Kiedy w 1993 roku Jurek Owsiak rozpoczął akcję pod nazwą Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, nikt nie przypuszczał, że to będzie miało taką piękną historię, że tyle lat to będzie trwało. Jako serwis speedwaynews.pl po raz pierwszy aktywnie włączyliśmy się do pomocy i nie ograniczała się ona tylko w zbiórce pieniędzy do puszek. Działo się, a efekty przeszły nasze najśmielsze oczekiwania.
Niewątpliwie największą atrakcją finału w Plymouth był polski Fiat 126p, popularnie zwany maluchem. W obecnych czasach, spotkać ten pojazd na polskich ulicach to nie lada gratka, a co dopiero na Wyspach, na angielskich blachach. Marcin, właściciel „trzepał kasiorę” do puszek niczym za komuny sklepy zarabiały na cukrze. Ludziska spragnieni odrobiny wspomnień, czy dzieciaki z czystej ciekawości ustawiali się w długiej kolejce, by się przejechać tą legendą polskich szos. Pod koniec finału „wpakowaliśmy" 14 osób do środka pojazdu, ustanawiając pierwszy rekord finału WOŚP.
Ekipa lokalnego klubu żużlowego Plymouth Gladiators nie mogła wyjść z podziwu, że taki „maluch" może pomieścić tyle ludzi oraz że wzbudza tak duże zainteresowanie. Na prośbę naszego portalu pojawili się też przedstawiciele lokalnego klubu: Mark Phillips (promotor), Ian Jordan (dyrektor i zarazem promotor Eastbourne Eagles) oraz Richard Andrews, który zawitał wraz ze swoim teamem oraz sprzętem wyścigowym. Nie można zapomnieć o rewelacyjnej maskotce klubowej – Maximusie. Też zrobiliśmy furorę, zwłaszcza kiedy motocykl był odpalany, a Richard kręcił kółeczka po parkingu. Poziom decybeli plus charakterystyczny zapach… nie mogło być nic lepszego w środku przerwy zimowej dla spragnionego żużlowego kibica.
foto: MP Zygnerscy PhotographyPoza zaciekawieniem polskim „królem szos" angielscy przedstawiciele speedwaya z niekłamaną ochotą próbowali polskich przysmaków, zwłaszcza kiełbasy z grilla, pierogów, bigosu, ciast i ciasteczek, które serwowane były przez organizatorów finału. Odwdzięczyli się darmowymi biletami na pierwsze spotkanie w sezonie 2020 w ilości tysiąca sztuk. Swoje też zrobiła straż pożarna, która dzieciakom udostępniła swój „funkiel nówkę" wóz do dogłębnego przeglądu ciekawskich oczu i wszędobylskich rąk. To się działo na zewnątrz… A w środku budynku? Cuda, cudawianki! Koncerty polskich, lokalnych muzyków, licytacje gadżetów WOŚP oraz przedmiotów oddanych przez wszelakiej maści artystów. Bufet liczył sobie z 15 metrów, gdzie można było dostać wszystko począwszy od wody, skończywszy na najbardziej wymyślnych polskich specjałach i przysmakach. Dostępna była niezliczona ilość drobnych atrakcji dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Sporo oklasków i zaciekawienia wzbudziła grupa parkourowców, finałowy tort oraz światełko do nieba.
Pierwszy finał WOŚP w tym mieście to sukces, mimo małego doświadczenia w organizacji takiego finału, z dużą ilością niewiadomych oraz niepewnej pogody (intensywny opad deszczu przez cały tydzień, a słońce wyszło zza chmur tylko w niedzielę) udało się zebrać grubo ponad 10 tyś. funtów. W przeliczeniu na złotówki daje więcej, niż 50 000 złotych, co przy populacji polskiego społeczeństwa w regionie (przez dzień przewinęło się na finale ok. 1300-1800 osób) to naprawdę spora suma.
Jako serwis speedwaynews.pl jesteśmy bardzo zadowoleni, że byliśmy częścią sztabu i dołożyliśmy małą cegiełkę w tak szczytnym celu.
Gramy do końca świata i jeden dzień dłużej. Siema!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!