Giełda transferowa w Polsce w pełni. Kolejne zespoły dogrywają ostatnie szczegóły z zawodnikami, lecz wystarczy jeden mail by Ci zaczęli się zastanawiać nad zmianą zdania.
W tym sezonie już dwukrotnie mieliśmy sytuację, że mimo zawarcia wcześniejszych porozumień to zawodnicy zrywali dane słowo. Dotychczas byli to Duńczycy, najpierw stało się tak z Andreasem Lyagerem i ROW-em Rybnik, zaś w tym tygodniu ten sam ruch poczynił Rasmus Jensen, którzy przeszedł do Stelmet Falubazu. Wiele wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości dołączą do nich kolejni zawodnicy.
Najgłośniej przy domniemanej zdradzie wymawia się nazwisko Jasona Doyle’a. Australijczyk ogłosił pozostanie w Lesznie już 27 czerwca, lecz w ostatnim czasie można zauważyć, że sytuacja pomiędzy zawodnikiem a zarządem klubu jest co najmniej napięta. Po mistrza świata z 2017 roku bowiem ruszyli po awansie przedstawiciele Cellfast Wilków Krosno. Mieli oni zaoferować zawodnikowi ofertę o około 20% większą niż tę, którą dostał w Lesznie.
Z tego powodu na Twitterze grzmiał ostatnio Piotr Rusiecki, który jest prezesem Fogo Unii. Porównał on sytuację z zawodnikiem do zamówienia sali w restauracji. Czy takie zestawienie ma jednak sens?
Stracą na pomocy Wilkom?
Fogo Unia Leszno także miała swój wkład w sukces Cellfast Wilków Krosno. Tuż przed rozpoczęciem fazy ćwierćfinałowej wypożyczyli oni bowiem Keynana Rew do klubu z Podkarpacia. Transfer ten okazał się strzałem w dziesiątkę, lecz 18-krotni mistrzowie mogą słono zapłacić za swoje dobre serce.
Młody Australijczyk w finale zdobył kolejno 4 i 3 punktu, lecz także stał się ojcem sukcesu. Teraz jednak ten fakt, może się odbić Unii czkawką, gdyż kosztować może ich to straty jednego z najlepszych zawodników świata i zarazem lidera zespołu.
Beniaminek jednak może?
Po występach beniaminków z 2020 i 2022 roku pojawiało się wiele głosów, że w momencie zakończenia rozgrywek są na straconej pozycji co do budowania kadr. Tu Cellfast Wilki Krosno pokazują jednak, że nawet gdy kończą sezon na równi z PGE Ekstraligi to są w stanie zamieszać na rynku transferowym.
Dla krośnian byłby to genialny ruch w tegorocznym oknie. Nie dość, że zyskaliby lidera z prawdziwego zdarzenia to jeszcze znacznie osłabili rywala w walce o utrzymanie. Doyle miał być drugim obok Janusza Kołodzieja motorem napędowym „Byków”, lecz bez Australijczyka kadra wyglądała by zdecydowanie gorzej pozostawiając Fogo Unię w niekorzystnej sytuacji.
Niezależnie od tego co teraz zrobi zawodnik to kibice nie będą patrzeć na niego przychylnym okiem. Szczególnie Ci leszczyńscy, którzy okazali mu wsparcie przez ostatnie dwa lata. Po „aferze” związanej z jego przynależnością to nawet przy pozostaniu w Lesznie będzie określany mianem łasego na pieniądze.
Prekontrakty mogą to zakończyć
Jedną ze zmian od 2023 jest wprowadzenie prekontraktów. Będą one działać na niekorzyść w właśnie takich sytuacjach. Będą one uregulowane na tyle, że podpisanie go może równać się z umową w listopadzie. Za jego złamanie z kolei ma grozić nawet niedopuszczenie do startów. Z tego powodu zawodnicy mogą ostrożniej negocjować swoje warunki z ewentualnymi pracodawcami.
Sam dokument ma jednak zapobiec ukrywaniu rozmów z zawodnikami. Dotychczas mogli być oni przedstawiani dopiero po końcu sezonu, zaś od przyszłych rozgrywek od 15 czerwca.
Doyle wydaje się nie być ostatnim zawodnikiem, który zmieni zdanie jeszcze przed tegorocznym oknem transferowym. Wiele mówi się także, że pozostali zawodnicy w Gdańsku tj. Timo Lahti oraz Adrian Gała są blisko nowych zespołów.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!