Przed ostatnią rundą zmagań w tegorocznym cyklu Speedway Grand Prix, Greg Hancock ma pięć punktów straty do trzeciego miejsca. To dalej sprawia, że może walczyć o końcowe podium, w które na początku sezonu tak wielu powątpiewało.
W ostatnim czasie, w rywalizacji w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Amerykanin zanotował znaczną zwyżkę formy. Po półfinale w Gorzowie Wielkopolskim, w kolejnych dwóch rundach meldował się w finale. W Krško zajął trzecie miejsce, a w Teterow uplasował się tuż za podium. Tak dobre wyniki sprawiły, że z zawodnika, który musiał troszczyć się o byt w serii, ma on jeszcze realną szansę na brązowy krążek. – Wszystko idzie bardzo dobrze. W finale w Teterow nie miałem po prostu wystarczającego dobrego startu, Tai z kolei był znakomity w tym elemencie. Nie spodziewałem się tak dobrego wyjścia spod taśmy w jego wykonaniu z drugiego pola startowego. W Krško nie miałem zbytniego wyboru, jeśli chodzi o miejsce, skończyłem na zewnętrznym, które było ciężkie, jednak udało mi się tam wskoczyć na podium. W Grand Prix jest trudno, ponieważ wszyscy są dobrzy, szybcy. Zawsze powtarzam, że potrzeba nieco szczęścia, wierzę jednak, że często trzeba mu po prostu pomóc i samemu je tworzyć – mówił w rozmowie z naszym portalem, Greg Hancock.
Po występie w Gorzowie Wielkopolskim, zapowiedział on walkę o końcowe podium w tegorocznej SGP. Nie wszyscy dawali wiarę tym słowom, a w ostatnim czasie stały się one bardzo realne. Pomimo powrotu po ponad półrocznej przerwie, spowodowanej kontuzją, nadal spisuje się on bardzo dobrze. – Nie liczy się dla mnie, co myślą inni ludzie. Ważne jest to, co ja uważam i co robię. Wierzę, że mogę skończyć na miejscu na podium, więc tak właśnie jadę. Gdybym nie miał szansy się tam dostać, nadal jechałbym w ten sposób, ponieważ chcę zakończyć zmagania tak wysoko, jak tylko mogę. Miałem nieco wolny start sezonu. Dla mnie było to bardziej odzyskanie pełni sprawności, po tak długiej przerwie w zeszłym roku. W trakcie sezonu było tylko lepiej. Jestem „walczakiem” i nigdy się nie poddaję. Tak długo, jak rywalizuję w Mistrzostwach Świata, zmierzam tak daleko, jak potrafię. Chcę być najlepszy i zamierzam to kontynuować – wyraźnie zaznaczył.
Przed sezonem, po raz kolejny, jak już od kilku lat, pojawiały się głosy zwątpienia w formę „Herbiego”. Niektórzy wróżyli mu walkę o utrzymanie w serii, nie wierząc, że wciąż może rywalizować na najwyższym poziomie. Zawodnik po raz kolejny udowodnił malkontentom, jak dalecy byli od prawdy. – Wszyscy ludzie będą gadać o mnie, jak i o innych zawodnikach. Robią to codziennie i tak jest każdego roku. Nie wsłuchuję się w negatywne opinie. Uważam, że pozytywy czynią mnie lepszym. Każdy ma prawo do swojego zdania. Ja po prostu chcę wygrywać. Oczywiście, gdy uwierzę w to, że nie jestem na tyle szybki, by rywalizować z tymi chłopakami, wówczas to zakończę. Tak długo jednak, jak sądzę, że mogę to robić i to się dzieje, będę to kontynuował – przekazał w stronę tych, którzy wątpili w jego umiejętności.
Ostatnia runda tegorocznych zmagań odbędzie się na toruńskiej Motoarenie. Miejsce to jest szczęśliwe dla Hancocka. Wprawdzie nie wygrał on tam jeszcze pojedynczego turnieju, jednak dwukrotnie był drugi, a raz trzeci. Dodatkowo bronił barw miejscowego klubu (w latach 2016-2017), więc o nieznajomości obiektu nie może być mowy. – Mam nadzieję, że to ponownie będzie dla mnie dobre miejsce. Jeździłem w tamtym klubie. To prawdopodobnie nadal jeden z najlepszych torów na świecie w tym momencie, jeśli chodzi o ściganie i odpowiednie ścieżki. Zawsze jest dobrze przygotowany. Powinno być naprawdę emocjonująco. Startuje się jednak przeciwko „lokalnym matadorom”, również zawodnikom tego toru oraz polskim chłopakom, którzy mają swój cel i pojadą przed własną publicznością. Prawdopodobnie moje szanse nie są przychylne, jednak muszę je takimi zrobić, jeśli chcę walczyć o końcowe podium – zauważył.
Z 98 punktami, najbliżej najniższego miejsca na finałowym „pudle” są Fredrik Lindgren i Maciej Janowski. Nad tym drugim, na początku kariery pieczę sprawował nasz rozmówca, a teraz obaj rywalizują ze sobą o jeden z krążków Indywidualnych Mistrzostw Świata. – Maciek kontynuuje swój rozwój i jest znacznie bardziej ułożonym, szybkim, profesjonalnym i fantastycznym zawodnikiem. Staje się lepszy przez cały czas. Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że gonię go w wyścigu o miejsce na podium. On naprawdę pokazuje teraz swoją pozycję w świecie żużla. Chce być Mistrzem Świata i zmierza w tym kierunku. Trudnym jest, jeśli ścigasz się z chłopakiem, któremu byłeś mentorem przez pewien okres, jednak to również bardzo ekscytujące. To sprawia, że czuję się podwójnie dobrze w tym momencie.
Na koniec zapytaliśmy o odczucia związane z wytypowaniem najlepszego żużlowca globu w tym sezonie. Na czele klasyfikacji znajduje się Tai Woffinden, z 10 punktami przewagi nad Bartoszem Zmarzlikiem. Większe szanse powinien mieć Brytyjczyk, lecz czarny sport kreował już różne scenariusze w takich sytuacjach. – Danego dnia wszystko może się zdarzyć. Tai ma sprawy w swoich rękach i tak długo, jak zachowa spokój i nie będzie myślał o presji, powinien sobie to zapewnić. Zmarzlik jest jednak takim chłopakiem, na którego trzeba uważać cały czas i mieć go na oku. Wszystko może się zdarzyć i to nie koniec, dopóki rzeczywiście nie będzie po wszystkim – podsumował rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Greg Hancock.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!