Gabriel Comănescu to jeden z głównych przedstawicieli speedwaya w Rumunii. Ma 26 lat i z ambicją podchodzi do każdych zawodów. Na arenie międzynarodowej pokazywał się już niejednokrotnie, w tym także w Polsce, którą jest zachwycony. Jego motocykl przyodziany jest w barwy jednego z naszych krajowych zawodników.
Nasz rozmówca mieszka na co dzień w miejscu, które jest "stolicą" żużla w jego kraju. W wywiadzie udzielonym serwisowi speedwaynews.pl opowiada o aktualnej sytuacji speedwaya w Rumunii. Jednocześnie sam przypomina o pięknej historii, jaka spotkała go podczas zawodów, w których brał udział w Polsce, a dokładniej na Stadionie im. Edwarda Jancarza w Gorzowie.
Damian Kuczyński, speedwaynews.pl: – Zacznijmy od sprawy bieżącej. Jak wygląda sytuacja epidemiczna w okolicach twojego miejsca zamieszkania? Czujesz się bezpieczny?
Gabriel Comănescu: – U nas sytuacja nie jest poddana wielkiej panice. Nie podjęto działań na szczeblu państwowym. Jesteśmy bezpieczni. Jak widać ze statystyk, u nas jest w miarę "okej", porównując inne kraje.
– To dobrze, porozmawiajmy więc o żużlu. Na międzynarodowej arenie znany jesteś głównie z występów w pucharze MACEC. Jak oceniasz te rozgrywki i co według Ciebie można by było w nich poprawić?
– Ogólnie rzecz biorąc puchar MACEC jest szansą dla nas, dla wszystkich rumuńskich zawodników, aby pojeździć na międzynarodowych obiektach. Wspaniale byłoby, gdybyśmy mieli więcej możliwości na starty w Polsce. Co można jeszcze zmienić? Myślę, że zwiększenie liczby rund byłoby dobrym rozwiązaniem.
– Jak wygląda obecna sytuacja żużlowa w Rumunii? Ilu jest aktualnie zawodników uprawiających ten sport?
– Niestety sytuacja jest krytyczna i to z wielu punktów widzenia. Mamy tylko dwunastu zawodników w całym kraju. Nie ma ludzi, którzy chcieliby nam pomóc materialnie oraz w innych aspektach. Mam nadzieję, że krajowe mistrzostwa odbędą się w tym roku. Budżet naszego klubu jest bardzo mały, jak na całą sekcję żużlową.
– Pamiętam dobrze takie turnieje, gdzie brali udział zawodnicy, tacy jak Fanel Popa, czy Alexandru Toma. To już doświadczeni weterani. Są jacyś młodzi, obiecujący zawodnicy w waszym kraju?
– Alexandru Toma to jeden z bardziej słynnych żużlowców Rumunii. Z powodzeniem startował na międzynarodowych turniejach i wracał do kraju z dobrymi wynikami. Tak, są u nas młodzi ludzie, chętni do uprawiania tego sportu. Ale jak tutaj zacząć to na poważnie, skoro pomoc federacji jest znikoma? Nie dostajemy odpowiedniego wsparcia, by dostatecznie sobie poradzić. Dlatego jest to kiepska sytuacja.
W Rumunii, aby wybić się, potrzeba własnego zaangażowania, żużlowcy nie mogą liczyć na pomoc z kraju
– Główny ośrodek żużlowy w Rumunii, to Brăila, w której mieszkasz. Jak wygląda to natomiast w Sibiu? W zeszłym sezonie mistrzostwa kraju były zaplanowane w tym mieście, ale ostatecznie się nie odbyły. Będzie tam jeszcze speedway?
– Tylko stadion w Brăili był odpowiednio wyposażony na rozegranie zawodów. Tak działa rumuńska federacja motocyklowa, że nie ma odpowiedniego zainteresowania. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy i tym razem w Sibiu odbędą się zawody. Stadion wydaje się być już gotowy, aby można tam było je zorganizować.
– W Rumunii jest dość sporo kibiców żużla. Jak myślisz, co jest potrzebne, aby organizacja zawodów była łatwiejsza?
– Jak nie ma odpowiedniej promocji tego sportu, to nie uda się zorganizować turniejów. Ostatnio skorzystaliśmy z bezpłatnej promocji w internecie. Kibice chcą zobaczyć show i dostać dzięki temu trochę adrenaliny. Ale problemem jest też zbyt mała ilość treningów. Przy 5-6 rocznie ten poziom nie jest satysfakcjonujący i może nie zadowolić widza, który chce żebyś walczył o podium.
Starty w pucharze MACEC są dla rumuńskich żużlowców szansą na pokazanie się szerszej publiczności
– Jakie są twoje cele na sezon i na przyszłość?
– Moje cele i ambicje są myślę osiągalne. Zależy mi na wywalczeniu pierwszego miejsca w mistrzostwach Rumunii seniorów, a w pucharze MACEC chcę zająć jak najwyższe miejsce w rankingu i zrobić jak najlepsze wrażenie. A co w przyszłości? Szczerze mówiąc nie chciałbym zostawać trenerem. W Braili mój trener przyjeżdża na stadion dwa razy w tygodniu i zostaje tam na pół godziny. Kiedy chcesz potrenować, jest to bardzo trudne. Dlatego rocznie odbywam tylko 5-6 takich jazd.
– Zauważyłem, że twój motocykl ma wzór Janusza Kołodzieja.
– Tak, osłony są właśnie od niego. Bardzo mi się podobają. Mój sprzęt zawsze dominował w kolory czerwieni.
– Dziękuję bardzo za rozmowę. Może chcesz coś dodać od siebie?
– Tak. Po moich wizytach na zawodach w Polsce mogę powiedzieć, że byłem zaskoczony tradycją tego sportu w tym kraju. Byłem pod wrażeniem absolutnie wszystkiego, co widziałem związanego z żużlem. Gdy startowałem w pucharze MACEC w Gorzowie, wspierali mnie wspaniali ludzie, nawet pozostali zawodnicy, którzy też brali udział w turnieju. Gdy awarii uległ mój silnik, użyczyli mi swojego, bym mógł dalej jechać. To fantastyczne. Chciałbym startować w tak pozytywnych zawodach jak najczęściej, niezależnie od poziomu, jaki jest na nich obecny.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!