Awans? Marek Cieślak ma zdecydowanie inne myśli na nadchodzący sezon. Doświadczony trener uważa, że przysłowiowe pompowanie balonika jedynie utrudnia prace.
H.Skrzydlewska Orzeł Łódź ma obiekt, który przyciąga uwagę żużlowych kibiców. Stadion gości coraz to ważniejsze imprezy, a tamtejsze ściganie potrafi zadowolić nawet prawdziwych koneserów. Marek Cieślak, nowy trener zespołu, ma za zadanie sprawić, że klub wejdzie na wyższy poziom.
Cierpliwy Cieślak
Orzeł Łódź i PGE Ekstraliga? To marzenie wielu fanów łódzkiego klubu, którzy oczekują sukcesu. Jak wiadomo, łodzianie byli blisko awansu znacznie wcześniej, ale finanse uniemożliwiały rywalizację w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czy utytułowany trener pozwoli na spełnienie marzeń? Marek Cieślak nieco tonuje oczekiwania. – Nie chcę rozmawiać o awansie, bo takie pompowanie balonika ani nas nie przybliża do awansu, ani nie motywuje. Ten klub ma potencjał i wiem, że można tutaj zbudować fajną drużynę, która będzie w stanie osiągać dobre wyniki. I właśnie na tym zależy nam przede wszystkim. Dzięki dobrym występom ten nowoczesny obiekt będzie przyciągał kibiców, a oni zasługują na to, żeby tu jeździła najlepsza żużlowa liga świata – opowiada trener w rozmowie z magazynem Life In.
Prezes jest od finansów
Trener Cieślak i jego odejście z Włókniarza Częstochowa wywołało sporo kontrowersji. Był to trudny czas dla częstochowskiego klubu, a szczególnie pod kątem wizerunkowym. Obserwatorzy zauważyli, że często w parku maszyn znajdował się prezes Michał Świącik, co wywołało dyskusję odnośnie przebywania prezesów w parku maszyn. – Problem w tym, że oni często próbują się bawić w trenerów. I jeżeli trenerzy ulegają, a to jest częste, to w efekcie za takie zabawy prezesów wylatują z pracy. Bo przecież żaden prezes nie przyzna się, że decydował o tym, którzy zawodnicy mają jechać w przegranym meczu. Trener odpowiada za wynik sportowy, a prezes za wynik finansowy.
Fałszywa opinia
Marek Cieślak odniósł się do słynnych zarzutów, że jest on ciężki do pracy. Jak wiadomo, szkoleniowiec słynie ze specyficznego podejścia do czarnego sportu. Nie ma co ukrywać, że trener ma inne zdanie odnośnie swojego zachowania. Co więcej, uważa on za fałszywe stwierdzenie, że jest ciężki w pracy. – Na mój temat panuje fałszywa opinia, że jestem trudny we współpracy. A ja tylko nie boje się mówić tego, co myślę. I powiem więcej, człowiek, który tak robi, jest bezpieczniejszy niż ten, który w oczy przytakuje, a za plecami obrabia tyłek. Poza tym jestem lekkim cholerykiem i jeżeli coś mi się nie podoba, to głośno o tym mówię – kończy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!