Jednym z juniorów w kadrze częstochowskiego Włókniarza na sezon 2019 jest Mateusz Świdnicki. Wychowanek miejscowego klubu ma pełnić rolę rezerwowego w ekipie Marka Cieślaka na wypadek kontuzji Jakuba Miśkowiaka lub Michała Gruchalskiego.
Świdnicki debiutował w 2017 roku, kiedy to przyczynił się do zdobycia przez Włókniarz tytułu Drużynowego Mistrza Polski Juniorów. Dopiero w tym roku było mu dane zadebiutować w PGE Ekstralidze, lecz nie do końca był to dla niego wymarzony sezon. Początkowo miał walczyć o miejsce w składzie z Bartoszem Świącikiem i Adrianem Woźniakiem, a ostatecznie zakończyło się na ośmiu wyścigach w najlepszej lidze świata i jednym punkcie na koncie. Łatwo nie było, bowiem dwa jego ligowe występy to mecze wyjazdowe – w Grudziądzu (0,0,-) oraz Zielonej Górze (1,0,0) i jeden przed własną publicznością z Get Well Toruń (0,0,0). – Nie ma co mówić o tym, co było. Sezon się zakończył i teraz czas na zimę, przygotowania i chciałbym na wiosnę postawić sobie nowe wyzwania, do których realizacji będę dążył – mówi żużlowiec w rozmowie z portalem speedwaynews.pl.
W przyszłym roku kolejny raz przyjdzie mu być „tym trzecim”, bowiem formację juniorską stworzą – Jakub Miśkowiak i Michał Gruchalski. Działacze nie zamierzają jednak blokować swojego wychowanka i ten dostał zgodę, aby znaleźć klub, w którym mógłby startować w ramach instytucji „gość”. Zawodnik na brak ofert nie narzeka, a jak przyznał jest na etapie analizowania ofert. – Zgadza się, prezes Michał Świącik wyraził zgodę, abym jeździł w innym klubie w ramach „gościa”, co będzie obowiązywało w spotkaniach ligowych. Bardzo mu za to dziękuję, a mnie to zadowala, bowiem nie blokuje mi to szansy walki o miejsce w składzie w Ekstralidze, ale w razie niepowodzeń mogę się w niedzielę ścigać, a nie siedzieć na trybunach. Jeszcze nie podjąłem decyzji, który z klubów będę reprezentował. Przeanalizuję wszystkie zapytania i na spokojnie będę myślał, co będzie dla mnie najlepsze – dodaje nasz rozmówca.
Utalentowany młodzieżowiec ma za sobą wspomniany debiut w spotkaniu ligowym przed własną publicznością. Swój pierwszy w karierze mecz odjechał przeciwko Get Well Toruń, a wszyscy wiemy jakie dodatkowe „smaczki” towarzyszą starciom obu zespołów. – Na pewno nie było to łatwe spotkanie. Raz, że debiutowałem, a dwa, że w starciu z takim zespołem jak klub z Torunia, gdzie startują m.in. mistrzowie świata. Sam występ dla mnie był czymś niesamowitym. Pojechać w „biało-zielonych” barwach przy stadionie wypełnionym niemalże po brzegi to coś fantastycznego! – mówi Mateusz.
W przyszłym sezonie Świdnicki na brak jazdy narzekać nie będzie. Czeka go sporo rund Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów, różnego rodzaju eliminacje do imprez krajowych oraz ewentualne starty w ramach instytucji „gościa”. Do tego dojść mogą jeszcze występy poza granicami. – Priorytetem dla mnie są rozgrywki w Polsce, począwszy od rozgrywek ligowych po turnieje młodzieżowe. Jeśli znajdzie się szansa, że podpiszę kontrakt w jednej z lig zagranicznych to będę bardzo zadowolony i z dużymi nadziejami będę chciał spróbować swoich sił. Czy jestem gotów to zweryfikuje tor, ale jestem pozytywnie nastawiony. Jednak póki co nie ma podpisu pod kontraktem, więc nie ma co się więcej rozgadywać – wypowiada się o dodatkowych startach.
Żużlowiec stawiając sobie ambitne cele musi w zimie popracować nie tylko nad formą fizyczną, ale i rozbudować zaplecze sprzętowe. W minionym sezonie dysponował on dwoma motocyklami – jeden udostępniony przez klub, a drugi prywatny. Duża liczba startów w przyszłym roku powoduje, że sprzętu potrzeba mu będzie nieco więcej. – Wiadomo, że mam w planach inwestycje. Chciałbym, aby moje maszyny były szybkie i na wysokim poziomie. Obecnie ciężko jednak o „szaleństwa”, bowiem jedynym moim sponsorem jest mój tato, a ja nie chciałbym też opierać swojej kariery ciągle na jego finansowych barkach. Klub również zapewni mi wsparcie w tej kwestii. Wierzę, że w zimie pozyskam kilku partnerów, którzy mi pomogą. Jestem na etapie tworzenia folderu reklamowego, którym mam nadzieję, że kilka osób przekonam do swojej osoby. I tutaj pragnę podziękować Jackowi Krasuckiemu za okazaną pomoc – kończy częstochowianin.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!