Zrobili to. Rybniczanie, wygrywając na własnym obiekcie z Arged Malesa TŻ Ostrovia Ostrów Wielkopolski 49:41, wracają po trzech latach do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, realizując postawiony przed sobą cel.
Mecz finałowy miał wszystko to, co powinno zawierać w sobie wieńczące sezon spotkanie. Były ciekawe akcje, kontrowersje, taktyczne szachy, nieoczekiwany bohater oraz wynik trzymający do ostatniej gonitwy w napięciu. Jednak to gospodarze po piętnastym wyścigu wznieśli dłonie w górę w geście zwycięstwa, gdyż stało się jasnym, że w sezonie 2020 „Rekiny” ścigać się będą na ekstraligowych torach.
Pierwsza seria startów, jak się później okazało, była kluczowa w kontekście całego spotkania. Miejscowi potrafili odskoczyć gościom na osiem „oczek”, a to za sprawą jednego podwójnego zwycięstwa, autorstwa Łogaczowa i Szczepaniaka, oraz dwóch podwójnych wiktorii. Wpierw, już na otwarcie potyczki, Bewley na trasie uporał się z Klindtem a Batchelor odpierał ataki Łoktajewa, a w biegu kończącym serię kapitan gospodarzy – Kacper Woryna, atakiem przy krawężniku na drugim łuku pierwszego okrążenia wyprzedził Walaska. Wynik 16:8 już pozwalał na pewne roszady taktyczne w szeregach prowadzonych przez Mariusza Staszewskiego, jednak ten postanowił dać każdemu z zawodników drugą szansę.
Kolejna seria startów stała pod znakiem dwóch biegowych remisów oraz jednego małego zwycięstwa gospodarzy. W piątej gonitwie dnia, po słabszym wyjściu spod taśmy na końcu stawki znalazł się Łogaczow. Rosjanin jednak sprytnym manewrem przy krawężniku wysforował się na drugą lokatę i niewiele brakowało, by zdołał on wyprzedzić Klindta. Wyczyn Łogaczowa przebił jednak w biegu siódmym Bewley, który przez moment znajdował się nawet na ostatniej pozycji. Brytyjczyk jednak wpierw uporał się z Nowackim a później skorzystał na walce między Batchelorem a Walaskiem. Tym samym druga „trójka” na koncie filigranowego zawodnika stała się faktem, tak samo, jak to, że po siedmiu gonitwach rybniczanie prowadzili już 26:16.
Po trzech kolejnych wyścigach stan rywalizacji powrócił do stanu, jaki był po pierwszej serii startów, gdyż ponownie notowaliśmy dwa biegowe remisy, oraz jedno zwycięstwo 4:2, tym razem na korzyść gości. Ósma odsłona dnia to pierwsza roszada taktyczna ze strony przyjezdnych – słabo spisującego się Łoktajewa zastąpił Gapiński, który zdołał jedynie wyprzedzić Mateusza Tudzieża. Wygrana Klindta w tym wyścigu oznaczała jednak, że pierwsza biegowa wiktoria Ostrovii stała się faktem. Dwa kolejne wyścigi nie przyniosły zmiany rezultatu i przed mieszaniem się par, na tablicy świetlnej widniał wynik 34:26 i nic nie wskazywało na to, że spotkanie może dostarczyć jeszcze jakichkolwiek, większych emocji.
Bieg jedenasty to drugie już, małe zwycięstwo gości, którzy wyczyn ten powtórzyli gonitwę później. Przy czym zaznaczyć trzeba, iż w dwunastej gonitwie odnotowaliśmy największą kontrowersję niedzielnego finału. Na wejściu w pierwszy wiraż upadł Robert Chmiel, który jechał w dość bliskim kontakcie z Marcinem Kościelskim. Ułamek sekundy później z nawierzchnią toru zapoznał się Łogaczow, dla którego robiło się coraz mniej miejsca pod dmuchaną bandą w szczycie łuku. Sędzia zawód długo analizował powtórki, po czym uznał, iż z powtórki wyścigu wykluczony zostanie wspomniany Rosjanin. Dwanaście tysięcy niezadowolonych kibiców dało ogromny wyraz swemu rozgoryczeniu taką, a nie inną decyzją meczowego rozjemcy. Osamotniony Chmiel zdołał jedynie przedzielić parę gości i przewaga PGG ROW-u Rybnik zmalała do zaledwie czterech „oczek”. Z odsieczą miejscowej publiczności przybył jednak Batchelor oraz Szczepaniak, którzy na zakończenie fazy zasadniczej ograli podwójnie Mastersa oraz Walaska i stawało się powoli klarownym, że ostrowianie potrzebują cudu w postaci dwóch zwycięstw po 5:1, by okazałe trofeum za wygranie Nice 1. Ligi Żużlowej powędrowało na ziemię wielkopolską.
Pierwszy bieg nominowany mógł już zamknąć ostatecznie sprawę awansu do PGE Ekstraligi. Mógł, lecz tego nie zrobił, gdyż Batchelor, wiozący jedno „oczko” dające upragnioną promocję, popełniał na trasie mnóstwo błędów, z których skrzętnie skorzystał Gapiński. Mała wygrana gości przedłużyła jeszcze emocje i to ostatnia gonitwa dnia miała zadecydować o tym, która z ekip szczycić będzie się mianem beniaminka ekstraligowych torów w roku 2020. Co wspólnego ze sobą mają Roman Poważny, Rafał Szombierski, Kacper Woryna oraz Dan Bewley? Otóż ci pierwsi przypieczętowali awans „Rekinów” w biegu czternastym z pamiętnego boju o ekstraligę z 2003 roku, kiedy to „zielono – czarni” bili się o palmę pierwszeństwa z tarnowską Unią. Wówczas popularni „Szumina” i „Ro-pa” przywieźli na 5:1 Marcina Rempałę oraz Roberta Wardzałę, czym wprawili stadion przy ulicy Gliwickiej 72 w stan euforii. Prawie tej samej sztuki, jednak w nieco mniej okazałych rozmiarach i jeden wyścig później, dokonali wspomniani Woryna z Bewleyem. Rybniczanin pewnie wygrał kończącą sezon 2019 gonitwę a Brytyjczyk ulokował się na trzeciej lokacie, w wyniku czego stadion wygenerował olbrzymie pokłady energii. Stało się zatem faktem, iż dwunastokrotni Drużynowi Mistrzowie Polski staną już za rok przed szansą na kolejny, tym razem trzynasty już skalp.
Mecz finałowy w Rybniku nie zawiódł. Piękna oprawa towarzysząca spotkaniu tylko podkreślała prestiż widowiska, kibice obu rywalizujących drużyn stanęli na wysokości zadania, zarówno jedni jak i drudzy prowadzili aktywny doping na przestrzeni całego spotkania, a ci pierwsi zostali jeszcze przez kilka godzin, by wspólnie z drużyną świętować to, na co czekano w Rybniku od szesnastu lat. Wtedy to, w 2003 roku, rybniczanie po raz ostatni wywalczyli promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce na torze, a nie w zaciszu gabinetów żużlowej centrali.
Pokonana w dwumeczu Arged Malesa TŻ Ostrovia zasługuje na olbrzymie brawa i szacunek, na który zapracowali sobie postawą prezentowaną przez całe rozgrywki. Podopieczni Mariusza Staszewskiego w pokonanym polu zostawiała wyżej notowanych rywali, nie przegrywając ani jednego spotkania na własnym obiekcie. Beniaminek w sezonie 2019 tworzył kolektyw, w którym rolę lidera przyjmowało kilku aktorów. Raz był nim Grzegorz Walasek, innym zaś razem przewodził Gapiński czy Klindt. Ten ostatni był zdecydowanie najjaśniejszą postacią wśród gości podczas niedzielnego pojedynku. Duńczyk stracił na trasie tylko dwa „oczka”, notując na swoim dorobku szesnaście punktów. Trochę więcej spodziewać można było się po Aleksandrze Łoktajewie, który tylko dwukrotnie wyjechał na tor w Rybniku, w następnych biegach będąc już notorycznie zastępowanym. Tak czy inaczej, przegrana na torze zdecydowanego rywala zaledwie ośmioma punktami, ujmy na ostrowskim honorze nie czyni. Przed nimi jeszcze barażowy bój z gorzowską Stalą, który z pewnością będzie piękną nagrodą zarówno dla zawodników pierwszoligowego beniaminka, jak i ich wiernych kibiców, którzy ponownie będą mogli na własnym owalu podziwiać chociażby Bartosza Zmarzlika czy Szymona Woźniaka.
PGG ROW Rybnik wraca zatem w szeregi ekstraligowych ekip a cel, jaki postawiono przed drużyną Piotra Żyto, został zrealizowany w stu procentach. Choć przyznać trzeba, iż nie potwierdziły się słowa sporej grupy „zielono – czarnych” kibiców, którzy twierdzili, że rybniczanom trudniej będzie pokonać w półfinale Unię Tarnów niż w finałowym starciu kogoś z pary Car Gwarant Start Gniezno – Arged Malesa TŻ Ostrovia. Podopieczni Mariusza Staszewskiego zawiesili „Rekinom” wysoko poprzeczkę, udowadniając, iż ich poprzednia wizyta na G72, kiedy to ulegli miejscowym 61:28, była tylko chwilową zadyszką. Rybniczanie jednak ponownie okazali się lepsi, a do zwycięstwa miejscowych poprowadził niezastąpiony kapitan – Kacper Woryna, który na swoim koncie zapisał trzynaście „oczek”. Podobnym rezultatem, wraz z bonusami, mógł pochwalić się Mateusz Szczepaniak, który na dobre starł złe wrażenia, jakie pozostawiły jego występy w meczach z Tarnowem czy w Ostrowie. Niespodziewanie trzecią strzelbą ekipy beniaminka PGE Ekstraligi w sezonie 2020 okazał się Daniel Bewley, który zanotował najlepszy występ w minionych właśnie rozgrywkach. Dziesięć punktów na koncie Brytyjczyka, w tym trzy trójki, pozwoliły nieco zapomnieć o słabszych występach Łogaczowa i Batchelora, którzy wspólnie przywieźli po pięć „oczek”. Teraz przed rybniczanami długa zima i próby „zmontowania” składu, który zagwarantuję walkę o chociażby pewne utrzymanie w żużlowej elicie. Giełda nazwisk już ruszyła, spekulacje z dnia na dzień przybierają na sile, jednak zdaje się, że na Górnym Śląsku nikt zaprząta sobie tym teraz głowy. Rybnik z pewnością nie poszedł prędko spać w noc z niedzieli na poniedziałek. Rybnik świętuje. Rybnik się bawi. Rybnik śpiewa. I proszę Państwa, Rybnik jest w PGE Ekstralidze!
PGG ROW Rybnik: 49
9. Troy Batchelor (1,1,0,3,0) 5
10. Daniel Bewley (3,3,3,0,1) 10
11. Siergiej Łogaczow (3,2,0,W/U) 5
12. Mateusz Szczepaniak (2*,1*,3,2*,2) 10+3
13. Kacper Woryna (3,3,2,2,3) 13
14. Robert Chmiel (1*,0,2) 3+1
15. Mateusz Tudzież (2,1,0) 3
Arged Malesa TŻ Ostrovia Ostrów Wlkp. : 41
1. Nicolai Klindt (2,3,3,3,3,2) 16
2. Aleksandr Łoktajew (0,0,-,-,-) 0
3. Tomasz Gapiński (1,2,1,1*,1,1) 7+1
4. Sam Masters (0,1*,2,0) 3+1
5. Grzegorz Walasek (2,2,2,1,3,0) 10
6. Kamil Nowacki (0,0,-) 0
7. Marcin Kościelski (3,0,1*,1) 5+1
Bieg po biegu:
1. Bewley, Klindt, Batchelor, Łoktajew 4:2 (4:2)
2. Kościelski, Tudzież, Chmiel, Nowacki 3:3 (7:5)
3. Łogaczow, Szczepaniak, Gapiński, Masters 5:1 (12:6)
4. Woryna, Walasek, Tudzież, Kościelski 4:2 (16:8)
5. Klindt, Łogaczow, Szczepaniak, Łoktajew 3:3 (19:11)
6. Woryna, Gapiński, Masters, Chmiel 3:3 (22:14)
7. Bewley, Walasek, Batchelor, Nowacki 4:2 (26:16)
8. Klindt, Woryna, Gapiński, Tudzież 2:4 (28:20)
9. Bewley, Masters, Gapiński, Batchelor 3:3 (31:23)
10. Szczepaniak, Walasek, Kościelski, Łogaczow 3:3 (34:26)
11. Klindt, Woryna, Gapiński, Bewley 2:4 (36:30)
12. Klindt, Chmiel, Kościelski, Łogaczow (W/U) 2:4 (38:34)
13. Batchelor, Szczepaniak, Walasek, Masters 5:1 (43:35)
14. Walasek, Szczepaniak, Gapiński, Batchelor 2:4 (45:39)
15. Woryna, Klindt, Bewley, Walasek 4:2 (49:41)
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!