Rewolucja ligowych rozgrywek pociągnęła za sobą szereg następstw, mniej lub bardziej pozytywnych. Pośród tych drugich na pewno jednym z takowych jest zwiększenie liczby zespołów. Do sześciu ekip z ubiegłego sezonu dołączą Wiraż Ostrów, Victoria Poczesna oraz Drwęca Kaszczorek. Dziś swoją uwagę skupimy na pierwszym z wymienionych klubów.
Drużyna z Wielkopolski mocno zasłużyła się dla krajowego speedrowera szczególnie w latach 2014-2016, kiedy zdobywała po dwa tytuły drużynowego mistrza Polski i mistrza Europy drużyn klubowych. Równie znakomicie w indywidualnych imprezach prezentowali się wychowankowie. Z pełną świadomością można było powiedzieć, że w każdych zawodach, w jakich było dane wystartować Bartoszowi Grabowskiemu, rywale będą walczyć między sobą co najwyżej o wicemistrzostwo, ponieważ złoty medal jest zarezerwowany właśnie dla tego zawodnika. W ten oto sposób popularny "Grabo" zdobywał tytuły mistrza Polski, mistrza Europy juniorów i w 2015 roku ten najważniejszy – mistrza świata.
Sezon 2016 był z kolei sezonem Szymona Kowalczyka. "Menio", z którym nie tak dawno rozmawialiśmy na łamach naszego portalu, wywalczył wraz z reprezentacją Polski drużynowe mistrzostwo Europy, a na krajowym podwórku sięgnął po koronę mistrza Polski. Ważnym ogniwem narodowej kadry w latach 2014-15 był inny z ostrowian, Marcin Kołata. Legenda Wiraża znajdowała angaż w talii asów ówczesnego selekcjonera Macieja Laskowskiego i walnie przyczyniła się do zdobycia przez nią tytułów DME z 2014 i DMŚ z 2015 roku. W okresie chwały ostrowski Wiraż czerpał pełnymi garściami, rzadko kiedy zostawiając jakiekolwiek nadzieje rywalom. "Nic nie może przecież wiecznie trwać", jak śpiewała niegdyś Anna Jantar, a słowa jej piosenki były trafną zapowiedzią kolejnych sezonów.
2017 rok rozpoczął się informacją o przenosinach Grabowskiego do TSŻ-u Toruń. Stało się faktem więc, że Wiraż traci głównego lidera. Na domiar złego cały sezon z powodu kontuzji stracił Arkadiusz Szymański, a swoją karierę zawiesił przechodzący w wiek seniora Artur Reszelewski. Nie można powiedzieć, że podopieczni Andrzeja Latuska z miejsca stali się chłopcami do bicia. O sile zespołu wciąż stanowiły poważne nazwiska takie jak Kołata, Kowalczyk czy Jamroszczyk. Bolączką drużyny okazała się być natomiast formacja juniorska. Sam Mikołaj Reszelewski to było za mało, aby walczyć o najwyższe cele w rozgrywkach ligowych. Nawarstwiające się problemy kadrowe pod koniec sezonu poskutkowały niepełnym składem podczas wyjazdowego meczu w Lesznie oraz oddaniem ostatniego pojedynku walkowerem na korzyść Śląska. Finalnie skończyło się na 5. miejscu w tabeli, zaledwie trzech wygranych spotkaniach, ogromnym rozczarowaniu i… zniknięciem z ligowej mapy Polski.
Patrząc z boku wydawać by się mogło, że głównym powodem takiego stanu rzeczy jest brak podstaw do szkolenia młodzieży, a przecież bez solidnych juniorów na ligowym polu bitwy ani rusz. Po rezygnacji z rozgrywek DMP klubu z Ostrowa zawodnicy rozrzucili się po klubach z południa kraju. Aż czterech z nich, tak więc Jamroszczyk, Kupczyk, Tuczyński i Reszelewski, przeniosło się do częstochowskich Lwów, natomiast Kołata z Kowalczykiem zagnieździli się na Skałce w barwach Śląska Świętochłowice. Wspomniani rajderzy ostrowski klub opuścili na zasadzie wypożyczenia. Pod Jasną Górą spory wkład w brązowy medal za sezon 2018 mieli zwłaszcza Jamroszczyk z Reszelewskim, swoją cegiełkę do osiągnięcia ekipy prowadzonej przez Tomasza Pokorskiego dołożył również Piotr Kupczyk. Najbardziej z końcowych rozstrzygnięć tamtego roku mogli się jednak cieszyć Kołata z Kowalczykiem. Będąc ważnymi ogniwami Śląska Świętochłowice walnie przyczynili się do zdobycia przez zespół pierwszego w historii tytułu Drużynowego Mistrza Polski.
W 2019 roku spośród wszystkich ostrowian występujących w lidze przynależność klubową zmienił jedynie Mikołaj Reszelewski, który przeniósł się do Szawera Leszno. Zresztą popularny "Mikelsen" zaliczył życiowy sezon, jeśli weźmiemy pod uwagę kolekcję pucharów i medali jakie przyszło mu zdobyć. Dość powiedzieć, że w światowym czempionacie do lat 18 zajął indywidualnie 3. miejsce, a na krajowym podwórku w tej samej kategorii nie miał sobie równych. W rozgrywkach DMP młody zawodnik Wiraża wraz z leszczyńską ekipą sięgnął po mistrzowski tytuł. Po wspomnianej wyżej rewolucji i związanym z nią powrotem klubu z Ostrowa pojawił się temat ponownych startów Reszelewskiego na obiekcie przy ulicy Paderewskiego. Na przeszkodzie sfinalizowania tematu stoją jednak formalności, a raczej ich brak. Indywidualny mistrz Polski juniorów w dalszym ciągu nie jest pewny swojej przynależności klubowej.
– Moja sprawa jest skomplikowana. W zeszłym sezonie nie miałem problemów ze swoim klubem, jednak nigdy nie widziałem na oczy swojego kontraktu, który miałem niby do 18. roku życia, czyli jeszcze przez aktualny sezon. Wystąpiłem więc z prośbą do władz PFKS o sprawdzenie tego dokumentu i jak się okazało, nie ma na nim mojego podpisu. Oczywiście, ze względu na chęć wylotu do Australii na tegoroczne Mistrzostwa Świata jestem skłonny jeździć w Ostrowie, jednak muszę mieć w pełni świadomość, że kontrakt jest przeze mnie podpisany. Nie mam pojęcia jak ta sprawa zostanie wyjaśniona, lecz mam nadzieje, że przed pierwszą kolejką ligi zostanie rozwiązana – mówi zawodnik.
–> SPEEDWAYNEWS EXTRA. ZOBACZ NOWY PROJEKT SPEEDWAYNEWS.PL!
Okazuje się zatem, że bez konkretnych ustaleń między działaczami Reszelewski może mieć zahamowaną możliwość powrotu do ekipy z miejscowości swojego zamieszkania i tym samym wzmocnienia jej siły rażenia. Jakie nadzieje ze startem Wiraża w rozgrywkach wiąże Mikołaj przy założeniu, że powróci w szeregi zespołu Andrzeja Latuska? – Szczerze, przed sezonem obstawiałem marne szanse i próbowałem przekonać innych do niestartowania, jednak z nikłym skutkiem. Prawdą jest, że trzema-czterema zawodnikami wiele nie zwalczymy. Co prawda mamy młodszych rajderów, którzy się starają, jednak nie jest to jeszcze poziom ligowy. Brak przygotowania zimowego, brak chęci walki – to wszystko daje w rezultacie słabszą jazdę, a zarazem słabszy wynik zawodów. Jestem w niemal stu procentach pewny, że nie mamy szans na wysokie miejsce w tabeli, a zawody ligowe to będą bardziej treningi niż rzeczywista walka o medale – dodaje. I trudno się z nim nie zgodzić…
W chwili obecnej w kadrze Wiraża poza Piotrem Kupczykiem próżno szukać jakichkolwiek klasowych nazwisk. Zdecydowaną większość stanowią miejscowi juniorzy, ale trudno oczekiwać od nich wysokich zdobyczy punktowych. We wszechogarniającym pesymiźmie kadrowym dostrzec można jednak jednego zawodnika, który swoją obecnością w ekipie z Wielkopolski intryguje całe speedrowerowe środowisko. Mowa oczywiście o osobie Dariusza Bierniewicza. Pochodzący z Gniezna zawodnik to Indywidualny mistrz Polski juniorów i drużynowy wicemistrz Europy tej samej kategorii z 2010 roku. Popularny "Wiadro" dobrze zapowiadającą się karierę zawiesił zaraz po zakończeniu wieku juniora i na speedrowerowych owalach nie widziano go prawie przez dekadę. Teraz Bierniewicz powraca i z pewnością będzie chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony oraz udowodnić, że pewnych rzeczy człowiek nie zapomina.
Na co będzie stać Wiraż w nadchodzącym sezonie? Po podopiecznych Andrzeja Latuska nie należy się raczej spodziewać wybitnych osiągnięć. Wyjazdowe zwycięstwo wydaje się być w tej chwili zadaniem ze sfery marzeń, ale ostrowianom ciężko będzie o jakikolwiek triumf także na własnym torze i tutaj będą musieli się mocno napocić, aby takowe odnieść. Idealną, lub bardziej brutalnie – jedyną okazją będą pojedynki z czerwonymi latarniami CS Superligi.
Zdecydowanym liderem wydaje się być Piotr Kupczyk. Popularny "Pikej" powraca z dwuletniego wypożyczenia. W tym okresie w barwach Lwów Częstochowa dwa razy sięgał po brązowy krążek Drużynowych Mistrzostw Polski. Teraz ma być głównym dostarczycielem punktów i obok Mikołaja Reszelewskiego (przy założeniu że ten zawodnik powróci z wypożyczenia w Lesznie) jedyną klasową wartością dla ostrowskiej ekipy. Kupczyka stać na rywalizację na najwyższym ligowym poziomie, z tego tytułu spodziewać się można, że dla młodszych kolegów z drużyny będzie kimś w rodzaju mentora. Wielką niewiadomą jest dyspozycja Dariusza Bierniewicza. Gnieźnianin na pewno dysponuje sporym potencjałem, ale dziesięć lat rozłąki ze speedrowerem to bardzo długi okres czasu i wątpliwe, aby już od pierwszych ligowych spotkań reprezentował najwyższą formę z 2010 roku. Całkowite przekreślanie tego rajdera byłoby jednak głupotą, bo może on niejednokrotnie zaskoczyć i to nawet w potyczkach z wyżej notowanymi rywalami.
Reszta składu oparta będzie w głównej mierze na młodocianych wychowankach, w dodatku mało doświadczonych w ligowej jeździe. Zieleziński, Hoffman, Domagała – przeciętnemu obserwatorowi speedrowera te nazwiska niewiele mówią. Możemy być świadkami podobnego przedsięwzięcia jak w przypadku Mustanga Żołędowo w 2016 roku, a więc wystawiania na mecze ligowe głównie juniorów. Kto wie, czy w długofalowej perspektywie ruch pozwalający młodzieży na regularne starty w CS Superlidze nie okaże się zbawienny w skutkach i dziś mało znacząca juniorska formacja w przyszłości nie nawiąże do złotej epoki z kart historii klubu z Ostrowa…
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!