Niedzielne starcie forBET Włókniarza ze Stelmet Falubazem Zielona Góra nie należało dla arbitra Piotra Lisa do najłatwiejszych. Początek meczu dostarczył sporo kontrowersji o których długo mówiło się po meczu.
Mecz w Częstochowie rozpoczął się udanie dla gospodarzy, którzy na początek wygrali w biegu otwierającym to spotkanie 4:2. Później mieliśmy serię trzech wyścigów, w których interweniować musiał arbiter Piotr Lis. W starciu zawodników do lat 21 było ciasno w pierwszym łuku i z owalem zapoznał się Michał Gruchalski. Z perspektywy trybun oczywiste wydawało się, że powtórka odbędzie się w czwórkę, lecz sędzia postanowił wykluczyć z powtórki zawodnika miejscowego Włókniarza. Telewizyjne kamery uchwyciły, że kontaktu w tej sytuacji nie było, lecz z drugiej strony było na tyle ciasno, że 21-latek nie miał już gdzie "uciec", by nie zaliczyć upadku. – Nie kłóciłbym się w tej sprawie z decyzją sędziego. Powiedzmy, że tym razem była ona prawidłowa – powiedział Michał Finfa, choć z pewnością była to sytuacja tzw. 50/50.
Kolejny wyścig to upadek na wejściu w pierwszy łuk Piotra Protasiewicza, który dość szybko zamierzał się podnieść z toru i gdy wydawało się, że zejdzie z motocyklem o własnych siłach, wokół toru rozświetliły się czerwone lampki oznaczające przerwanie gonitwy. Decyzją arbitra na starcie do następnej odsłony tego wyścigu przystąpiła czwórka zawodników. O ile w tym przypadku nie można mówić o kontrowersji, o tyle jednak gdyby sędzia dał dwie lub trzy sekundy więcej czasu to wiele wskazywało na to, że wyścig dałoby radę dokończyć.
Bieg kończący pierwszą serię startów miał szansę wygrać forBET Włókniarz podwójnie, lecz i tym razem sędzia szybko nakazał przerwać jazdę, bowiem jego zdaniem start ukradł Jakub Miśkowiak. Sęk w tym, że start nawet z trybun wyglądał na perfekcyjny, a Lis przyznał się do błędu powtarzając starcie bez żadnego ostrzeżenia dla wychowanka WKM Wschowa. – Ja się w tym biegu nie ruszałem, wstrzeliłem się w moment startowy. Bieg został jednak przerwany, ale na szczęście w powtórce udało mi się powtórzyć dobry start i wygrać – mówił po meczu młodszy z klanu Miśkowiaków. Sytuacja nieco zdenerwowała także sternika gospodarzy – Michała Świącika, który nie ukrywa, że gdyby w powtórce padł rezultat na niekorzyść jego zespołu sytuacja i spojrzenie na tę decyzję byłoby zupełnie inne. – Dużo się dyskutuje o powtarzaniu biegów. Dziś mamy przykład, że co by się stało, gdyby nam tego punktu zabrakło do bonusu? Byłby wypaczony wynik. Jeśli już tak się dzieje to nie może być tak, aby bieg jechał do końca, a po nim dochodziło do weryfikacji? Wtedy się nie każe zawodników, ale sędzia ma też możliwość cofnąć bieg. Wówczas są cztery minuty na chłodzenie silników i jedzie się jeszcze raz. Oglądaliśmy powtórkę tego biegu, Jakub ma dobry refleks i nie ukradł tego startu. Mogliśmy mieć dwa punkty więcej, bowiem chłopaki w tym biegu wyszli na 5:1.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!