Hans Andersen w wywiadzie dla oficjalnej strony FIM Speedway Grand Prix przyznał, iż czuje się wystarczająco silny, aby walczyć z najlepszymi zawodnikami na świecie i rozważa powrót do jazdy w IMŚ na żużlu.
Duński zawodnik swój debiut w Grand Prix zaliczył w 2003 roku występował, podczas występów w swoim kraju. Ostatni raz w cyklu wystartował w 2012 roku, a wówczas walkę o mistrzostwo świata zakończył na 10 miejscu. Na przestrzeni całej swojej kariery na podium stawał 16 razy, a zwyciężał czterokrotnie.
Andersen w nadchodzącym sezonie reprezentować będzie barwy polskiego Orła Łódź, w Wielkiej Brytanii pojedzie dla „Lwów” z Leicester, a w swej rodzimej lidze startował będzie w Region Varde Elitesport.
– Zdecydowanie uważam, że nadal mogę zamieszać przeciwko najlepszym i myślę o powrocie do Grand Prix. Wiem, że to różnica, gdy jeździ się przeciwko zawodnikom Grand Prix w ligach, ale tam jestem nadal w stanie ich regularnie pokonywać. Chciałbym jeszcze raz zawalczyć. Po raz ostatni, w 2012 roku, byłem zaraz po straconym prawie całym sezonie z powodu kontuzji nogi. Chciałbym teraz pojechać świeższy i lepiej przygotowany. Kwalifikacje są jednak trudne. Łatwiej jest prawdopodobnie utrzymać się w ósemce niż zakwalifikować przez trzy miejsca z Challenge. Teraz niektórzy mogą nawet dostać dzikie karty na Challenge, mimo że wcześniej zostali wyeliminowani. Jest znacznie trudniej wrócić niż to było możliwe w przeszłości. Jeździłem już przez jakiś czas w Grand Prix, ale teraz jestem starszy i bardziej doświadczony. Zawsze można spojrzeć się za siebie i zobaczyć, co chciałoby się poprawić, gdyby miała się pojawić kolejna szansa. – powiedział Andersen.
Jak przyznał zawodnik, odpowiednie podejście do zawodów i nastawienie się psychicznie są kluczowe. Duńczyk wspomniał także, iż trening, który odbywa się przed zawodami Grand Prix nie zawsze jest pomocny ze względu na zmieniające się warunki torowe.
– W przeszłości być może za bardzo się koncentrowałem na samych Grand Prix. A to w końcu takie same zawody, jak każde inne. Czasami można było się wykończyć. Taka sobota to długi dzień. Przebywa się na miejscu jeszcze od poprzedniego dnia i za dużo myśli wkłada się w zawody, podczas gdy w meczu ligowym przylatuje się po prostu w dzień meczu. To istotna sprawa dla podejścia mentalnego. Czasami można się zmęczyć psychicznie, gdy spędza się za dużo czasu na miejscu zawodów i za dużo się nad nimi myśli. Widać było, jak Emil Sajfutdinow opuszczał treningi przez większość ostatniego sezonu. Czy to by mi odpowiadało? Myślę, że tak. Wiele razy było widać, że w sobotę tor w ogóle nie jest taki sam. Nigdy nie jest taki sam.Wiem, że niektórzy z zawodników wolą wtedy testować swoje silniki, które właśnie mieli w serwisie, aby sprawdzić, czy są w porządku. Każdy jednak może czuć się szybki, gdy jedzie w pojedynkę. Czasami trening zwyczajnie sieje zamęt w głowie, zamiast sprawiać, że czuje się świeżość, pewność na torze i dobre poukładanie spraw. Można używać tych silników, na których jedzie się w lidze, bo jeśli jest się szybkim w lidze, to czemu nie miałoby to działać również w Grand Prix. – zakończył duński zawodnik.
Źródło: speedwaygp.com
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!