Odkąd Jason Crump został ogłoszony zawodnikiem Ipswich Witches, nazwisko Australijczyka zaczęło się łączyć także z wieloma polskimi klubami. Najpoważniejszym kandydatem do pozyskania byłego czempiona miał być ROW Rybnik, który szukał zastępstwa za Grega Hancocka.
Australijczyk na polskich torach ścigał się od 1994 do 2012 roku. Przez te wszystkie lata reprezentował barwy: Stali Gorzów (1994, 1996, 2000–2001), Sparty Wrocław (1995, 1999, 2006–2010), ZKŻ-u Zielona Góra (1997–1998), Polonii Piła (2002), Apatora Toruń (2003–2005) oraz Stali Rzeszów (2011–2012). Jak przyznaje w rozmowie z Tomaszem Lorkiem, którą można przeczytać na łamach serwisu polsatsport.pl, prowadził negocjacje z polskimi klubami, ale zdaje sobie sprawy, że „maszyną do zdobywania punktów” już nie jest. Potwierdził także fakt, że rozmawiał z włodarzami swojego pierwszego w karierze klubu w kraju nad Wisłą.
– Rozmawiałem z kilkoma klubami w Polsce. Myślę, że polscy promotorzy wiedzą na co mnie stać. Nie ma mowy o powrocie do kompletów punktów i mistrzowskiej formy. Biologia ma swoje prawa. Jednak nie lubię, kiedy podważa się moje zaangażowanie w sport. Wierzę w moje umiejętności, a negocjacje ze Stalą Gorzów Wielkopolski – klubem, w którym niegdyś jeździłem, nie dotykały finansowego tła. Chodziło o dostępność Duńczyka. Klub rozmawiał ze mną, lecz miałem świadomość, że wszystko jest uzależnione od mobilności duńskiego żużlowca. Nic na siłę. Chcę podzielić się doświadczeniem oraz wiedzą i czuję, że młodzi zawodnicy mogliby skorzystać na mojej obecności w parku maszyn czy na treningach. To naturalne, że tocząc negocjacje, muszę poruszyć temat noclegu, bo nie chciałbym spać pod gołym niebem pracując w Polsce… – mówi Jason Crump.
Wciąż nie wiadomo, kiedy wrócą inne rozgrywki, niż PGE Ekstraliga, która swój start wyznaczyła na 12 czerwca. To sprawia, że wielu żużlowców nie wie, co dalej robić. Niejako ten sam problem ma Crump. – Będę pędził na lotnisko w Brisbane, gdy tylko pandemia pokaże łagodniejsze oblicze. Anglicy nie ruszą z ligą przed 15 czerwca, więc szanse na ściganie na Wyspach są nikłe. Nie tylko ja jestem w trudnej sytuacji. Wielu australijskich żużlowców nie wie, co robić. Wyjazd do Anglii to poważna wyprawa pod względem logistycznym niezależnie od wieku sportowca.
Wielu fanów „czarnego sportu” wciąż pamięta czasy, gdy Crump stawał na podium zawodów FIM Speedway Grand Prix, czy też, gdy zdobywał medale indywidualnych mistrzostw świata. 45-latek wie, że do takiej formy już nie wróci między innymi ze względu na wiek, ale ważne, aby cieszyła go jazda.
– Nie ma szans, abym powrócił do mistrzowskiej formy z sezonu 2006 czy 2009. Organizmu nie da się oszukać. Co nie oznacza, że jazda na motocyklu mnie nie bawi. Wciąż odczuwam ogromną przyjemność stając pod taśmą. Styczniowe zawody w Perth, w których wziąłem udział, były dla mnie znakomitym testem. Zatęskniłem za szlaką, za środowiskiem, a Chris Louis przygotował bardzo profesjonalny kontrakt. Przyleciałem w marcu do Anglii, z radością ścigałem się na torze Wiedźm w Ipswich, ale tego samego dnia, w którym odbyła się prezentacja drużyny, otrzymałem maila od rządowej instytucji, abym szybko wracał do ojczyzny z powodu pandemii koronawirusa. Miałem szczęście, że Ian Sinderson, człowiek, którego wprowadziłem w świat żużla w 2007 roku, dziś właściciel firmy ATPI, błyskawicznie zorganizował mi przelot z Anglii przez Singapur do Brisbane. Nie ma nic gorszego niż brak możliwości regularnej jazdy kiedy psychicznie nastawiłem się, że co czwartek będę pokonywał łuki na torze Foxhall, ale wobec pandemii jesteśmy bezradni.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!