się do włoskiego Terenzano niezwykle podbudowany i zmotywowany. Początek nie należał do wybornych (0,1,2) i wiele wskazywało na to, że to koniec marzeń o Mistrzostwach Europy. Wówczas przyszło przebudzenie i Czech wygrał dwa kolejne biegi, co pozwoliło mu pojechać w barażu. Zajmując w nim drugie miejsce było już pewne, że awansował do cyklu SEC.
Dobre wyniki zaowocowały m.in. angażem w 2. Lidze Żużlowej, gdzie zgłosili się do niego włodarze KSM-u Krosno, gdzie w przeszłości miał już okazję startować wielokrotnie. Zapunktował dopiero w swoim czternastym wyścigu Indywidualnych Mistrzostw Europy, w którym przywiózł za plecami Olega Michaiłowa. Swój dorobek powiększył o kolejne trzy punkty w Chorzowie, gdzie pokonał Andrieja Kudriaszowa, Andrzeja Lebiediewa i Rafała Karczmarza. Przywożąc w jedenastym wyścigu dnia dwójkę, wjeżdżał na metę ciesząc się niemalże tak samo mocno jak kilka chwil później Leon Madsen ze zdobycia złotego medalu. – Trochę mi ulżyło na sercu, że zdobyłem dziś (rozmowa przeprowadzona w sobotę – dop. red.) kilka punktów, także to zmartwienie mam z głowy – powiedział w rozmowie z naszym portalem Josef Franc.
„Pepe” jest już wiekowym zawodnikiem, choć ambicji i woli walki odmówić mu nie można. Widać gołym okiem, że jazda na żużlu wciąż sprawia mu radość i jak widać po wynikach, należy do czołówki czeskiego speedwaya, a i na arenie międzynarodowej potrafi namieszać. Na co dzień ściga się także na torach długich oraz trawiastych, ale w klasycznej odmianie żużla również się doskonale odnajduje. Stawia on sobie konkretny cel na przyszły sezon i argumentuje dlaczego znów chce jeździć o Mistrzostwo Europy. – Czy będę się w tym cyklu ścigał za rok? Tego nie można teraz stwierdzić, ale szkoda mi, że w tym sezonie SEC-u już nie będzie. Oczywiście chciałbym spróbować awansować ponownie, żeby nie zostać zapamiętanym jako wiecznie ostatni, taka maskotka dla urozmaicenia walki innych – dodaje Franc.
Nasz rozmówca przez wszystkie lata swojej kariery miał okazję startować na wielu torach na całym świecie. Jak sam przyznaje, obiekt w Chorzowie robi wrażenie. – Jazda na takim ogromnym stadionie wywołuje wspaniałe emocje. Przyjazd w takie miejsce to jedno wielkie „wow”, nie ściemniam! W dodatku panowała tu super atmosfera.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!