Przed sezonem postawili na niego, a teraz odpłaca im się świetną jazdą. W niedzielę dołożył ważną cegiełkę do zwycięstwa swojej drużyny.
Atut własnego toru
Żółto-niebiescy podczas niedzielnego starcia z Unią Leszno czuli się na swoim obiekcie jak przysłowiowe „ryby w wodzie”. Świadczy chociażby o tym wynik końcowy samego spotkania, choć trzeba brać na to poprawkę, bowiem rywal musiał radzić sobie bez dwóch krajowych, czołowych zawodników, a jeszcze w trakcie zawodów stracił kolejnego lidera. Mimo to miejscowi nie mogli się nachwalić warunków torowych. To dobry prognostyk przed zbliżającym się wielkim hitem z Motorem Lublin.
– Pan Jarek [Gała, toromistrz Stali Gorzów – dop. red.] jak zawsze stanął na wysokości zadania i zrobił nam tor tak, abyśmy mieli atut domowy i czuli się jak u siebie, także nic dodając, nic ująć. Ta jazda też była w miarę w porządku, są jeszcze niektóre rzeczy, które trzeba poprawić, ale na pewno do przodu to idzie – mówił nam tuż po meczu Jakub Stojanowski.
Ciężka praca popłaca
Ostatnie spotkania w wykonaniu 21-latka to właśnie samo pasmo sukcesów. We Wrocławiu w pokonanym boju pozostawił między innymi Tai’a Woffindena czy Daniela Bewley’a, wygrywając swoją drogą indywidualnie bieg. Z kolei w Toruniu po świetnej walce i nieustających mijankach przyjechał przed Patrykiem Dudkiem. Najlepsze spotkanie jak dotąd odjechał przed własną publicznością, gdzie w niedawnym starciu z Unią Leszno nie tylko zapisał na swoje konto 8 punktów, ale też i wyprzedzał rywali na dystansie. Jakie zatem junior ma tajniki na tak dobrą jazdę?
– Trudno powiedzieć. Myślę, że to jeszcze nie jest wszystko z mojej strony, bo może być dużo lepiej, tylko trzeba nabrać tej powtarzalności – tłumaczy.
Wychowanek Stali Rzeszów podobnie jak większość młodzieżowców ściga się również w rozgrywkach przeznaczonych dla zawodników do 24. roku życia. Na ten moment w ośmiu rozegranych spotkaniach wykręcił średnią 1,868 pkt./bieg, co plasuje go w klasyfikacji na dwudziestym czwartym miejscu wśród najskuteczniejszych. Jak przyznaje podopieczny Stanisława Chomskiego i Piotra Śwista, rywalizacja tutaj ma swoje tak zwane plusy dodatnie i plusy ujemne. Pozytywem jest na pewno częstotliwość ścigania, natomiast drobnym problemem, że zapamiętane przełożenia mogą później nie funkcjonować odpowiednio przy okazji kolejnych zawodów.
– Te rozgrywki pomagają, aczkolwiek czasami nawet tak troszkę szkodzą, bo gdzieś zawodnik przyjeżdża na ligę, otwiera książkę, notes, zakłada to co zapisał z U24 Ekstraligi i nie gra to na lidze. Na pewno fajny dodatek i dużo więcej jazdy, ale jeśli chodzi o ustawienia i o nauczenie się danego toru na Ekstralidze U24 to na pewno trzeba brać jednak poprawkę, że liga to liga – kończy Jakub Stojanowski.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!