Mimo, iż w naszym kraju mamy już do czynienia z zalążkami long tracku, czy powrotem ice speedwaya, inne odmiany żużla to nadal temat w Polsce niezbyt znany. Zwłaszcza grass track, którego kibice jeszcze u nas nie mieli okazji nigdy zobaczyć.
Piękny pokaz dyscypliny w Niemczech
Półfinał Indywidualnych Mistrzostw Europy. W kalendarzu FIM Europe takie zawody widniały 23 lipca w niemieckiej miejscowości Werlte. Dla tamtejszego ośrodka wydarzenie obrało jednak inną nazwę wiodącą. 50. w historii impreza grass tracku, okrągły jubileusz. To takie hasło zdecydowanie bardziej przyciąga niemieckiego entuzjastę ścigania w lewo. Miejscowi włodarze stanęli na wysokości zadania i przygotowali cały dzień trawiastych wyścigów, zwieńczony daniem głównym, którym nie był wcale wspomniany półfinał IME! O tym jednak za moment.
Grass track – jak to w ogóle wygląda?
Rzeczywiście, w Polsce powrócił ice speedway, mamy jakieś początki long tracku. Ale żużla na trawie jeszcze u nas nie było. Mimo, że w przeszłości w międzynarodowych mistrzostwach startowali chociażby Tomasz Gollob, czy Piotr Paluch. Grass track pod względem sprzętowym można porównać bardzo blisko do odmiany speedwaya na długim torze. Startują z resztą w tych dyscyplinach praktycznie ci sami zawodnicy. Motocykle są więc dłuższe od tych klasycznych, posiadają dwubiegową skrzynię, a także tylne zawieszenie. To ostatnie jest właśnie kluczowe. Tory trawiaste mają to do siebie, że są często bardzo grząskie i dziurawe. Zawieszenie tłumi nieco u zawodników jazdę po wyboistej nawierzchni.
Trawa jest, ale tylko do czasu
Ktoś sobie pomyśli: żużel na trawie? Ale jak ta trawa ma przetrwać? Coś w tym jest, to prawda. Prędkości nabierane przez zawodników są naprawdę duże, gdyż tory do grass tracku są z reguły dłuższe od klasycznych. Dodatkowo w każdym z biegów ściga się spod taśmy sześciu rajderów, a jak już można wnioskować, maszyny są cięższe. Najbardziej „trawiasty” jest początek zmagań. Nie jest jednak tak, że tor ulega zupełnemu zniszczeniu.
–> NAJWIĘKSZY WYBÓR ŻUŻLOWYCH PAMIĄTEK I GADŻETÓW – KLIKNIJ TUTAJ <–
Zapach, jak przy porannym koszeniu trawnika
W sobotę w Werlte, motocykle na torze pojawiły się już około godziny 12:00. Planowany początek głównej imprezy był zaś na 18:30. Od południa ściganie trwało praktycznie bez większych przerw. Wpierw niższe klasy pojemnościowe, później trening uczestników mistrzostw Europy, początek zmagań w grupie B… itd… O dziwo o tej 18:30 na owalu nadal była trawa. Tutaj warto się na chwilę zatrzymać. Szpryca, która leci spod koła zawodnikom, jest zupełnie inna od tej na znanym nam powszechnie żużlu. W rajderów jadących z tyłu leci chmara powyrywanych kępek trawy wymieszana z ziemią. Widzowie na trybunach czują wówczas podobny zapach, jak podczas porannego koszenia trawnika.
Jeden wielki festyn
Zawody w Werlte nie są oczywiście żadnym wyjątkiem. Atmosferę wszechobecnego festynu można zaobserwować na różnych tego typu imprez za naszą zachodnią granicą. Trzeba jednak jasno przyznać, grass track czy long track jest tam bardziej popularny. Na sobotnim turnieju zjawiło się około 5 tysięcy ludzi. W maju w Herxheim frekwencja wyniosła zaś blisko 13 tysięcy. Powodem może być właśnie cała otoczka takich zawodów. Trwają one zwykle kilka dobrych godzin, a nie dwie, jak to jest na „klasyku”. Niemcy lubią wziąć prowiant, zebrać całą familię bądź znajomych i urządzić całodniowy piknik na stadionie. Z resztą, zobaczcie sami na takie o to obrazki z minionej soboty.
Główny turniej. Czy były emocje? Sędziował sam Artur Kuśmierz
Porównując do klasycznego żużla raczej tej dyscypliny nie można porównywać dosłownie. Podobne jest na pewno to, że tu i tu emocji nie brakuje. Trzeba być jednak zdecydowanie bardziej uważnym. Sześciu rajderów w jednym biegu i tor dość długi, mniej więcej dwukrotnie przekraczający wielkość klasycznego. Ataki przeprowadzane są więc w różnych miejscach, jednocześnie można zauważyć rywalizację na wejściu w drugi łuk i wyjściu z pierwszego. Na pewno ważne jest w tym sporcie, aby stawka była wyrównana. W Werlte takowa była, jednak miała swojego jednego króla. Romano Hummel wyglądał na tle reszty, jak Zmarzlik w pojedynku z pierwszoligowcami. Co ciekawe, arbitrem tegoż wydarzenia był znany dobrze Artur Kuśmierz. Można było zauważyć, że nawet dla samego sędziego była to miła odskocznia od Ekstraligi. Podczas dekoracji po zawodach polski arbiter wyglądał na zadowolonego z obejrzanego widowiska.
Nietypowy finisz. Bieg z dwoma maszynami startowymi
W Polsce na meczu ligowym emocje kończą się na piętnastym wyścigu. W turnieju indywidualnym na biegu finałowym, bądź jakimś „dodatku” w przypadku równej liczby punktów. W Werlte mieliśmy aż trzy wyścigi finałowe podczas mistrzostw Europy. To jednak nie one zakończyły jakże obfity w ściganie wieczór. Prawdziwym „daniem głównym” okazał się tradycyjny dla tego miejsca wyścig na dwie taśmy. Tak, na jednym torze, ustawiono dwie maszyny startowe, z których w tym samym momencie ruszały dwie trójki zawodników. Mało tego, stawka za zwycięstwo w takiej gonitwie, przewyższała znacznie nagrodę za wygranie wielu prestiżowych turniejów w Niemczech.
Grass track w Polsce? Piotr Szymański nie powiedział „nie”
Czy w naszym kraju zobaczymy kiedyś zawody tego typu? Ostatnio podczas turniejów w czeskim Libercu, nasz portal przeprowadził rozmowę z Przewodniczącym Komisji Wyścigów Torowych FIM Europe. Piotr Szymański zdradził nam kilka ciekawostek. W planach było nawet zorganizowanie zawodów sidecarów na torze w Rawiczu. Jeśli chodzi zaś o stricte grass track, taki pomysł chodzi po głowie też Rafałowi Dobruckiemu. Być może w niedalekiej przyszłości zobaczymy u nas chociażby jakiś pokazowy event.
–> ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z PIOTREM SZYMAŃSKIM TUTAJ <–
Poniżej pełna galeria zdjęciowa z sobotnich zawodów, którą przygotował nasz niezawodny fotoreporter – Piotr Kin.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!