Jaimon Lidsey to jeden z największych talentów australijskiego żużla ostatnich lat. Od sezonu 2018 z różnym skutkiem zdobywa punkty dla Fogo Unii Leszno. Zbliżający się sezon 2023 będzie dla „kangura” kluczowy w kontekście całej kariery. Na Lidsey'u spocznie ogromna odpowiedzialność.
Najbliższy sezon dla niespełna 24-letniego zawodnika rodem z Antypodów może okazać się kluczowy w kontekście dalszej jazdy w elicie. A to ze względu na fakt, że będzie to jego ostatni sezon w gronie zawodników do lat 24. Najwyższy czas by pokazać pełnię swoich możliwości i nie martwić się na koniec sezonu o to, czy Jaimon Lidsey znajdzie się dla siebie miejsce w Unii Leszno bądź innym ekstraligowym zespole.
Małymi krokami do składu
Jaimon Lidsey swój debiut w PGE Ekstralidze zaliczył w sezonie 2018 w meczu przeciwko Stali Gorzów. W nim pojawił się na torze jednak tylko raz i nie zdołał przywieźć żadnego punktu. Wtedy dla wielu postać młodziutkiego chłopaka z Australii była całkowicie anonimowa. Wiadome było tylko to, że polecony został on przez samego Leigh Adamsa i jest to zawodnik, który dopiero za kilka lat będzie stanowić o sile Fogo Unii Leszno.
Jak się później okazało. poważniejsza szansa pokazania swoich umiejętności nadeszła już rok później. Ówcześni Mistrzowie Polski mierzyli się na Alejach Zygmuntowskich z ekipą lubelskiego Motoru. Z uwagi na kontuzję Jarosława Hampela i infekcję Janusza Kołodzieja juniorska para Unii Smektała-Kubera nie była w stanie łatać dziur „Byków”. To właśnie wtedy szansę na pokazanie się w pełnym wymiarze meczowym otrzymał 20-letni wówczas Lidsey. Został wpisany do programu pod numer 2. Zastąpił leczącego złamaną łopatkę Jarosława Hampela. Nie zawiódł. Zdobył siedem punktów z bonusem i walnie przyczynił się do wyjazdowego zwycięstwa „biało-niebieskich” na torze lubelskich „Koziołków”.
Po tym spotkaniu nastała dyskusja, czy Australijczyk nie powinien dostawać więcej szans kosztem swojego rodaka Brady’ego Kurtza. Niestety dla Lidsey’a był to jednorazowy występ i w późniejszych spotkaniach nie było mu dane rywalizować w większej ilości biegów. Pokazał on jednak, że ma prawo liczyć się w walce o skład Fogo Unii Leszno na sezon 2020.
Etatowy zawodnik
Pierwszy z pandemicznych sezonów dla „Kangura” rozpoczął się walką o skład. Tuż przed rozpoczęciem sezonu z Leszna do Lublina odszedł Jarosław Hampel. Jasne było, że by znaleźć się w składzie, trzeba być lepszym od jeszcze jednego zawodnika. Pierwsze dwie kolejki Lidsey spędził pod numerem rezerwowego, jednak już w trzeciej kolejce trener Piotr Baron zdecydował, że na ławkę rezerwowych usiądzie Brady Kurtz. Tym samym jego miejsce zajął właśnie jego młodszy kolega z reprezentacji. Druga z poważniejszych szans ponownie przypadła na mecz z Motorem Lublin. Tym razem spotkanie odbyło się jednak na stadionie imienia Alfreda Smoczyka. Unia odniosła bezapelacyjne zwycięstwo 53:37, a sam Lidsey odjechał świetne spotkanie zdobywając 9 punktów. Potwierdził tym samym, że jest on gotowy na regularne występy.
Świetna dyspozycja Lidsey’a nie umknęła trenerowi Piotrowi Baronowi, który postawił do końca sezonu na wychowanka Leigh Adamsa. Kolejne spotkania dla młodego Australijczyka były swego rodzaju nauką ekstraligowych torów, jednak utalentowany zawodnik nie zawodził. „Jaymo” notował przyzwoite zdobycze punktowe. Lidsey niejednokrotnie w ważnych wyścigach potrafił pokonać w parze z Bartoszem Smektałą wyżej notowanych rywali. To w dużej mierze dzięki dobrej jeździe tego duetu Fogo Unia Leszno mogła się cieszyć z kolejnego tytułu Drużynowych Mistrzów Polski.
Mistrzostwo świata
Sukcesy drużynowe to jedno, ale dla samego zawodnika szczególnie istotny był z pewnością wynik indywidualny. W czeskich Pardubicach Australijczyk stanął na najwyższym stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Pokonał wtedy takich zawodników jak Dominik Kubera, Oleg Michaiłow i Daniel Bewley. To pozwalało wierzyć, że Jaimon Lidsey i jego kariera idą w dobrą stronę, a także rodziło nadzieję na jeszcze lepsze rezultaty.
Niestety, sezon 2021 dla pochodzącego z Mildury zawodnika okazał się najgorszym w historii jego startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Australijczyk bardzo często zawodził i notował występy poniżej oczekiwań. Tak naprawdę zawodnik Fogo Unii Leszno zaliczył tylko dwa spotkania na poziomie z sezonu 2020. Wśród nich było spotkanie u siebie ze słabym Falubazem, a także z bezpośrednim rywalem Fogo Unii w walce play-offy, czyli Włókniarzem Częstochowa. Solidnie Lidsey punktował także w obu meczach z Motorem Lublin. Jednak w najważniejszych momentach podopieczny Piotra Barona zdecydowanie nie stawał na wysokości zadania. W dużej mierze przez jego słabszą dyspozycję ekipa z Leszna po raz pierwszy od pięciu sezonów nie tylko nie zdobyła tytułu mistrzowskiego, co w ogóle nie zdobyła medalu. Jaimon Lidsey miał nad czym myśleć przez zimę. Miał świadomość, że kolejny tak słaby sezon sprawi, że Unia Leszno może rozglądać się za innym zawodnikiem.
Ostatni sezon w jego wykonaniu dał kibicom w Lesznie nadzieję, że stanie się on za niedługo liderem zespołu z prawdziwego zdarzenia. W wielu spotkaniach „Kangur” stawał na wysokości zadania i potrafił inkasować dwucyfrowe zdobycze punktowe. Zwycięstwo Fogo Unii we Wrocławiu można śmiało przypisać między innymi właśnie jemu. To dzięki jego świetnej jeździe doszło do jednej z największych sensacji ostatniego sezonu i porażki faworyzowanej Sparty na własnym torze. Kapitalne zawody Jaimon Lidsey odjechał także w Toruniu, kiedy Fogo Unia do grodu Kopernika przyjechała osłabiona brakiem Piotra Pawlickiego i Janusza Kołodzieja. Wtedy 23-latek wraz z Jasonem Doyle’em sprawili, że Unia wyszła z twarzą z tego spotkania. Dzięki nim do połowy zawodów liczyła się nawet w walce o zwycięstwo.
Końcówka sezonu w wykonaniu Lidsey’a może nie była tak dobra, jak początek, jednak nie było negatywnych głosów wśród leszczyńskich kibiców co do formy podopiecznego Piotra Barona. Nadchodzący sezon 2023 dla Unii jak i Australijczyka może okazać się sezonem prawdy. W zespole zdecydowanie brakuje liderów z prawdziwego zdarzenia. By Unia liczyła się w walce o coś więcej niż utrzymanie, będzie potrzebowała świetnej dyspozycji młodego Australijczyka. Jeśli duży progres w swojej jeździe potrafili zrobić tacy zawodnicy jak Robert Lambert, Daniel Bewley czy Dominik Kubera, to znaczy, że również Lidsey jest w stanie wziąć na siebie rolę lidera zespołu. Tym bardziej, że przecież niedawno traktowany był on na równi z wyżej wymienioną trójką.
Pechowa Australia
Niestety utrudnieniem w dokonaniu tej sztuki może być fakt, że Lidsey złamał w grudniu nadgarstek. Zamiast przygotowywać się do sezonu na torach w swoim kraju, będzie zmuszony na jakiś czas odpocząć od speedwaya. Na wyleczenie dłoni jest spoto czasu. Kibice wierzą, że nie wpłynie to negatywnie na Australijczyka i gdy przybędzie do Europy, po kontuzji nie będzie śladu.
Pierwszą potyczkę treningową Unia Leszno zaplanowała na 21 marca, kiedy to uda się do Zielonej Góry. Wtedy na dobrą sprawę w jakiej formie po urazie jest młody zawodnik z Antypodów.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!