Jak zainteresować żużlem rosyjskie władze? Nic prostszego – wysłać im nagranie z dwunastego biegu meczu Forbet Włókniarz Częstochowa – Fogo Unia Leszno!
O tym akurat nie rozmawialiśmy, ponieważ ten bieg omówiono już pod wszystkimi kątami. Wywiad, który tu przeczytacie, powstał w ramach projektu Fundacji Speedway’a [www.fundacjaspeedwaya.pl] i Instytutu Współpracy Polsko-Rosyjskiej [pl.rospol.org], i jest o tym, jak żużel wpływa na relacje polsko-rosyjskie, dlaczego rosyjscy żużlowcy masowo ciągną do Bydgoszczy oraz jak zrobić Grand Prix w Moskwie. Czyli: Emil Sajfutdinow nie tylko o speedwayu. Szczerze i prosto z mostu.
Joanna Krystyna Radosz: – Jak z twojej perspektywy wygląda porównanie żużla polskiego i rosyjskiego?
Emil Sajfutdinow: – W Rosji żużel nie jest popularnym sportem. Istnieje grono oddanych kibiców w miastach, w których żużel był lub jest. Mnie było chyba trochę łatwiej, ponieważ do Polski przyjechałem już jakiś czas temu i od razu odniosłem tutaj pewne sukcesy. Chłopcom, którzy teraz są juniorami, na pewno jest trudniej, w Rosji nie mają co liczyć na wsparcie sponsorskie. Mogę zresztą powiedzieć po sobie: nawet teraz nie mam żadnego sponsora z Rosji. I to się pewnie nie zmieni, chyba że nasz sport polubi jakiś znaczący rosyjski polityk albo nawet prezydent.
W Polsce na pewno mamy dobre warunki rozwoju, możliwość założenia bazy. To dobre szczególnie dla młodych żużlowców z Rosji. To zdolni chłopcy, którzy w Polsce od razu dostają możliwość startu albo w lidze, albo w zawodach juniorskich jak na przykład Paweł Nagibin, który odjechał tu już trzy czy cztery imprezy. Takich możliwości w Rosji by nie miał.
– Czy polscy żużlowcy pomagają Rosjanom sprzętowo? Pytam, bo na przykład w szkółce w Saławacie widziałam motocykl Marcina Nowaka… wiesz coś na ten temat?
– Nie znam szczegółów tej historii, może po prostu motocykl albo obszycie zostało sprzedane. Trudno powiedzieć, jak konkretnie polscy żużlowcy pomagają sprzętowo rosyjskim. Może jest tak, jak na przykład w moim przypadku, kiedy zostają mi części, których nie chcę sprzedawać, więc przekazuję do szkółki. Teraz przekazałem trochę części Pawłowi Nagibinowi, innym Rosjanom, wspieram też szkółkę w Lesznie. Są żużlowcy, którzy bardzo chcą pomóc innym, ale nie mają możliwości, bo muszą sprzedać stare części, żeby mieć za co kupić nowe. Ogółem Polacy też pomagają, i to niezależnie od tego, czy ktoś jest Rosjaninem, Szwedem czy Australijczykiem.
– Można powiedzieć, że narodowość w żużlu nie ma większego znaczenia, prawda? W końcu ty też masz kibiców w Polsce…
– W Polsce, w Anglii… Tak, to bardzo fajne, że wspierają cię ludzie z różnych krajów. Dziękuję moim kibicom za to, że są. W końcu dla nich jeździmy, dla nich robimy show.
Wydaje mi się, że dzięki popularności żużla w Polsce i dzięki temu, ilu obcokrajowców tu jeździ, polska liga stała się miejscem, które łączy różne narodowości. Rosjan, Szwedów, Duńczyków, Australijczyków i tak dalej… To dla nas, zawodników, możliwość, żeby poznać z pierwszej ręki inne kultury. Patrząc z boku, możesz zauważyć, że nawet podejście do zawodów różni się u różnych narodowości i jest związane z mentalnością.
– A propos mentalności – dostrzegasz jakieś różnice między mentalnością polską a rosyjską w codziennych kontaktach z kolegami, na przykład z Unii Leszno?
– Jak już, to bardzo nieduże. My Słowianie raczej postrzegamy świat podobnie. Za to tacy Australijczycy… oni mają swój świat.
– Leszczyńscy Australijczycy, jak rozumiem, już się uczą polskiego?
– Tak, już trochę mówią po polsku, umieją odpowiedzieć "cześć" czy "dziękuję". W ogóle przez to, jak popularny jest żużel w Polsce, polski stał się językiem żużla. Polska mentalność też, tak myślę, przenika do mentalności obcokrajowców.
– Ty też przejmujesz tę polską mentalność albo chociaż polskie tradycje?
– Z polskimi tradycjami stykam się, kiedy ktoś z polskich znajomych zaprasza moją rodzinę na jakieś święto. Nasze święta staramy się jednak obchodzić w rodzinnym gronie, no chyba że akurat jest mecz, wtedy niestety nie możemy spędzić naszych świąt.
– A polska kuchnia?
– Jest bardzo podobna do rosyjskiej, różni się ewentualnie jakimiś detalami sałatek. Wiadomo, w Polsce są tak zwane ruskie pierogi, ale nie mają nic wspólnego z Rosją. Zresztą, teraz jest dużo Ukraińców w Polsce, to i przywożą kuchnię ukraińską czy rosyjską i wszystko już się miesza. Ukraińców w Bydgoszczy jest już tylu, że czasem słychać tu więcej rosyjskiego niż polskiego.
– Czujesz się jak w domu.
– Tak (śmiech). Ostatnio szliśmy z żoną i synem ulicą, rozmawialiśmy po rosyjsku, i w pewnej chwili usłyszałem, jak ktoś komentuje po polsku „a, to pewnie Ukraińcy”. Ale dla mnie to bez różnicy, Ukrainiec, Rosjanin czy Polak. Wszyscy Słowianie to bracia. Polityka trochę zmieniła poglądy niektórych, ale nie ma sensu się nią przejmować. Trzeba prowadzić swoje życie.
– Skoro już nam zeszło na rosyjski i polski – twój syn mówi po polsku?
– Teraz poszedł do polskiego przedszkola, więc musi się polskiego nauczyć. Na razie nie mówi, ale dużo rozumie. W domu staram się rozmawiać z nim po rosyjsku, żeby Daniił nauczył się ojczystego języka. Inne języki przyjdą z czasem, jak będzie taka potrzeba. Jak będzie się uczył w Polsce, to będzie musiał się nauczyć języka.
– Właśnie, ty mieszkasz w Polsce, Artiom Łaguta mieszka w Polsce, większość rosyjskich żużlowców ma swoje bazy w Polsce, a na dodatek w jednym mieście. Co ta Bydgoszcz w sobie ma?
– Nie wiem, dlaczego tak wyszło. Oczywiście ja tutaj się sprowadziłem, ponieważ zaczynałem karierę w Polonii Bydgoszcz, stworzyłem tu bazę i teraz mam w tym mieście drugi… a może pierwszy dom. Teraz to właściwie większość roku spędzamy z rodziną tutaj i nam to bardzo odpowiada. Dojazd na zawody do Leszna czy do innych miast też jest bardzo dobry i gdybym miał szukać innego miejsca na polską bazę, to nawet nie miałbym pomysłu, gdzie. Wiem, że mieszkają tutaj też inni: Artiom Łaguta, Roman Lachbaum, ostatnio sprowadził się Gleb Czugunow. Nie wiem, dlaczego wybrali akurat Bydgoszcz, pewnie ze względu na to, że tutaj jest blisko do warsztatów, do naszych sprawdzonych sklepów z częściami, gdzie można dostać jakiś rabat i taniej ulepszyć sprzęt.
– Stworzyliście taką rosyjską społeczność w Bydgoszczy?
– Niestety, nie za bardzo. Rzadko się spotykamy i tego nam chyba brakuje. Najlepszy kontakt mam chyba z Artiomem Łagutą, ale tak naprawdę każdy z nas ma swoją rodzinę i na spotkania nie zostaje wiele czasu: ciągle mamy treningi, zawody, swoje sprawy… A jak już wracamy do domu, to chciałoby się odpocząć, spędzić trochę czasu z rodziną. A jak ktoś jeszcze rodziny nie założył, jak Roman Lachbaum, to może w ogóle siedzieć w Rosji i przyjeżdżać tylko na zawody albo do warsztatu.
– Cofnijmy się do początków. Kiedy przyjechałeś do Polski, jak byłeś odbierany? Czy twoja narodowość jakoś określała nastawienie kibiców do ciebie?
– Nigdy czegoś takiego nie czułem. Możliwe, że wpłynął na to fakt, że zacząłem karierę w Polsce od dobrych wyników. Nie czułem, żeby kibice mnie jakoś nie lubili, przy czym to też normalne, że ktoś kogoś tak po prostu nie lubi, bez względu na pochodzenie. To się zdarza i w żużlu, i w innych sportach. Wiem, że między Polską a Rosją są teraz problemy polityczne, ale nie zajmuję się tym. To nie dotyczy relacji między zwykłymi ludźmi.
– Czyli żużel swoje, a polityka swoje?
– Tak. I chyba zawsze tak będzie. Moim zdaniem politycy to tacy sami ludzie jak my, tylko wymyślają swoje zasady i niby każdy chce dobrze dla swojego kraju. Nie ma tak, że jakiś wysoko postawiony polityk w Rosji polubi żużel i nagle będzie nam łatwiej… ale to akurat dobrze.
– Dlaczego?
– Politycy nie powinni się mieszać do sportu. To zadanie dla prywatnych firm. W takiej Szwecji czy Danii jest dużo firm, które się tym zajmują, dbają o budżet zawodników i pozwalają mu się nie martwić tym, że w jakimś meczu poszło gorzej, zrobili zero punktów, nie zarobili. Oni się tym nie muszą martwić, ponieważ mają wsparcie sponsorskie. Ale zaangażowanie polityków to coś innego. Politycy powinni dbać o to, żeby wszystkim ludziom żyło się lepiej.
– Ha, dobrze by było!
– Dobrze by było, ale tak nie jest. Politycy raczej skupiają się na własnym interesie i to się pewnie nigdy nie zmieni. Dlatego ja się w politykę nie angażuję, chociaż miałem w Rosji dużo propozycji wsparcia tego czy innego gubernatora. Nie chcę być w gronie ludzi, którzy kogoś wspierają i tym samym są przeciwko komuś innemu. Chcę być sportowcem i uprawiać sport, i nie robić nic, co będzie mnie od tego odciągać. Myślę, że mieszanie sportu z polityką nigdy nie wychodzi na zdrowie.
– Jasne. A gdybyś miał przedstawić człowiekowi, który wie, co to jest żużel, ale nic poza tym, sytuację rosyjskiego żużla? Co jest, co trzeba zrobić?
– Co w rosyjskim żużlu jest? Są cztery drużyny w Drużynowych Mistrzostwach Rosji, czyli te mistrzostwa są właściwie kadłubowe. Kiedyś było drużyn więcej, teraz są starania o przywrócenie kilku ośrodków. Dwa lata temu została zorganizowana tak zwana pierwsza liga, ale moim zdaniem to droga donikąd: sport potrzebuje profesjonalizmu, a nie amatorskich starań o to, żeby za wszelką cenę utrzymać żużel w jakimś ośrodku. Nie wiadomo też, ile czasu jeszcze przetrwa ta czterodrużynowa liga przy obecnych budżetach.
– A otwarcie ligi rosyjskiej dla obcokrajowców, obecność polskich zawodników takich jak Kacper Gomólski, Norbert Kościuch czy Adrian Gała? To jakoś pomaga?
– Szczerze mówiąc, to dużo nie zmienia. To głównie gratka dla młodych, którzy mogą zobaczyć zagranicznego żużlowca i to, jak on podchodzi do startu, jak się przygotowuje, może mogą coś dla siebie podpatrzeć. Tylko że przy czterech drużynach to nic nie zmieni.
– Kiedyś, jak w Rosji jeździł Nicki Pedersen albo Leigh Adams, było w lidze więcej drużyn, liga była dla nich atrakcyjniejsza. Ich obecność dawała impuls do działania, mogliśmy się od nich czegoś nowego nauczyć.
– Pamiętam, jak miałem piętnaście lat i pojechałem do Daugavpils na Mistrzostwa Europy. Dotarłem do finału, ale nie puścili mnie tam, bo byłem za młody… Za to podpatrzyłem, jak startują polscy zawodnicy i po powrocie do Rosji sam próbowałem powtarzać ich starty. Jasne, nie każdy zawodnik to zauważy, nie każdy wyciągnie z cudzej jazdy coś dla siebie, ale wystarczy chcieć się uczyć. Sam bardzo chcę, nawet teraz, po tylu latach w żużlu, staram się podpatrywać innych zawodników i szukać optymalnych rozwiązań. Nawet jako zawodowiec ciągle się uczę. Wiek idzie do przodu, a my musimy trzymać formę, żeby pozostać w czołówce.
– Sport wymaga stałego rozwoju…
– Tak, zwłaszcza teraz, kiedy niby czujesz się pewnie na motocyklu, ale jakieś detale nie pozwalają ci wygrywać. W żużlu jest wiele szczegółów, od których zależy wynik: i technicznych, i zwykłego szczęścia, i poczucia motocykla. Musisz jechać razem z motocyklem, czasem wyciągać z niego więcej, niż w tym motocyklu faktycznie jest.
– A i tak czasem to po prostu nie ten dzień.
– Dokładnie. Czasem masz tyle zawodów, że jednego dnia idzie ci fatalnie, a następnego wszystko jest dobrze. Teraz w żużlu zrobiła się moda na ciągłe mówienie o sprzęcie. Wszystko sprzęt, sprzęt, silniki… Czasem kiedy nie idzie, to faktycznie wina sprzętu, ale czasem zawodzi po prostu psychologia. Można zrobić technicznie wszystko jak trzeba, ale przez błędy w myśleniu stracić punkty. Zawodnik musi być zgrany z motocyklem, musi go zwyczajnie czuć.
– To akurat wam, Rosjanom, wychodzi. No właśnie. Czy polskie kluby są chętne do współpracy z rosyjskimi zawodnikami? Narodowość, jak rozumiem, nie jest żadną przeszkodą… Ale jak wygląda polecanie polskiemu klubowi młodego, nieznanego zawodnika, takiego na przykład Pawła Nagibina?
– Przyznam, że tutaj chętny do współpracy jest klub z Leszna, też dlatego, że ma teraz swoje zaplecze w postaci Rawicza. W zeszłym roku trafił tam Jaimon Lidsey, teraz kolejny Australijczyk. Klub poprosił mnie o polecenie kogoś z Rosji, więc zaproponowałem Pawła. Nie widziałem wprawdzie nigdy jak jeździ, ale trochę go znałem, słyszałem o jego występie na zawodach 250cc w Gdańsku. Spodobała mi się jego skromność i pracowitość, dlatego zaproponowałem jego zamiast kogoś, czyją jazdę już widziałem. W klubie zrobił świetne pierwsze wrażenie, więc chyba intuicja mi dobrze podpowiedziała. Teraz wszystko w rękach Pawła. Mogę mu pomóc ze sprzętem, coś doradzić, w końcu jestem blisko, ale to jego kariera i od niego zależy, jak to dalej pójdzie, czy po pierwszych dobrych wynikach zacznie być gwiazdą, czy skupi się na dalszej pracy. Podobnie z innymi młodymi Rosjanami, czy Romanem Lachbaumem, czy Glebem Czugunowem. Mają otwarte drzwi do kariery, a co dalej – to zależy od nich. I oczywiście od tego, czy będą mieć sponsorów. A do tego potrzebna jest jazda, więc lepiej jeździć w pierwszej czy drugiej lidze niż w Ekstralidze, w dobrej drużynie siedzieć pod ósemką i nie jeździć. Weźmy na przykład Gleba Czugunowa – miał słaby początek sezonu, ale potem się rozkręcił, a jazda w podstawowym składzie dała mu dużo pewności i spokoju. Teraz prezentuje się świetnie.
– To co, Gleb będzie kolejnym rosyjskim mistrzem świata juniorów?
– Oby! (śmiech) Bardzo bym się ucieszył. Każdy sukces rosyjskiego zawodnika to sukces rosyjskiego żużla. Teraz nasze medale mało kogo w Rosji interesują. Mistrzostwo świata w SoN nic nie zmieniło, poza tym, że kolejny finał odbędzie się w Togliatti. Owszem, jeden z rosyjskich kanałów sportowych puszcza teraz powtórki Grand Prix, puścił nawet powtórkę samego SoN, ale z komentarzem kogoś, kto wyraźnie nie zna się na żużlu.
– A SoN w Togliatti może coś zmienić?
– Nie. Nie sądzę. Żeby cokolwiek się zmieniło, trzeba zrobić turniej w Moskwie albo Petersburgu, powtarzam to od lat. Tylko wtedy można będzie zaprosić kogoś znaczącego, czy firmę, czy polityka, nawet prezydenta Putina, pokazać tym ludziom, jak działa żużel. A oni wsparliby dyscyplinę. Tak naprawdę nie trzeba przecież dużo pieniędzy, żeby zrobić w Rosji ligę z siedmiu czy ośmiu drużyn.
– To jak zrobić Grand Prix w Moskwie?
– Potrzeba zainteresowanego człowieka w Moskwie i dialogu z BSI. Kiedyś rozmawiałem z nimi o tym, żeby zrobić Grand Prix w Moskwie albo Petersburgu, ale oni potrzebują kogoś, kto na organizację takiego turnieju wyłoży pieniądze. Takich chętnych nie było. W tym cały problem. Na wszystko trzeba pieniędzy. Takie życie – wszystko liczy się w pieniądzach.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!