Indywidualne Mistrzostwa Świata na lodzie dobiegły końca. Za nami cztery emocjonujące finały w Inzell i Heerenveen.
„Hattrick”
Martin Haarahiltunen jest niesamowity. Szwed w niedzielę (7 kwietnia) obronił tytuł Mistrza Świata, a zarazem wywalczył go trzeci raz z rzędu. Co ciekawe, na przestrzeni wszystkich czterech rund triumfował tylko w jednej. Wyrobiona kilkupunktowa przewaga na pozostałymi była kluczowa przed decydującym finałem, bo to na jego szyi zawisł złoty krążek. Sukces nie przyszedł mu jednak łatwo, bowiem zarówno pierwszego jak i drugiego dnia musiał sporo się napracować, by awansować do wyścigu finałowego.
Sobotni turniej w Heerenveen padł jego łupem, jednakże mało brakowało, a 33-latka zabrakło by w decydującym biegu niedzielnej imprezy. Wpadki innych sprawiły, że ostatecznie znalazł się w najlepszej czwórce i jeszcze przed finałem zapewnił sobie medal ze złotego kruszcu. Choć jest niezwykle szczęśliwy z tego sukcesu to jednak o tym ostatnim wyścigu chce jak najszybciej zapomnieć.
– To był dramat. Miałem przebitą oponę i stąd cały ten wypadek w finale. To nie był najlepszy wyścig, ale udało się bronić tytuł Mistrza Świata, więc jestem z tego powodu niezwykle szczęśliwy – mówił Haarahiltunen na zakończenie czempionatu w rozmowie ze speedweek.com.
Wykluczenie było kluczowe
Duże apetyty na to najcenniejsze trofeum miał również Max Niedermaier. Niemiec przez holenderski weekend szedł jak burza. W sobotę fazę zasadniczą zakończył z kompletem pięciu wygranych. Dopiero w ostatniej odsłonie musiał uznać wyższość szwedzkiego rywala, ale mimo to druga pozycja była okazała. Nadzieje na to złoto pozostawały jeszcze w niedzielę, ale tam trzeba było już wygrać i liczyć na potknięcie rywali. Znowuż było blisko, ale kluczowym dla całych wydarzeń był wyścig szesnasty.
W nim brązowy medalista tegorocznych Indywidualnych Mistrzostw Europy z Sanoka jechał na pewnym prowadzeniu. Na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia 36-latek jadąc szeroko popełnił duży błąd i nie zdążył złożyć się wiraż, przez co wylądował w słomianych zabezpieczeniach. Ten moment był dla losów dalszej rywalizacji, choć finalnie srebro w całym czempionacie globu zawsze jest w cenie.
– Zdobyłem dziś srebro, ponieważ wywalczenie złota byłoby jeszcze trudniejsze, a musiałbym dostać się do finału, a Haarahiltunen musiałby się do niego nie dostać. W tym przypadku zdarzyło się odwrotnie. Właściwie nie byłem jakoś specjalnie szybki w tym szesnastym biegu, potem trochę odjąłem gazu i w konsekwencji upadłem. Może właśnie brak tej prędkości był tym problemem – tłumaczył z kolei Niedermaier po zawodach.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!