Jason Doyle to w tym sezonie jeden z najrówniej jeżdżących żużlowców na świecie. W cyklu SGP były mistrz świata nie błyszczy, lecz biorąc pod uwagę wszystkie zawody, Australijczyk imponuje powtarzalnością i efektowną jazdą. W sobotę wprowadził reprezentację Australii do finału Speedway of Nations.
Australijczycy byli zdecydowanymi faworytami sobotniego półfinału Speedway of Nations. „Kangury” z Doyle'em na czele w pełni zasłużenie wygrały zawody i zameldowały się w wielkim finale czempionatu, który odbędzie się w październiku w Manchesterze. – To zwycięstwo uwolniło nas od sporej presji, nienawidzę przystępować do zawodów jako faworyt – mówił po zawodach dla speedwayofnations.com Doyle.
Choć Jason Doyle i Max Fricke byli murowanymi kandydatami do zwycięstwa, to końcowy triumf Australijczycy zapewnili sobie dopiero w ostatnim starcie. Doyle spodziewał się takiego scenariusza. – Wiedziałem, że wcale nie będzie łatwo. Musieliśmy naprawdę solidnie popracować w naszych ostatnich wyścigach. Oczywiście Łotysze nie byli słabi, w końcu to ich domowy owal – zaznaczył były indywidualny mistrz świata.
Żużlowcom czasem zarzuca się brak motywacji do jazdy pod krajową flagą, ale Jason Doyle stanowczo zaprzeczył i zapewnił, że każdy z zawodników pokazuje pełnię swoich możliwości, ponieważ jazda dla państwa jest zaszczytem. Zawodnik Unii Leszno już w swoich mediach społecznościowych podkreślał radość związaną z kolejnym rokiem startów jako reprezentant kraju. – Wszyscy uwielbiamy jeździć dla naszych krajów i rodaków. Mogę mówić za każdego uczestnika zawodów. Kiedy dostajesz taką szansę, to znaczy ona dla ciebie naprawdę wiele – zapewniał zdobywca kompletu punktów.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!