Get Well Toruń został pokonany w meczu pierwszej kolejki PGE Ekstraligi. Gościom ewidentnie doskwierał brak kontuzjowanego Rune Holty. Jack Holder nie potrafił się zaadaptować do warunków panujących na torze.
Chris Holder potwierdził obawy na temat jego skuteczności na wyjazdach. Również Norbert Kościuch ma jeszcze wiele do poprawy przed kolejnym pojedynkiem.
Czasem trzeba genialności, by dostrzec swoją przeciętność. – To pierwszy mecz w tym roku. Potrzebujemy czasu, by znaleźć odpowiednie ustawienia i wjechać się w sezon. Nigdy nie szło po naszej myśli w kilku pierwszych meczach. To naprawdę trudne zadanie. Przyjechać do Zielonej Góry, gdzie jest tylu wymagających zawodników i powalczyć o zwycięstwo. Oni są zawsze szybcy na swoim torze – wyjaśnia Australijczyk.
Pomimo porażki, drużynę gości cechowały zaangażowanie i współpraca wśród zawodników. Wspólnie reagowali oni i podejmowali ryzyko. Nie zawsze się opłacało, jednak widać było drużynę, szczególnie w parkingu. Przed Get Well trudny terminarz, a nic tak nie buduje atmosfery, jak zwycięstwa. – Musimy pokazać taki sam duch zespołu podczas następnego meczu z Lesznem na Motoarenie. To będzie ciężkie spotkanie, ale mamy bardzo dobrą drużynę. Musimy się tylko oglądać na siebie. Sezon jest długi, więc pozostańmy spokojni i czerpmy przyjemność z jazdy. Wiemy co poszło nie tak, więc musimy teraz to usprawnić – uspokaja lider Aniołów.
Większość przyjezdnych poruszała się po torze niczym dzieci we mgle – Jack oraz Chris Holderowie, Norbert Kościuch czy Maksymilian Bogdanowicz. Brak prędkości, słabe spasowanie oraz złe wybory torów jazdy. Nasuwa się jedna konkluzja. Przyczyną zaskakująco wysokiego zwycięstwa zielonogórzan w stosunku 53:37 była ewidentna zmiana przygotowania toru. – Tak, to bardzo sprytne ze strony Zielonej Góry. Było zupełnie inaczej, gdy tutaj jeździłem. Starty były bardzo twarde. Nie można się jednak tym usprawiedliwiać. Chciałbym pogratulować Stelmet Falubazowi świetnych zawodów – przytakuje zwycięzca inauguracyjnego biegu w PGE Ekstralidze.
Postawa Doyle’a zmieniała się na przestrzeni zawodów. Owocne i optymistyczne wejście w mecz okazały się jednak dobrym złego początkiem. Zawodnik dysponował piorunującymi startami. Problem pojawiał się na dystansie. Indywidualny Mistrz Świata z 2017 roku chciałby odnaleźć wysoką i stabilną dyspozycję od początku minionego sezonu. To wiąże się z permanentnymi poszukiwaniami. – Zmieniłbym punkty, które zdobyłem. Poważnie mówiąc, nigdy nie wiesz, czy podejmowane decyzje będą trafne. Próbowaliśmy różnych silników. Były dobre i skuteczne na starcie, ale niestety nie znaleźliśmy poprawnych ustawień na ostatnie wyścigi. To cała tajemnica. Jest cienka linia pomiędzy wygrywaniem i przegrywaniem biegów – kończy Doyle.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!