Dmitrij Solannikow to przedstawiciel młodego pokolenia rosyjskiego ice speedwaya. Ma też epizody w żużlu klasycznym. Jak przyznaje w rozmowie z portalem speedwaynews.pl, chce wrócić do uprawiania tego sportu.
Joanna Krystyna Radosz, autorka książek, felietonistka speedwaynews.pl: – Polscy kibice lepiej się znają na żużlu klasycznym niż na ice racingu, więc proszę, na początek opowiedz coś o sobie. Co każdy kibic powinien o tobie wiedzieć?
Dmitrij Solannikow, reprezentant Rosji na finał IME w Tomaszowie Mazowieckim: – Krótko o mnie: w wieku sześciu lat zacząłem jeździć na łyżwach i grać w hokeja, potem grałem w reprezentacji mojego miasta. Od siódmego roku życia jeżdżę na motocrossie. Od 2016 roku biorę udział w zawodach ice racingowych. A poza tym jestem bardzo religijnym gościem.
– W 2016 roku zostałeś najmłodszym w historii medalistą Indywidualnych Mistrzostw Europy w ice racingu. Miałeś zaledwie szesnaście lat. Pamiętasz tamte uczucia?
– Tamte mistrzostwa były zaledwie piątymi zawodami iceracingowymi w moim życiu. Niby to te same emocje, co przy każdym późniejszym medalu, ale fakt faktem, pierwsze triumfy człowiek zapamiętuje najmocniej. Potem zwycięstwa zaczynają powszednieć.
– Jaki masz cel na przesunięte na kolejny sezon Indywidualne Mistrzostwa Europy w Tomaszowie Mazowieckim? Będziesz gonić za medalami czy chciałbyś sprawdzić swoją formę po ostatnich kontuzjach?
– Nie mówię głośno o moich celach i medali też nie gonię. Nie narzekam też na kontuzje. Jestem cierpliwy i mam w sobie wiarę. Przygotuję się najlepiej jak umiem, a reszta jest w rękach Najwyższego.
– Miałeś już okazję ścigać się w Polsce?
– Jeszcze nie, ale jestem pewien jednego: organizacja będzie na najwyższym poziomie.
– W Polsce bardziej popularny od ice racingu jest klasyczny letni żużel. Ty też go kiedyś uprawiałeś…
– Mój dziadek, Giennadij Aleksandrowicz, uprawiał żużel, potem był trenerem młodzieży. Zmarł, kiedy jeszcze chodziłem do przedszkola. Kiedy miałem siedem lat, ojciec postanowił mnie posadzić na crossówce i od tamtej pory jestem z motocyklami nierozłączny. Tata woził mnie na zawody i za wszystko płacił.
Moja kariera w żużlu zaczęła się w 2012 roku. Przez trzy lata ścigałem się w klasie 250cc. W 2015 roku postanowiliśmy z ojcem kupić dorosły motocykl; chciałem już startować. Kiedy go rozjeżdżałem, zdążyło upłynąć całe lato. We wrześniu tego roku wystąpiłem w półfinale Mistrzostw Rosji Juniorów. Udało mi się awansować do finału, ale tam już mi się nie powiodło – żeby mieć dobre wyniki, potrzebowałem tuningu silnika.
A potem przyszła zima, a ja postanowiłem sprzedać motocykl i zająć się ice racingiem. Teraz jednak chciałbym wrócić do treningów także na klasycznym torze. Jeżeli w Polsce pojawi się możliwość występu, bardzo się ucieszę.
– W czym kryje się różnica między ice racingiem a letnią odmianą żużla? To tylko kwestia sprzętu i nawierzchni czy może coś więcej?
– Motocykle różnią się konstrukcją – to po pierwsze. Motocykl do ice racingu nie jest produkowany fabrycznie, tylko co do elementu składany pod konkretnego zawodnika. Można powiedzieć, że to taki drogi lego constructor dla dużych chłopców. Niektóre części zresztą pochodzą z motocykli żużlowych. Cecha charakterystyczna sprzętu na lód to prawie trzycentymetrowe kolce (120 na przednim kole, 180 na tylnym) i prędkość, przy której na wejściu w wiraż praktycznie kładziesz się na motocyklu.
– Masz sportowego idola?
– Ani sportowego, ani w ogóle. Mam za to mój wzór do naśladowania: proroka Mahometa. Staram się postępować według jego zaleceń. Jestem wierzącym muzułmaninem, przestrzegam zasad islamu, w tym zakazu picia alkoholu.
– Surowe zasady religijne nie przeszkadzają współczesnemu sportowcowi? I czy to dlatego nie masz kont w mediach społecznościowych?
– Jak widzisz, nie przeszkadzają. Zasady religijne nie są trudne, to ludzie lubią sobie utrudniać życie. A co do mediów społecznościowych – jak uda mi się znaleźć sponsora, stworzymy oficjalne konto. Na razie nie ma takiej potrzeby.
– Czym wobec tak głębokiej wiary są medale i doczesna chwała?
– Nie przywiązuję do nich szczególnej wagi. Wszystko, co mam, mam dzięki Najwyższemu. Najważniejsze to być wdzięcznym.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!