Po triumfie w domowym meczu z Orłem Łódź dla Łotyszy przyszedł czas na wygraną z Arged Malesa TŻ Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Osłabieni ostrowianie nie tylko nie byli w stanie wygrać na trudnym terenie rywala, ale też nie zdołali obronić dziesięciopunktowej zaliczki z pierwszego meczu.
Mimo to ekipa z Ostrowa Wielkopolskiego pozostaje w gronie drużyn, liczących się w walce o play-offy, a także o finał ligi. Natomiast trzy punkty Lokomotivu to dla Łotyszy zbawienie, pozwalające realnie myśleć o uniknięciu baraży. Na razie nikt w Daugavpils nie popada jednak w hurraoptymizm.
– Oczywiście, cieszy nas ten wynik – oznajmił po meczu trener gospodarzy, Nikołaj Kokin. – Wciąż jesteśmy w grze i mamy szanse nie martwić się o baraże. Spodziewaliśmy się większego oporu ze strony gości. Nie ma co ukrywać, że pomógł nam stan nawierzchni, ponieważ tym razem nie przeszkodziła pogoda i tor mogliśmy zrobić dokładnie taki, jaki być powinien. Dlaczego w czternastym biegu wypuściłem juniorów? Losy meczu i tak były rozstrzygnięte, niech się chłopcy rozjeżdżają. Co się stało w biegu juniorskim, kiedy Artiom Trofimow na kresce wyprzedził Olega Michaiłowa? Nie, to nie tak, że nasi juniorzy chcieli coś rozegrać między sobą. Po prostu Michaiłowowi zaczął się buntować sprzęt, pojawiły się problemy ze sprzęgłem. A dla Trofimowa to był dobry "trening", po którym w takim samym stylu w szóstym biegu wyprzedził rywala, Sama Mastersa. Zbieramy doświadczenie, walczymy dalej. Teraz czeka nas niełatwy wyjazd do Gdańska. Jeśli o niego chodzi, to oczywiście nigdy nie stawiam przed drużyną zadania bicia się tylko o bonus. Jedziemy do Gdańska po trzy punkty, bo to może nas na dobre zabezpieczyć przed barażami. Będzie ciężko, juniorzy pojadą tam bezpośrednio po półfinale DMŚJ. Za to seniorzy dostaną czas na odpoczynek i powinni się stawić zrelaksowani.
Przeciwwagę dla bojowej postawy Kokina stanowił Andrzej Lebiediew, zdobywca kompletu 15 punktów, który do mediów wyszedł po dłuższym czasie, spędzonym z kibicami. – Dzisiaj większości startów w moich biegach nie wygrałem. Wyszło raptem dwa razy, w pozostałych wyścigach musiałem się napocić, żeby wyjść na pierwszą lokatę. Ale się udawało. To był dobry mecz, wszystko poszło jak należy, a tor był dokładnie taki, jaki powinien być. Typowa nawierzchnia w Daugavpils, jak jeszcze niedawno. Najpierw najlepiej było na wewnętrznej i na środku toru. Potem tor zaczął się odsypywać i można było śmigać pod bandą. Wszystko jak trzeba. Można było jechać równo, szeroko, elegancko i z każdym biegiem coraz szerzej. Teraz naszym zadaniem jest ucieczka z siódmego miejsca w tabeli i spokojne przygotowania do kolejnego sezonu.
Tor chwalił również Timo Lahti. – Nie wiem, dlaczego pierwsza część dzisiejszego meczu wyszła mi lepiej niż druga, może nie jechałem później z odpowiednich pól. Ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że pewnie wygraliśmy, z bonusem. A nie wszystko musi spoczywać na barkach moich i Andrzeja Lebiediewa, dzisiaj postarał się o zwycięstwo cały zespół i to mnie cieszy, podobnie jak stan nawierzchni, na której wreszcie można było pokazać dobry żużel.
Obudzili się także łotewscy juniorzy, w tym Artiom Trofimow, który dotychczas znacznie lepiej poczynał sobie na wyjazdach niż na domowym torze. – Nie, nie mamy żadnych porachunków z Michaiłowem – wyjaśniał dziennikarzom. – Ot, fajna mijanka wyszła. Po wewnętrznej był beton, ale pod bandą można było złapać przyczepność i motocykl jechał sam. W szóstym biegu Masters myślał, że lepiej będzie przy kredzie, a lepiej było pod płotem. Jestem z siebie prawie całkiem zadowolony.
Goście, choć dla nich przegrana na Łotwie to nie tragedia pod względem sytuacji w tabeli, wyglądali na zasmuconych rozmiarami porażki. – Nie przypuszczaliśmy, że nie wygramy w Daugavpils ani jednego biegu – przyznał Mariusz Staszewski. – Wszyscy nasi zawodnicy prezentowali się bardzo w kratkę. Nie tego oczekiwaliśmy na przykład od Aleksandra Łoktajewa, w końcu to finalista Grand Prix Challenge. Nie udało nam się dopasować do toru, cały czas kombinowaliśmy z ustawieniami i takie były efekty.
Więcej do powiedzenia miał Grzegorz Walasek, chociaż i on nie krył rozczarowania wynikiem meczu. – Rzadko bywam w Daugavpils, ostatnio przyjechałem tu razem z krakowską Wandą. Wtedy jednak dwa razy defektowałem, więc nie mogę powiedzieć, żebym zebrał dużo doświadczeń. Wcześniej ścigałem się tu ponad dziesięć lat temu. W efekcie zaliczyłem dziś wszystkie możliwe pozycje, pełen wachlarz wyników. Na tym torze doświadczenie jest bardzo potrzebne ze względu na specyficzną geometrię: długą prostą i ostre wiraże. Poza tym mocno się dziś kurzyło. Zdarzało się tak, że wchodziłem w wiraż, mając przed oczami tylko kurz i oślepiające słońce. Ale to oczywiście żadne usprawiedliwienie. Rywalom też się kurzyło i świeciło, a taki Lebiediew znalazł ścieżki, żeby nas wyprzedzać. Potrzeba praktyki. Dzisiaj zwyciężyła zatem silniejsza drużyna i uważam, że to sprawiedliwy wynik.
źródło: grani.lv
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!