Mówisz słoweński żużel – myślisz Matej Žagar. Mówisz chorwacki żużel – myślisz Jurica Pavlic. O ile jednak ten pierwszy ma obok siebie kilku mniej rozpoznawalnych rodaków, o tyle ten drugi jest w swojej ojczyźnie całkowicie osamotniony.
Na początku listopada Jurica Pavlic i Adam Fajfer zostali przedstawieni jako duet trenerów młodzieży GTM Startu Gniezno. Chorwat już wtedy mówił, że adeptów chce przede wszystkim wychować na dobrych ludzi, a dopiero w dalszej kolejności na skutecznych żużlowców. Ponadto związał się z czerwono-czarnymi kontraktem obowiązującym aż do sezonu 2024.
Wówczas Pavlic będzie miał już 35 lat i będzie bardzo doświadczonym zawodnikiem. Poza treningami z adeptami Startu warto byłoby więc myśleć w tym czasie również o następcach w reprezentacji Chorwacji. Problem polega na tym, że… – Tam na razie nie ma kogo szkolić. Jest jeden chorwacki żużlowiec, czyli ja, i zero adeptów – otwarcie stwierdza Jurica Pavlic. – Ale muszę powiedzieć, że po Grand Prix Challenge w Goričan zrobiło się o żużlu trochę głośniej. O zawodach mówili w chorwackiej telewizji, pisali w gazetach. Zobaczymy na wiosnę, czy to przyciągnie jakichś chętnych.
Z czego wynika fakt, że klub z Goričan nie ma w tej chwili pod swoimi skrzydłami choćby jednego chętnego młodzieńca? – Jest taka opinia, że to niebezpieczna zabawa. Do tego na ostatnim mundialu zdobyliśmy srebrny medal, więc teraz wszyscy chłopacy ciągną do piłki nożnej. Dobrze, że uprawiają jakiś sport, ale dla nas to trudna sytuacja. Widocznie też musiałbym robić lepsze wyniki, żeby się to wszystko ruszyło… – zastanawia się Chorwat.
Ze względu na brak jakiegokolwiek krajowego partnera, Juricy Pavlica nie oglądamy w rozgrywkach Speedway of Nations. Lepiej pod tym kątem wypadają północno-zachodni sąsiedzi Chorwatów. Matej Žagar wspierany przez Matica Ivačiča i Nicka Škorję nie awansował wprawdzie w sezonie 2019 do wielkiego finału, ale podczas półfinału w Landshut całe trio pozostawiło po sobie niezłe wrażenie. Wszyscy zresztą startowali w tym roku w polskiej lidze, mają też angaż na sezon 2020.
Na czym polega różnica między tymi dwoma krajami? – Dużej różnicy tak naprawdę nie ma. Ich jest tam nieco więcej dzięki temu, że paru chłopaków przesiadło się z motocrossu na żużel. Słoweńcy mają Tima Gajsera, który jest motocrossowym mistrzem świata, więc w jakiś sposób o tych motorach jest tam głośno. U nas musiałoby się to zmienić. Nasz motocross jest amatorski, a coś takiego nie przyciąga młodzieży. Ale żeby odnosić sukcesy, potrzeba by było zgrać dużo czynników i finansowo i sportowo, a to nie takie proste – ocenia Jurica Pavlic.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!