W pierwszej kolejce PGE Ekstaligi Betard Sparta Wrocław podjęła na swoim owalu Motor Lublin. Mecz zakończył się wynikiem 55:35 dla gospodarzy. Mało kto spodziewał się tak dużej przepaści pomiędzy zawodnikami. Porozmawialiśmy z menadżerem Motoru Lublin, Jackiem Ziółkowskim, o formie juniorów oraz o roszadach kadrowych na przyszłą kolejkę.
Karolina Szpringer, speedwaynews.pl: – Mecz Sparty i Motoru nie zakończył się satysfakcjonującym wynikiem dla gości. Co zawiodło?
Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru Lublin: – Zawodnicy. Po prostu. Jeździli słabiej. Myślę, że przez najbliższe dwie lub trzy kolejki zwycięstwa będą należały do gospodarzy. To oni jeżdżą we własnym sosie i znają najlepiej swój tor. Nikt poza nimi nie miał możliwości sprawdzenia nawierzchni, bo każdy jeździł tylko u siebie. Moi zawodnicy byli wolniejsi. Słabo pojechali juniorzy. Ich forma nie jest zadowalająca. Nie przypominam sobie, żeby lubelska para młodzieżowa przegrała z przeciwnikami 16:3. Takiej porażki nasi juniorzy nie odnieśli od kilku sezonów. Nie przypominam sobie tak wielkiej przepaści na tych pozycjach, a straciliśmy tam bardzo dużo punktów. Nasi zawodnicy dobrze pojechali tylko w ostatniej serii i w biegach nominowanych. To było za mało, żeby pokonać przeciwnika.
– To spotkanie przypominało trening punktowany…
– Po meczu żona pogratulowała mi dobrego sparingu. Niestety, ale miała dużo racji. Szkoda, że to skończyło się takim kosztem. Wszystkim drużynom brak sparingów nie służył. Jeśli jest się gospodarzem to łatwo wygrać, gdy przeciwnik jest nieprzygotowany. Przed nami dużo pracy. W najbliższym tygodniu czekają nas kolejne treningi i testy, a za tydzień mecz z gorzowską Stalą. Postaramy się zrehabilitować. Zawodnicy będą chcieli się pokazać z jak najlepszej strony, bo mamy co udowodnić. Chcemy wypaść jak najlepiej. Kibice tego od nas oczekują i nie możemy ich zawieść.
– A może problem był w braku kibiców? Jak wiemy, Motor ma bardzo zaangażowanych fanów, którzy ich niosą przez całe zawody.
– Myślę, że to nie był problem. Fakt, brak wsparcia kibiców był kolejnym argumentem za tym, że chłopaki mogli się czuć jak na treningu. Dziwnie to wszystko wyglądało. Niestety przyszło nam żyć w takich czasach. Nie mamy na to wpływu. Taka jest sytuacja i musimy wziąć to na klatę. Prawdopodobnie część kibiców wróci na stadion i myślę, że to może trochę zmienić. To był bardzo dziwny mecz.
– Jak obostrzenia sanitarne wpływały na samopoczucie i wasze i zawodników?
– Te obostrzenia są dla wszystkich trudne – dla żużlowców, ale także dla osób obsługujących zawody. Nie mamy wyjścia. Musimy poddać się temu reżimowi. Mam nadzieję, że normalne czasy wrócą jak najszybciej.
– Macie już pierwsze doświadczenie w meczu z obostrzeniami. Czy jest coś, co Pan by poprawił?
– Myślę, że to wszystko jest zrobione tak, aby zapewnić każdemu jak największe bezpieczeństwo. Dopóki nie zmieni się sytuacja w kraju, dopóty będziemy musieli się borykać z tymi obostrzeniami. Najbardziej boli mnie to, że piłkarze po meczach mogą skorzystać z prysznica, a żużlowcy nie. Bardzo jest mi żal chłopców. Po meczu są zakurzeni, a teraz muszą wsiadać do busa i wracać. To jest dyskomfort. Takie są zasady i musimy się dostosować. Godzimy się na nie i musimy tak jechać.
– Co będzie do zmiany na mecz w Lublinie? Praca nad sprzętem i techniką czy roszady kadrowe?
– Jest za wcześnie, aby coś powiedzieć. Nikogo nie skreślamy, na to jest za wcześnie. Poczekajmy na treningi. Planujemy je na czwartek i piątek. Mam nadzieję, że wtedy się wiele wyjaśni. Wszystko będziemy ustalali.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!