Jeżeli epidemię koronawirusa SARS-CoV-2 uda się opanować w ciągu kilku tygodni, a rozgrywki sportowe zostaną wznowione, we wszystkich rozgrywkach ruszy gonitwa za utraconymi terminami. Nie inaczej będzie w tych, które odbywają się pod egidą FIM.
– My jesteśmy teraz tylko obserwatorami. Zawsze dostosowujemy się do decyzji rządów i Światowej Organizacji Zdrowia. Rozumiemy, że rozwój choroby musi być zatrzymany – tak zawieszenie niemal wszystkich rozgrywek sportów motorowych skomentował prezydent FIM, Jorge Viegas, w rozmowie z oficjalną stroną federacji.
Sprawa ta dotyczy także speedwaya. O kilka tygodni przełożono już start rozgrywek w Polsce, Danii i Wielkiej Brytanii, a także kilku mniejszych ligach. Na ten moment oficjalna wersja jest taka, że liga w naszym kraju ma wystartować 17 kwietnia, choć w ten termin wierzy już niewielu. Z drugiej strony, bufor nadal wynosi przynajmniej miesiąc.
Do tego jednak dochodzą zawody międzynarodowe. Już teraz odwołano kwietniowe eliminacje SEC, a niemal zerowe są szanse na odjechanie w terminie cyklu Speedway of Nations czy Grand Prix na Narodowym. Tym imprezom także trzeba będzie znaleźć nowe daty.
W przypadku ligi datą graniczną wydaje się 31 października. Wtedy ważność tracą kontrakty podpisane na sezon 2020. Jeśli chodzi o rozgrywki międzynarodowe, FIM nie widzi problemu, żeby przy odpowiedniej pogodzie jeździć nawet do świąt Bożego Narodzenia – albo i dłużej!
– Jeśli to będzie konieczne, to tak zrobimy. Wyobrażam sobie scenariusz, w którym wrócimy do ścigania znacznie później, niż teraz się zakłada, i jeszcze wiele imprez zostanie przełożonych. Będziemy ciągnąć rozgrywki tak długo, jak długo takie mistrzostwa będą miały sens. W razie potrzeby nie widzimy problemu, żeby sezon 2020 kończyć nawet w styczniu 2021 roku. Dla nas to nie jest temat tabu – przyznał Jorge Viegas.
Źródło: fim-live.com
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!