Nie Piotr Protasiewicz, nie Patryk Dudek, a Grzegorz Zengota był liderem ekipy Falubazu Zielona Góra, w przegranym w stosunku 43:47, wyjazdowym spotkaniu z Grupa Azoty Unią Tarnów. Zawodnik zainkasował w tym pojedynku 10 punktów z bonusem.
Jazda wychowanka zielonogórskiego klubu mogła się podobać. Po swoim powrocie i ponownym założeniu kewlaru macierzystej drużyny, może on być zadowolony. Jedynym mankamentem pozostawał fakt, że Tarnów goście musieli opuszczać „na tarczy”. Dzięki dobrym startom i walce na dystansie, jazda Zengoty mogła się jednak podobać.
– Na początku chciałem pogratulować gospodarzom, bo stworzyli fajne warunki do ścigania. Nie zapomnijmy, że to była inauguracja i gdzieś tam każdy się obawiał o te warunki torowe i o to jakie one będą. W niedzielę były wyśmienite, walka na torze to tylko potwierdza. Fajne emocje do samego końca, bo gdy piętnasty wyścig decyduje, to czego chcieć tak naprawdę więcej? Tak jak podkreślił wcześniej Adaś (Adam Skórnicki – przyp. red.), szkoda, że to my musieliśmy wracać ze smutnymi minami do domu. Tak jednak bywa i czeka nas teraz motywacja. Myślimy już o następnym meczu, oczywiście wyciągając wnioski z tego i będziemy robić wszystko, aby te punkty, które straciliśmy w Tarnowie, odzyskać w następnych pojedynkach – mówił po przegranym pojedynku w „Jaskółczym Gnieździe”, Grzegorz Zengota.
Kibice na brak emocji w wyścigach z udziałem tego zawodnika, narzekać nie mogli. Dwukrotnie przed biegami nominowanymi stoczył on świetną walkę z Nickim Pedersenem, raz ulegając Duńczykowi, a raz pokazując mu na mecie plecy. W ostatnim pojedynku, w decydującym wyścigu dnia poszło mu już nieco gorzej, gdyż przyjechał wówczas na końcu stawki. Na jego cały występ, w spotkaniu wyjazdowym, kibice Falubazu jednak narzekać nie powinni. Kolejny ligowy mecz, czeka ekipę z Grodu Bachusa w najbliższą niedzielę, z zespołem MRGARDEN GKM-u Grudziądz.
– Ja ze swojego występu jestem zadowolony, aczkolwiek ten ostatni wyścig trochę zepsuł mi humor, bo liczyłem na to, że z Nickim powalczymy troszeczkę więcej, ale wszystko w zasadzie rozstrzygnęło się na wejściu w pierwszy łuk, gdzie mocno starliśmy się łokciami. On wyszedł z tego obronną ręką, trudno się dziwić. Doświadczenia dużo więcej ma (śmiech), ale tak jak mówię – gdy ja toczę równorzędną walkę z takim zawodnikiem, jak Nicki Pedersen, to już napawa mnie dosyć mocno optymizmem i liczę, że ten sezon będzie z każdym następnym meczem tak dobry, jak w niedzielę, albo i lepszy – zakończył lider zielonogórzan w niedzielnym spotkaniu, popularny „Zengi”.
Źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!