Start sezonu w tym roku bardzo się opóźnia. Postanowiliśmy umilić naszym czytelnikom czas oczekiwania na początek rozgrywek żużlowych, przypominając znakomite spotkania sprzed lat – zarówno z najnowszej historii Ekstraligi, jak i sprzed kilku, a nawet kilkunastu sezonów. W siódmym odcinku serii prezentujemy państwu starcie Stelmet Falubazu Zielona Góra i Unibaksu Toruń z 2012 roku.
Sezon 2011 należał do klubu z Zielonej Góry. Po finałowej porażce z 2010 roku Falubaz zrewanżował się Unii Leszno i zdobył złote medale. Obrona tytułu nie wydawała się najprostszym zadaniem, ponieważ województwo lubuskie opuścił Greg Hancock, a zastępstwo w postaci Rune Holty nie dawało gwarancji punktów na poziomie Amerykanina. Po raz kolejny na walce o tytuł zależało drużynie z Torunia. „Anioły” na mistrzostwo czekały od 2008 roku i chciały pierwszy raz świętować zdobycie złotych medali na Motoarenie. Niezmiennie siła torunian polegała na australijskim duecie Holder i Sullivan. Przed sezonem 2012 do ekipy Jana Ząbika i Mirosława Kowalika dołączył powracający z wypożyczenia Darcy Ward, który zastąpił wspomnianego Holtę, a także Michaela Jepsena Jensena.
Falubaz solidnie rozpoczął sezon i deptał po piętach derbowym rywalom z Gorzowa oraz Tauron Azotom Tarnów. Dużo gorsze wejście w sezon mieli torunianie. Unibax poległ m.in. na własnym obiekcie w starciu z Falubazem oraz na wyjeździe w Rzeszowie i zaczął walczyć o awans do fazy play-off. Ostatecznie te dwie drużyny były ostatnimi, które zdołały dostać się do rundy finałowej, choć „Anioły” o miejsce w czołowej czwórce walczyły z Unią Leszno do ostatniej kolejki. Koniec końców torunianie w półfinale starli się z Tauron Azotami Tarnów, a Falubaz w Derbach Ziemii Lubuskiej musiał mierzyć się ze Stalą Gorzów. Falubaz nie miał większych szans, ale więcej emocji dostarczył dwumecz Unibaksu. Po cofniętym walkowerze na korzyść drużyny z Kujaw, drugie podejście do półfinałowego starcia z „Jaskółkami” obfitowało w emocje. Ostatecznie jednak to zespół z Małopolski zameldował się w finale, a „Anioły” stanęły do walki o brąz ze Stelmet Falubazem.
W rundzie zasadniczej torunianie nie mieli większych szans w domowym meczu z Falubazem. Inaczej było jednak podczas spotkania o brązowe krążki. Unibax dość pewnie rozprawił się z aktualnymi jeszcze mistrzami Polski i pokonał ich 50:40. Do rewanżu obie drużyny przystąpiły osłabione i stosowały ZZ-ki. W żółto-biało-zielonych barwach zastępowany był Davidsson, a po stronie torunian zabrakło Darcy'ego Warda. Falubaz nie mógł także korzystać z usług Holty i Dudka. Nadmienić należy także, że torunianie Pawła Przedpełskiego zastępowali w niemal wszystkich biegach braćmi Pulczyńskimi.
Zielonogórzanie zakończyli rundę zasadniczą na wyższej lokacie, więc wystarczający był dla nich identyczny wynik na domowym owalu. Przy Wrocławskiej od razu przeszli do ataku i zwyciężyli 4:2 w gonitwie juniorskiej, a zwycięstwo dość niespodziewanie odniósł zastępujący Dudka Kacper Rogowski. Po kapitalnym ataku na Sullivana w wykonaniu Andreasa Jonssona takim samym rezultatem zakończył się drugi bieg. Torunianie nie pozwalali jednak uciec Falubazowi. Po upadku w pierwszym podejściu do trzeciego wyścigu, triumf w powtórce odniósł Adrian Miedziński, a następnie jadący bieg po biegu Holder zdołał pokonać Jonssona, co przy punkcie Pulczyńskiego pozwoliło na doprowadzenie do remisu.
Niegroźna kraksa Miedzińskiego i Jabłońskiego z 3. biegu (slajd: TVP Sport)
Nie dość, że zawodnicy Falubazu nie odrabiali start, to na prowadzenie za sprawą kapitalnej postawy swoich liderów wysunęli się goście. Zwycięstwa odnieśli Sullivan, Holder i Miedziński, a za porażkę z wyścigu juniorskiego Kacprowi Rogowskiemu zrewanżował się Kamil Pulczyński, co zaowocowało dwupunktową przewagą ekipy z województwa kujawsko-pomorskiego. Mijały kolejne wyścigi, a zielonogórscy zawodnicy nie mogli znaleźć recepty na znakomicie dysponowanych liderów Unibaksu. Szczególną szybkością imponował mistrz świata. Chris Holder po wpadce w swoim pierwszym wyścigu spisywał się wzorowo.
Przełamanie mogło nastąpić w 11. wyścigu. Para Protasiewicz-Jonsson pewnie prowadziła, lecz upadek zanotował Pulczyński, a wyścig został przerwany i powtórzony. Drugiej szansy od losu nie wykorzystał jednak Miedziński i po podwójnym triumfie Falubaz zdołał odzyskać prowadzenie w meczu. Okazję do zgaszenia rozbudzonych nadziei miejscowych torunianie mieli w kolejnym wyścigu, ale gospodarzom udało się uratować biegowy remis. Co więcej, już po chwili prowadzili aż sześcioma punktami, ponieważ Protasiewicz i Łoktajew zdołali pokonać podwójnie Chrisa Holdera. Rozstrzygnięcie musiały dać wyścigi nominowane.
Przed nominowaniem swoich zawodników menadżer torunian, Mirosław Kowalik, przekazał jednak dość niespodziewaną informację. Okazało się, że Chris Holder z powodu urazu stawu skokowego nie będzie w stanie rywalizować w wyścigach nominowanych. Na domiar złego Ryan Sullivan narzekał na ból dłoni i przypuszczał pękniecie kości. Nic nie układało się po myśli Unibaksu, ale mimo to mogli oni zamknąć sprawę brązowych medali już w 14. gonitwie. Na nic zdał się atak Sullivana na Jabłońskiego, bo chwilę wcześniej Piotr Protasiewicz uporał się z Miedzińskim. Remis oznaczał jedno: Falubaz musi odnieść podwójne zwycięstwo.
Na nogi nie udało się postawić Chrisa Holdera i zmagający się z bólem Sullivan musiał ponownie wspólnie z Miedzińskim stawić czoła Jonssonowi i Łoktajewowi. Po dobrym starcie prowadził Ukrainiec, a dzięki znakomitej przycince na przeciwległej prostej na drugie miejsce wyjechał Andreas Jonsson. Wicemistrz świata z 2011 roku po chwili spadł jednak za Ryana Sullivana, a „kangur” znakomicie bronił się przed nim przez resztę wyścigu. Na czwartym okrążeniu Jonsson powtórzył akcję z pierwszego kółka, mijając zawodnika gości i W69 na moment po prostu oszalało. Sullivan nie godził się jednak na takie zakończenie i postawił wszystko na jedną kartę – zupełnie bez pardonu docisnął rywala do bandy na wyjściu z ostatniego łuku, tuż przed wjazdem na metę i w tych nieprawdopodobnych okolicznościach zapewnił Unibaksowi brązowy medal DMP. Atak Australijczyka był naprawdę ostry, ale stawką było w końcu podium krajowego czempionatu. 49:41. W szale radości torunianie wybiegli na tor i zaczęli ściskać swojego zawodnika. Sullivan był absolutnym bohaterem tamtego spotkania.
Radość Sullivana i pozostałych zawodników oraz członków sztabu po 15. gonitwie (slajd: TVP Sport)
Wywodzący się z Melbourne żużlowiec wywalczył aż 16 punktów i bonus. 11 „oczek” Holdera i 9 Miedzińskiego oraz pojedyncze punkciki młodzieżowców pozwoliły zgromadzić torunianom upragnione 41 punktów. Na 49 po stronie Falubazu złożyły się bardzo dobre występy Jonssona, Protasiewicza i Łoktajewa. Cała trójka uzyskała bliźniaczy rezultat – 13+1. Po tamtym meczu wszyscy mówili jednak o znakomitej jeździe Sullivana. Na ostatnich metrach ostatniego meczu sezonu „Saletra” zapewnił swojemu klubowi medal, a kilka miesięcy później ogłosił zakończenie kariery z powodu kłopotów z kośćmi śródręcza, które dokuczały mu właśnie podczas meczu o brąz. Ostatecznie Sullivan wrócił jeszcze w roli „ratownika” do Torunia w sezonie 2013, ale mimo to wielu kibiców pamięta mecz z 2012 roku jako ostatni popis Australijczyka.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!