W ubiegłą niedzielę, na torze w Rzeszowie odbył się XXXI Memoriał Eugeniusza Nazimka. Na najniższym stopniu podium stanął w nim Jakub Jamróg, z którym porozmawialiśmy m.in. o tym turnieju oraz o sprawie modernizacji Stadionu Miejskiego w Tarnowie.
We wspomnianych zawodach, wychowanek tarnowskiego klubu, trzykrotnie linię mety mijał jako pierwszy, a dwukrotnie był trzeci. To pozwoliło mu na zgromadzenie 11 punktów i zajęcie miejsca na najniższym stopniu podium. W takim turnieju lokata jest jednak nie do końca ważna, a liczy się przede wszystkim pamięć o zmarłym żużlowcu. Nasz rozmówca dodał również, że przed tą rywalizacją, praktycznie przez trzy tygodnie miał minimalny kontakt z motocyklem. – Był to 31. turniej, mój numer też jest taki, więc to fajnie się zbiegło. Ja do tych zawodów podchodzę w nieco inny sposób, bo też właśnie myślę o tragicznie zmarłym zawodniku rzeszowskiej Stali. O to w tym chodzi, a nie o to, aby przyjechać, „odbębnić”, wziąć jakieś pieniądze. Nie jeździłem przez trzy tygodnie, bo nie miałem zawodów. Pogoda też trochę ostatnio w Tarnowie nas nie rozpieszczała, więc nie było za bardzo okazji do treningów. Cieszę się, że po takiej przerwie ta forma nie uleciała. Totalnie odciąłem się od żużla, mało kiedy wchodziłem do warsztatu. Zająłem się trochę swoimi prywatnymi rzeczami, poświęciłem czas rodzinie, synkowi. Siedziałem z nim nawet cały tydzień w domu. Fajnie, cieszę się, że złapałem oddech i o to mi w tym chodziło – żeby się rozruszać. Dopiero w trzecim biegu tego Memoriału czułem taki luz na motocyklu, wcześniej byłem spięty. To była dość długa przerwa, jak na nas – mówił o niedzielnym występie i odpoczynku od „czarnego sportu”, Jakub Jamróg.
Przerwa w występach mogła się przydać każdemu. Niemniej jednak już w najbliższą niedzielę Grupa Azoty Unia Tarnów zmierzy się na własnym torze z Cash Broker Stalą Gorzów. Nikomu nie trzeba przypominać, że w kontekście walki o pozostanie w PGE Ekstralidze, punkty z meczów na własnym stadionie, mogą okazać się kluczowe. – Po tym turnieju mogłem sobie jeszcze chodzić z uśmiechem na twarzy. Od poniedziałku kaptur na głowę i praca pod kątem bardzo istotnego dla nas meczu, który czeka nas w następną niedzielę. Ja już po Memoriale powoli myślałem nad tematem kolejnego spotkania. Fajnie, że miałem okazję też przetestować sprzęt, bo w takich zawodach wielu zawodników robi tak, że bierze jakieś silniki, ostatnio nieużywane i je sprawdza – dodał, mówiąc o ważnym starciu z gorzowianami.
W ostatnich tygodniach dobre występy notują zagraniczni zawodnicy „Jaskółek”, jak oczywiście Nicki Pedersen, czy Peter Kildemand. Zwyżka formy u tego drugiego napawa nadziejami tarnowskich kibiców i samego Duńczyka. Do tej pory na tarnowskim owalu szło mu bowiem przeciętnie, wszyscy mają zatem nadzieję, że tym razem będzie znacznie lepiej. – Peter pokazał już we Wrocławiu, gdzie był najlepiej punktującym zawodnikiem naszej drużyny, że coś u niego drgnęło. On ma potencjał i zawsze tak było. Miał po prostu jakieś słabsze występy. Myślę, że musi się w Tarnowie odbić, teraz jest idealna ku temu szansa, bo nie ma u nas jakiegoś ciśnienia. To znaczy jest, ale nie ma choćby pięciu zawodników „na ławce” i jakichś większych rotacji, więc myślę, że może on spokojnie skupić się na rozwiązywaniu swoich problemów. Podobnie my wszyscy w zasadzie, bo mnie też to się tyczy. Jak zaliczę nawet jakiś słabszy występ, to nie muszę się martwić, że zaraz będę truchlał o swoje miejsce w składzie na kolejny mecz. Mnie osobiście daje to duży komfort psychiczny i myślę, że Peterowi też. Cieszymy się z tego, ale wszystko na spokojnie. Najważniejsze, żeby nas omijały kontuzje i chcemy szczęśliwie objeżdżać te mecze. Myślę, że będziemy pokazywać, iż stać nas na to, aby wygrywać pojedynki w ekstralidze – podkreślił.
Sprawa utrzymania w „najlepszej” lidze świata zależy od samych zawodników, którzy na torze muszą udowodnić swoją wartość. Tymczasem w ubiegłym tygodniu na tarnowskie środowisko żużlowe, jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość o unieważnieniu przetargu na modernizację Stadionu Miejskiego. Złożone zostały tylko dwie oferty, a niższa z nich ponad dwukrotnie przekraczała środki, zabezpieczone na ten cel w budżecie miasta. Jeśli problem się nie rozwiąże, może to oznaczać spore kłopoty licencyjne, przed kolejnymi rozgrywkami, w przypadku utrzymania przez „Jaskółki” miejsca w PGE Ekstralidze. Z pewnością „twardy orzech do zgryzienia" ma w tym momencie urzędujący Prezydent Tarnowa, Roman Ciepiela. – Prezes robi swoje, my robimy swoje. Każdy jest z tego rozliczany. Prezydent robi swoje. Myślę, że on też zostanie z tego rozliczony przez ludzi, bo chyba nikt w Tarnowie nie wyobraża sobie sytuacji, że po sportowym utrzymaniu, nagle przez politykę, nie zachowamy tego miejsca w ekstralidze. Ze swojej strony, to wiadomo, że jak jest luźno między meczami, to mogę o tym podyskutować. Aczkolwiek ja nie jestem politykiem, tylko sportowcem i skupiam się na swojej pracy. Chcę ją wykonać jak najlepiej, żebyśmy broń Boże tematu nie zawalili i do tego „kotła”, w którym coś niedobrego zaczyna się dziać, jeszcze dorzucili coś złego. Chcemy swoją postawą udowodnić, że zasługujemy na ekstraligę. Ufam w to, że sport tutaj wygra, mimo tego, że te perypetie mogą się ciągnąć i jakby nie naprawić. Wierzę w to – mówię o Ekstralidze, że sport po prostu wygra, bo dla mnie to jest podstawą – wyraził swoją opinię, o zaistniałej sytuacji, Jakub Jamróg.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!