Duńczyk Nicki Pedersen najprawdopodobniej zmieni barwy klubowe. Czy kolejny ekstraligowy klub da się nabrać na gasnącą gwiazdę żużla?
Zdrowie już nie te
Urodzony w 1977 roku Pedersen przejechał swój 25 sezon na polskich torach żużlowych. Podczas tego ćwierćwiecza reprezentował aż 10 polskich klubów żużlowych. Zmagał się też z licznymi urazami, które przybrały na sile w ostatnich latach. W tym roku wrócił na tor po strasznym urazie miednicy i w jego jeździe widać, że to nie jest ten sam zawodnik, który zdobywał złote medale Indywidualnych Mistrzostw Świata.
Siódemka Pedersena
Siedem w kontekście Nickiego Pedersena może oznaczać wiele rzeczy. Może to być siedem medali Indywidualnych Mistrzostw Świata, siedem tytułów Indywidualnego Mistrza Danii, siedem tytułów Drużynowego Mistrza Danii. Jest to też siedem defektów w rozgrywkach PGE Ekstraligi w 2023 roku. Co prawda defektów powinno być osiem, ale raz Duńczyk nie zjechał z toru i został zdublowany. Również siedem razy Pedersen kończył mecz w obecnym sezonie najlepszej ligi świata z jednocyfrowym dorobkiem punktowym, jak na lidera to dość słabo.
Winny niepowodzeń Grudziądza?
ZOOleszcz GKM Grudziądz znów nie awansował do fazy play-off. Tym razem boli to szczególnie, ponieważ na papierze Gołębie dysponowały solidnym składem. Zabrakło jednak wyraźnego lidera, jakim miał być trzykrotny mistrz świata. Wprawdzie Pedersen zakończył sezon z nienajgorszą średnią wynoszącą 1,97 punktu na bieg, to od zawodnika jego kalibru można było oczekiwać więcej. Jednak ta średnia została wyśrubowana sytuacjami, w których Duńczyk odmawiał jazdy. Takie sytuacje miały miejsce W Toruniu i w Krośnie. Grudziądzanie odczuli to zwłaszcza w meczu z Cellfast Wilkami, który był do wygrania przy normalnej dyspozycji Pedersena. Duńczyk w swoim pierwszym biegu pokonał parę Doyle-Lebiediew. W kolejnym, mimo że ze startu wyszedł pierwszy, to popełnił wiele błędów i przegrał podwójnie z parą Kasprzak-Milik. Później zrezygnował z dalszych startów. Zespół Janusza Ślączki przegrał 49:41.
Podobnie było w Toruniu, z tym że wtedy Duńczykowi szło jeszcze gorzej. W pierwszym starcie pokonał bezbarwnego Wiktora Lamparta. W drugim po ostrej walce na pierwszym wirażu spadł za plecy obu torunian i spacerowym tempem pokonywał tor na Motoarenie. Został wykluczony za zdublowanie, więcej na torze się nie pojawił.
Zawodził w najważniejszych momentach
Crème de la crème to jednak mecz w Lesznie przeciwko miejscowej Fogo Unii. Dla ZOOleszcz GKM-u był to mecz o być albo nie być w fazie play-off. Pokonanie bezpośredniego rywala dawałoby spore szanse na awans do najlepszej szóstki. Duńczyka w tym meczu nie było. Jego dorobek to trzy defekty i jeden punkt. W ogóle Pedersen całkowicie położył wszystkie trzy wyjazdowe mecze z rywalami z dolnej części tabeli, w których grudziądzanie mogli szukać szansy na punkty. W meczach w Krośnie, Toruniu i Lesznie Duńczyk zdobył łącznie 6 punktów, z czego aż trzy kosztem kolegi z pary. Cztery razy nie dojechał do mety. Jego średnia w tych spotkaniach to 0,875.
Falubaz da się nabrać?
Z medialnych doniesień wynika, że z usług trzykrotnego Indywidualnego Mistrza Świata będzie chciał skorzystać Falubaz Zielona Góra. Pedersen miałby zostać zatrudniony kosztem 16 lat młodszego Rasmusa Jensena. Obecny lider Falubazu od kilku sezonów prezentuje coraz lepszą formę zarówno w polskich rozgrywkach, jak i w zawodach rangi międzynarodowej. Był rewelacją tegorocznego finału DPŚ we Wrocławiu. To głównie dzięki niemu Duńczycy mogli się cieszyć z brązowych medali. Zamiana perspektywicznego Jensena na odcinającego kupony Pedersena wydaje się dziwna, jeśli nie absurdalna. Ponadto za Pedersenem nie przepadają bracia Pawliccy, których Falubaz również bierze pod uwagę. Pytanie czy zielonogórzanie zrobią z siebie frajerów i ostanie im się ino sznur?
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!